9. Victor!

117 19 120
                                    


Późne niedzielne popołudnie. Po sytym obiedzie, który nawiasem mówiąc sam przygotował. W końcu musiał podnieść swoje umiejętności, skoro zamierzał ponownie zaprosić Yuuriego do siebie. A zamierzał i to z całą stanowczością. Platynowłosy odpoczywał na kanapie w towarzystwie Makkachina, oddając się w objęcia słodkiego lenistwa i przeglądał media społecznościowe.

Nagle telefon znajdujący się w jego rękach zaczął wibrować, wydobywając z siebie gwałtowne dźwięki „Tanga Roxanne". Bardzo lubił ten utwór więc ustawił go sobie jako dzwonek telefonu. Bo czemu nie?

Gdy wreszcie udało mu się odebrać, w głośniku urządzenia usłyszał bardzo dobrze znany mu głos koleżanki z pracy.

- Victor, nie uwierzysz co się stało!!!

- Hej Mila, Ciebie też miło słyszeć - jego uszy błagały o litość, lubił Milę, ale naprawdę mogłaby witać się z ludźmi mniej entuzjastycznie. A przede wszystkim CISZEJ.

- Tak, tak cześć i inne pierdoły. Słuchaj jakiego mam newsa!

- Zamieniam się w słuch.

- Ktoś wrzucił do sieci nagranie jak na Placu Pałacowym EROS gra na gitarze!!! Dasz wiarę?! Ten EROS!!!

No właśnie jakoś nie wierzył. Po co Yuuri miałby iść na główny plac Petersburga i grać? To była jakaś kampania reklamowa? Chwyt marketingowy? A może jakaś podpucha?

- Ale jesteś pewna, że to on? Może to po prostu ktoś do niego podobny?

- No chyba cię pogięło! Ja miałabym nie rozpoznać swojego idola?

- Może nagranie było niewyraźne???

Victor miał cichą nadzieję, że tak było. Bo jeżeli to naprawdę był Katsuki, to on jako jego ochroniarz powinien tam być i czuwać nad jego bezpieczeństwem. Był też inny, bardziej osobisty powód. Jeśli jednak to Yuuri grał na Placu to NA PEWNO Mila będzie chciała żeby ją poznał z piosenkarzem. A nie za bardzo miał na to ochotę.

- Victor przestań pieprzyć i.....

- Słuchaj Miłeczka, dzięki za info, ale muszę kończyć bo coś mi wypadło. Na razie! - Szybko przerwał połączenie, nie miał teraz czasu na przesłuchania rudowłosej, a na pewno do takich by doszło gdyby się nie rozłączył.

- Makkachin, choć idziemy na spacer.

...

Szybkim tempem zbliżał się do Placu Pałacowego. Nie wiedział czemu, ale miał co do tej sytuacji złe przeczucia. Przed wyjściem z bloku sprawdził mieszkanie piosenkarza i rzeczywiście go w nim nie było. Dlaczego Yuuri mu nie powiedział, że wychodzi? Przecież był jego bodyguardem, powinien mu mówić o takich rzeczach!

Był już na placu i szedł w stronę kolumny, skąd słyszał muzykę i przy której zebrał się spory tłum gapiów. Gdy był już zaledwie pięć metrów od swojego celu zobaczył go. W rozpiętej kurtce, grał na gitarze a z jego uśmiechniętych ust wydobywały się słowa piosenki, której platynowłosy nie znał. Ale musiał przyznać, że bardzo mu się spodobała.

Makkachin gdy tylko zobaczył Yuuriego wyrwał się do przodu i gdyby nie smycz, na której trzymał go Victor już biegłby w stronę bruneta, przy okazji taranując część tłumu.

Yuuri prawie kończył śpiewać. Nikiforov zaczął przeciskać się przez ciżbę, aby się do niego dostać, gdy dosłownie znikąd przed piosenkarzem pojawiło się dwóch napakowanych gości. Były to typowe karki, wielkie mięśnie, wygolone głowy i śladowe ilości neuronów pod kopułą. Podręcznikowe egzemplarze tak zwanych kiboli, którzy według Victora głowy mieli tylko po to by w czasie deszczu woda nie nalała się im do środka. Zaczęli niebezpiecznie zbliżać się do Katsukiego.

HabaneraWhere stories live. Discover now