[10] Chcecie bitwy, dostaniecie wojnę.

401 36 3
                                    




Tamora chyba nigdy w życiu nie była tak wściekła jak w dniu, w którym Havnir ją zaatakował. Mógł skrzywdzić Hallę. Gdyby nie pewne normy brunetka własnoręcznie oderwałaby mu przyrodzenie, upiekła je, a następnie podała na obiad tej całej jego szalonej rodzince.

- Dlaczego kazałaś zamknąć mojego syna w lochach?!- wydarł się Egir, wchodząc do sali tronowej wraz z Asnirem- Nie pozwalasz sobie na za dużo?!-

- Twój syn omalże nie skrzywdził  jej i jej córki...- stojącej obok Tamory, Friddze puściły nerwy- Więc milcz albo każę ci obciąć język.-

- Skrzywdził?- zszokowany Asnir spojrzał na królową.

- Co on ci chciał zrobić?- spytał mężczyzna, a władczyni oniemiała.
Nie dość, że zwrócił się do niej per "ty" to jeszcze z wyraźną troską.

- Nie wtrącaj się!- wybuchnął Egir- To nie twoja sprawa!-

- Moja!- zaprotestował jego syn- Moja, bo on nie miał prawa jej dotknąć!-

- SPOKÓJ!- wykrzyknęła Tamora- Jeden i drugi!-

Do sali weszła Anid wraz z Gunnarem. Wojownik posłał Egirowi takie spojrzenie, że gdyby wzrok mógł zabijać, mężczyzna byłby już martwy ze trzy razy.

- Królowa zwołała zebranie przedstawicieli wszystkich rodów. Przybędą jutro o świcie, bo dopiero co wyjechali. Tam rozstrzygną się losy Asgardu oraz Havnira.- stwierdziła matka zielonookiej- Jeśli macie czelność go bronić, to proszę bardzo ale robicie to jutro.-

- Ale...- Egir zamierzał coś powiedzieć lecz o dziwo uciszył go Asnir.

- Milcz ojcze.- powiedział, oschle- Havnir zrobił coś złego i musi ponieść tego konsekwencje.-

- Zabrać ich.- Tamora skierowała te słowa do wojowników, pilnujących członków wrogiego rodu- I zamknąć, żeby nie uciekli.-

Kiedy mężczyźni zostali wyprowadzeni królowa wymieniła się spojrzeniami z całą, swoją rodziną.

- Szykuje się wojna.- stwierdziła- Czuję to.-

*****

Zebranie przedstawicieli rodów wbrew temu czego początkowo się spodziewała władczyni Asgardu, zaczęło się wcześniej, bo w momencie, gdy wszystkie zegary w królestwie wybiły ósmą wieczorem. Wszyscy rozsiedli się przy prostokątnym stole, u którego północnego szczytu zasiadła Tamora. Po jej prawej znajdowali się kolejno Anid, Gunnar, Halla i Loki, a po lewej Frigga, Ragi i Uni. Krzesła zmarłego króla oraz jego ojca i brata pozostały puste, na znak niemożności zajęcia miejsca tych osób przez nikogo.

Tłumnie, inaczej niż zwykle, przybyli też mieszkańcy Asgardu. Zielonookiej zależało na tym, żeby i oni wypowiedzieli się w kwestii panującej sytuacji. Pragnęła również ich ostrzec przed Havnirem. Jeśli zdecydowano by się go wypuścić mógł skrzywdzić każdą kobietę w królestwie.

- Witam wszystkich.- powiedziała władczyni, stukając łyżeczką o kielich ażeby rozmowy ucichły.

- Wasza Wysokość...- jeden z mężczyzn uniósł nieznacznie rękę, a królowa skinęła na niego głową, udzielając mu tym samym pozwolenia na odezwanie się.

- Wasza Wysokość...- powtórzył- Chciałem tylko powiedzieć, że mój ród jest po twojej stronie.-

Wokoło przez chwile zapanował rumor, gdy reszta zaczęła przytakiwać. Frigga uciszyła gości gestem ręki.

- Wiadome mi, że do tej pory żadna z królowych nie sprawowała samodzielnych rządów w Asgardzie. Dlatego chciałam poznać wasze zdanie na ten temat. Jakie rozwiązanie proponujecie?- kontynuowała czarnowłosa.

|Mine kingdom come| [marvel ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz