W ferworze przygotowań do koncertu i zbliżającej się wielkimi krokami trasy koncertowej zarówno Yuuri jak i Victor nie zorientowali się nawet, kiedy ani jak nadeszły święta. Chociaż zimowa aura od dawna unosząca się nad Petersburgiem, wielkie zaspy śniegu leżące w parkach i na każdym nieodśnieżonym miejscu w mieście, których nie zdołali odśnieżyć drogowcy i osiedlowi dozorcy. A także wszelkiej maści oraz rodzaju, bardziej lub mniej kiczowate ozdoby świąteczne w witrynach sklepów, restauracji czy punktów usługowych, bardzo wyraźnie sygnalizowały, że to już ten czas, i może należałoby już ubrać choinkę i zabrać się za lepienie pierogów czy uszek, bo niestety same się nie zrobią.
Lecz im taka myśl nawet przez głowy nie przeszła. Za bardzo byli zajęci pracą i sporą ilością spraw jakie musieli załatwić przed wyjazdem do pierwszego miasta na mapie ich wyjazdu - Novogrodu. W końcu wszystko musiało zostać dopięte na ostatni guzik, aby później nie wyszły żadne niespodziewane sytuacje. Niestety wiązało się to ze sporym zabieganiem i brakiem czasu na cokolwiek innego, niezwiązanego z pracą.
Na szczęście był ktoś na tyle mądry, że przewidział taki obrót spraw i to, że chłopcy całkowicie zapomną o przygotowaniach do świąt, nie mówiąc już o samej uroczystości. Więc sam się wszystkim zajął.
Tym kimś była Nadia Nikiforov, która postanowiła, że tegoroczną Wigilię Victor i Yuuri spędzą w domu rodzinnym ochroniarza. O czym ich powiadomiła. W południe. Sześć godzin przed Wigilią. Nie przyjmując absolutnie żadnej odmowy. Chociaż Yuuri bardzo się opierał nie chcąc „wtrącać się" w rodzinną wigilię rodziny Nikiforov. Szybko jednak zmienił zdanie przez bardzo skuteczne argumenty mamy Victora. No ale nie ma chyba na świecie człowieka, który nie uległby pod wpływem słów: Yuuri lepiej żebyście razem z Victorem przyjechali punktualnie, nie chcecie mnie chyba zawieźć prawda?
Nie mając innego wyjścia i nie mogąc sprzeciwić się jej woli jak grzeczne dzieci potwierdzili swoje przybycie. Pisk jaki usłyszeli na kilka sekund przed zakończeniem połączenia był bardzo wyraźnym objawem jej radości. No i jak tu odmówić?
Wykorzystując pozostałe im do wieczerzy wigilijnej pięć godzin postanowili wybrać się na małe zakupy, w końcu musieli znaleźć jakieś prezenty dla siebie nawzajem, co skrupulatnie przed sobą ukrywali, i podarki dla rodziców Victora.
Wędrówka po sklepach znajdujących się w najbliższej galerii zdawała się nie mieć końca. Przechodząc od jednej do drugiej witryny sklepowej rozważali i odrzucali kolejne pomysły i propozycje. Victor chciał postawić na coś prostego. Znał swoich rodziców i wiedział, że ucieszą się nawet z drobiazgu jeżeli jest dawany od serca. Yuuri natomiast nie miał bladego pojęcia co mógłby im dać. Nie chciał wyjść na sknerę dając jakiś niewielki prezent, ale i nie uśmiechało mu się by wzięli go za jakiegoś pyszałka czy nadętego buca gdy da im coś kosztownego. Przez to miał totalny mętlik w głowie.
Po ponad godzinie poszukiwań srebrnowłosy zaproponował by nie kupowali osobnych prezentów, tylko wybrali coś wspólnie, na co Yuuri przystał z ochotą. Pomysł okazał się bardzo trafiony bo razem w dość szybkim czasie znaleźli coś co na pewno spodoba się państwu Nikiforov. Tak przynajmniej twierdził Victor, brunet mógł jedynie mu zaufać. Gdy prezent został zapakowany i schowany w samochodowym bagażniku chłopcy pod przykrywką kupienia jakiś drobiazgów do mieszkania i prezentu dla Makkachina rozdzielili się i wyruszyli na poszukiwania podarku dla tego drugiego.
Spotkali się ponownie sześćdziesiąt minut później, przy samochodzie z niewielkimi paczuszkami w rękach i nie zdradzając ich zawartości z rosnącą ekscytacją nadchodzącym wieczorem wrócili do siebie aby móc się przygotować. Zostawiwszy prezenty w samochodzie aby ich nie zapomnieć udali się do swoich mieszkać posyłając sobie ciepłe uśmiechy.
YOU ARE READING
Habanera
Fanfiction„ Bo miłość jak cygańskie dziecię: Ani jej ufaj, ani wierz. Gdy gardzisz, kocham cię nad życie, Lecz gdy pokocham, to się strzeż! " Habanera (fragm.) Miłość potrafi złapać człowieka w najmniej oczekiwanym momencie jego życia. Może przyjść delikat...