VIII

4.4K 107 73
                                    

Sebastian Pov.

Kiedy się obudziłem była godzina 2:30. Z ciekawości czy Filip wrócił wyjżałem przez okno i nie mogłe uwierzyć w to co widzę:
Dziewczyna szarpie się z chłopakiem i po chwili uwolniła się z uścisku. Filip zgioł się w pół i położył na ziemi , a dziewczyna? Uciekła!

Ubrałem szybko dresy, sportowe buty i skórzaną kurtkę. Wybiegłem za dziewczyną tak szybko jak mogłem. Jest ciemno i nie trudno się zgubić, ale ja znam ten las jak własną rękę i jestem niemal pewien, że za kilka minut się zmęczy.

Nie myliłem się. Dziewczyna leżała nieprzytomna pod wysokim dębem w połowie pozbawionym liści. Jest bardzo zimno dlatego szybko muszę ją zanieść do rezydencji. Pozbywam się kurtki aby okryć jej chłodne ciało i łapie w stylu panny młodej.

Nie minęło 30 minut i byliśmy na miejscu. Filip siedział w kuchni pijąc kawę, jest cały zestresowany bo obiecał mi, że ją przywiezie całą i zdrową. Nie jestem zły, to nie jego wina, że uciekła, po prostu jest sprytna.

-stary.- odzywam się podchodząc do młodego.

-przepraszam. Miałem ją przywieźć całą i zdrową. - ewidentnie unikał kontaktu wzrokowego. Nie dziwi mnie to.

- nic się nie stało.- szturchnołem go w ramię.- to nie twoja wina. Nie jestem zły. - jaszcze chwilę tak stałem oczekując aż chłopak na mnie spojrzy niestety na próżno. 

Zaniosłam dziewczynę do piwnicy, a żeby nie myślał, że ma szczęście. Wcale nie che jej sprzedawać! Jest taka śliczna i delikatna mimo to nie mam wyjścia. To nie moja decyzja. Nawet jej nie znam mimo, że jesteśmy.... Nie ważne.

Magda Pov.

Obudziłam się znowu w tej śmierdzącej ruderze. Nie mam siły na nic. Jestem wykończona i głodna. Nic dziwnego przecież nie jadłam od dwóch dni.
Moje ręce na szczęście nie są przykłóte co było dla mnie jak zbawienie.

Mam na sobie rozwalony, brudny i elegancki, czarny kombinezon. Czuję, że będę chora.

Podeszłam do dużych blaszanych drzwi i zaczęłam w nie walić pięściami z całych sił.

- wypuśćcie mnie! Przecież nie jestem wam potrzebna?! Proszę pozwólcie mi odejść!- po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarłam. Chce im udowodnić, że jestem silna i nie będę płakała z byle powodu. Chociaż czy porwanie to nie jest wystarczający powód do płaczu?

Walę tak w te durne drzwi bardzo długo mimo to nikt nie schodzi. Kostki na dłoniach są już tak zdarte, że nie trudno zauważyć kapiącą krew z moich pięści.

__________

Nie chce mi się wierzyć, że już nigdy nie ujmę mojej mamy w ramiona, już nigdy nie zobaczę pijanego ojca. To głupie. Niby go nienawidzę a jednak za nim tęsknię. To chyba nie jest nic dziwnego skoro jestem jego córką. Kocham go mimo, że zrobił mi wiele krzywdy.

Straciłam poczucie czasu. Już od jakiegoś momentu nie jestem w stanie uderzać w metal, a gardło nie okazuje mi posłuszeństwa. Jestem tak zdesperowana, że zaraz się chyba zabije.

Nagle z dupy do pomieszczenia wchodzi Szymon.

- cześć.- jest uśmiechnięty mimo to nie reaguje na jego obecność- narobiłaś nam kłopotów wiesz?- kolejna chwila ciszy. Chłopak podszedł do mnie bliżej i położył tace na łużku, przy którym siedzę oparta o ścianę nie wykazując żadnych emocji.- Magda! Masz mi odpowiadać!- wzdrygnełam się, mimo to nie mam zamiaru udzielać głosu, a niech se prowadzi ten swój głupi monolog mam to gdzieś. Porwał mnie i nie mam zamiaru zwracać na niego uwagi. Nie dam się już krzywdzić!

Porwana Przez BrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz