[19] Bitwa o Asgard.

327 35 7
                                    




Przez chwile zielonooka nie była w stanie nic wydusić. Jej armia może i była silna ale nie miała szans z Thanosem. Nie kiedy miał on na sobie rękawice nieskończoności.

Kilkoro z wojowników Egira, zapewne tych bardziej mu wiernych, z wściekłością rzuciło się na Tytana by pomścić Sigyn. Cześć z nich skończyła tak samo jak blondwłosa, a reszta została zastrzelona przez członków Black Order.

Wtedy zapanowała panika. Wrodzy żołnierze zaczęli tratować siebie nawzajem oraz armię Tamory.

Pierwsza pod nogami tłumy znalazła się Mai. Nawet będąc gigantką nie dała rady w jakikolwiek sposób utrzymać się w pionie, gdy naparło na nią kilkuset ludzi. Na odsiecz pospieszył jej "najwyższy" lecz, o zgrozo, to jego pierwszego obrał sobie za cel Thanos. 

Wtem coś zaatakowało Tytana od tyłu i kilkukrotnie, zamaszyście dźgnęło go w plecy.

Ørjan. To był Ørjan. Co do jasnej cholery ten dzieciak tu robił?

Brunetka ruszyła na przeciwnika, aby uchronić szesnastolatka przed rychłą śmiercią. Odepchnęła Thanosa poprzez skończenie na niego od boku.

- Ørjan! Do pałacu! Już!- wydarła się królowa, a Tytan znów pojawił się w zasięgu wzroku nim chłopak zdążył się ruszyć.

- Ørjan!- wydarła się Tamora- Uciekaj!-

Adresat wypowiedzi nie zamierzał jej posłuchać, a był uzbrojony jedynie w nóż. Władczyni już raz widziała jak skończył się atak na Thanosa przepuszczony tylko i wyłącznie z użyciem noża.

Tragicznie.

Mai i "najwyższy" pochwycili Tytana za ramiona, starając się dać Ørjanowi szanse na ucieczkę, jednak przeciwnik odrzucił ich na dość dużą odległość. Wtedy dobiegło do niego z tuzin Jotunów, a kolejni wciąż napływali. Atakowali Thanosa z całej siły i z typową dla siebie zabójczą precyzją.

- Nie baw się w bohatera dzieciaku!- nakazała Tamora, łapiąc Ørjana za ubranie i przerzucając go za siebie a tym samym nakierowując na, już wydeptaną przez uciekinierów ścieżkę prowadzącą do pałacu.

Ku przerażeniu kobiety szesnastolatek wykonał tylko kilka kroków po czym padł na ziemie.

Jego nogi zmieniły się w pył.

- Ørjan nie!- zielonooka dobiegła do nastolatka i odwróciła go na plecy. Jego wzrok był spokojny, nie wyrażał ani krzty przerażenia.

- Proszę powiedzieć Halli, że...-

Nie dokończył. Spotkał go ten sam los, co Sigyn. Chłopak był martwy.

W królowej zawrzało ze złości. To było jeszcze dziecko. Nie musiało ginąć z rąk tego potwora.

Zanim zdążyła cokolwiek zrobić z okien pałacu wyleciały setki lodowych drzazg. Uderzały we wszystkich wrogów, a były tak szybkie, że nie wiele brakowało do przypadkowego trafienia kilku sojuszników. Tamora wiedziała co się stało. Halla, popadła w rozpacz po śmierci przyjaciela.

Z resztą nie tylko ona, jej bracia zapewne też używali mocy odziedziczonych po Lokim by strzelać do przeciwników. Odłamy lodu pojawiały się wszędzie.

Ale to pociski Halli były tymi najbardziej morderczyni. Tymi najbardziej osobistymi i nacechowanymi negatywnym emocjami. Tymi z ukrytą chęcią zemsty.

- Zwiń się.- nakazała czarnowłosa z "zemstą" na myśli. Grunt pod nogami przeciwników zaczął rolować się w ich stronę przez co było zawijani i miażdżeni przez wały ziemi. Dało się wręcz słyszeć ich agonalne wycie.

Kolejne w ruch poszły drzewa. Zielonooka nie omieszkała użyć zdolności by ciskać konarami po wrogach. A to jakiś dąb, a to jakaś sosna może i jesion...

Pnie gniotły wszystkich przeciwników na swojej drodze, a gałęzie dodatkowo przewracały tych, którzy nieopatrznie znaleźli się zbyt blisko.

Thanos zauważył ją wtedy. Wiedząc jak dużym może być zagrożeniem, ruszył do przodu. Kobiecie udało się go minąć dosłownie o cal, po czym rzuciła się do biegu w stronę przeciwników. Wiedziała co musi zrobić.

- Pyro! Anika!- zawołała do swoich dwóch towarzyszek walki, które właśnie kończyły rozprawianie się z dwójką przeciwników- Za mną!-

Białowłosa i jej siostra bez słowa ruszyły za królową, a ta nakazała starszej z kobiet użyć tarczy.

Thanos już ich nie gonił, czego nie można było powiedzieć o multum członków Black Order.

Trójka kobiet sprawnie przeskoczyła ponad żyłkami aktywującymi miny. Ich wrogowie już tyle szczęścia nie mieli. Rozległ się donośny huk, a Tamora, Pyro i Anika odleciały na kilka metrów, niesione przez siłę eksplozji.

Wrogowie postanowili wykorzystać chwile i podbiegli do królowej by ją zaatakować. Już unieśli broń, gdy nagle uderzyła w nich błyskawica, a potem jeszcze jedna i jeszcze następna. Mężczyźni padli bez życia na ziemie. Po chwili rozległo się potężne tąpnięcie.

Tamora podniosła głowę i nad sobą dostrzegła Thora.

|Mine kingdom come| [marvel ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz