*12*

319 47 7
                                    

*POV Rye*

Patrzyłem na speszonego blondynka i nie mogłem się powstrzymać, by go nie przytulić. Podszedłem do niego i po chwili trzymałem w objęciach. Chłopak początkowo nie reagował, ale w pewnym momencie oddał uścisk.
Staliśmy tak chwilkę, po czym Andy odsunął się ode mnie i spytał:

-Co ty tu tak właściwie robisz?

-Mieszkam w innym mieście i aktualnie siedzę u Brook'a pare dni, bo moi rodzice mają tu coś do załatwienia. Jestem jego kuzynem. A ty?

-Jestem przyjacielem Brooklyn'a. Aktualnie jestem też jego gościem.- zaśmiał się nerwowo.

-Rozumiem. A gdzie gospodarz?- rozejrzałem się po kuchni.

-W sklepie. W lodówce nic nie ma.

-Rozumiem..

Andy wyminął mnie bez słowa kierując się na górę. Zostawił szklankę z wodą. Świetny pretekst, by iść za nim.

*POV Andy*

Nie bardzo wiedziałem co zrobić, więc po prostu poszedłem do pokoju Brook'a, gdzie trzyma gitarę.
Usiadłem z instrumentem na łóżku i szarpnąłem za struny. Tak dawno tego nie robiłem. Tak bardzo to kocham...
Po chwili cały oddałem się muzyce.

*POV Rye*

Wszedłem po schodach na górę. Usłyszałem dźwięk gitary. Podszedłem bliżej drzwi. Śpiew. Andy śpiewa.
Kolana się pode mną ugięły, dosłownie. Stałem nieruchomo ze szklanką w ręku i słuchałem.
Nie mogłem się przełamać, by wejść do tego cholernego pokoju.
"Rye, no już.." pomyślałem.
Wszedłem. O ile wejściem do pomieszczenia można nazwać uchylenie drzwi.
Andy płakał  Zupełnie jak tamtej nocy, gdy się dusił..
Coś we mnie pękło. Ale szybko to zebrałem i zamiotłem gdzieś pod dywan.

-Woda- powiedziałem twardo, kładąc szklankę na szafkę. Blondyn wzdrygnął się i szybko otarł łzy.

-R-rye? C-co ty tu?- wyszeptał.

-Woda- powtórzyłem głośniej, wskazując na szafkę.

-Coś nie tak?- odłożył gitarę i wstał.

Spojrzałem mu w oczy.

-Dlaczego?!- warknąłem łapiąc, wręcz szarpiąc go za nagarstek i odsłaniając całe przedramię.

-Auć! To boli!- pisnął próbując wyrwać rękę, na darmo.

-Andrew! Dlaczego?!- krzyknąłem zaciskając uścisk. Andy patrzył na mnie przerażony, płacząc.

Nie panowałem nad sobą. Złość i żal mną kierowały. Chyba klejny atak... Nie wiedziałem co robię..

-Proszę! Zostaw...- wypłakał, ciągle się wyrywając.

Któraś z ran zaczęła krwawić.
Na ręku blondyna po chwili było dużo krwi.. Automatycznie poluźniłem uścisk patrząc jak Andy upada przede mną na kolana i zanosi się płaczem. Skulił się.

////////_\\\\\\\\
2/3🔥

Zagubiony | Randy | KONTYNUACJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz