[23] Ten „popapraniec" to jej mąż.

436 34 5
                                    


Tak wściekłego męża Tamora nie widziała jak żyła. Mężczyzna początkowo wyładował swoją wściekłość na jednej z doniczek, poprzez wyrzucenie jej za okno. Ta rozbiła się w drobny mak na pałacowym dziedzińcu.

- Zabiję go.- powiedział, a raczej wysyczał przez zęby, powstrzymując krzyk złości- Zabiję go.-

- Proszę cię nie rób nic głupiego.- Tamora uniosła ręce do góry w błagalnym geście, jednak jej rozmówca puścił te słowa mimo uszu i wybiegł na zewnątrz.

Brunetka chciała biec za nim ale postanowiła "wziąć ze sobą koło ratunkowe". W te pędy poszła do komnaty Friggi i poinformowała ją o zaistniałej sytuacji. Królowa wiedziała, że jeżeli jej nie uda się uspokoić Lokiego, to tylko jego matka będzie w stanie to zrobić.
W międzyczasie brunet zdążył już zejść do lochów.

- Otwórzcie to.- nakazał oschle i wskazał na cele starszego brata Sigyn.

Dwóch wojowników pilnujących tejże konkretnej celi spojrzało po sobie z wyraźnym zdumieniem, nie do końca wiedząc co począć.

- Ogłuchliście?!- warknął Kłamca- Otwórzcie to, mówię.-

Mężczyźni zareagowali dopiero po tych słowach. Jeden z nich drżącymi rękoma odblokował drzwi celi, umożliwiając brunetowi wejście do środka.

- Idźcie stąd. Wolno wam wrócić za dziesięć minut.- rozkazał bóg kłamstw, a struchleli wojownicy zniknęli w korytarzu prowadzącym na schody, którymi z kolei należało się kierować do wyjścia z lochów.

- Kopę lat, Loki.- powiedział Havnir. Wyglądał inaczej niż brunet go zapamiętał.

Miał krótsze, nierówno ścięte włosy, zabandażowane pół twarzy i wyglądał na ogólnie zabiedzonego.

- I bardzo dobrze...- pomyślał Kłamca, po czym dodał, tym razem już na głos- Kopę to ja ci zaraz wymierzę razów.-

Po tych słowach Loki wszedł do celi Havnira i rzucił nim o podłogę.
Zaskoczony Egirson nawet nie zdążył zamortyzować upadku. Wylądował plackiem na twarzy uszkadzając tym samym swój nos. Kłamca chwycił mężczyznę za kołnierz i przyparł do ściany. Z jego oczu biła czysta furia. Najchętniej udusiłby więźnia gołymi rękoma.

- Wszystko mi powiedziała, ty śmieciu!- krzyknął bóg kłamstw, po czym posłał "rozmówcę" w lot na drugi koniec celi.

Havnir opadł na podłogę i wlepił w niego zdumione spojrzenie.

- Nie wiem co ci ta, twoja Tamora powiedziała ale to wszystko stek bzdur. Sama mi się do łóżka pchała.- słowa Egirsona jeszcze bardziej rozeźliły bruneta.

- Jak śmiesz...- syknął, łapiąc Havnira za gardło- Jak śmiesz w ogóle wymawiać jej imię? Jak śmiesz w ogóle o niej mówić w ten sposób?!-

- Loki dość!- nagle do uszu kłócących się mężczyzn dotarła chóralna prośba Friggi i Tamory.

Kłamca spojrzał na kobiety i niechętnie puścił więźnia, który osunął się bezwładnie pod ścianą.

- Poważnie?- spytał Havnir, unosząc brew- Wielki, przerażający Loki zmienia się w potuloną owieczkę na skinienie bab?- dodał wybuchając szyderczym śmiechem.

Ten przerwało dopiero solidne uderzenie pięścią w szczękę jakie wymierzył mu Kłamca.

Tamora nie zaprotestowała, świadoma tego jak bardzo Havnirowi należało się za wszelkie złe rzeczy, które zrobił. Loki natomiast posłał więźniowi pogardliwe spojrzenie i wyszedł z celi.
Wtedy też ponownie pojawili się strażnicy. Kierowani obowiązkiem i rozkazami jakich udzieliła im Frigga, wojownicy zabrali pobitego Egirsona do pokoju medyków przygotowanego specjalnie dla „mieszkańców" lochów.

|Mine kingdom come| [marvel ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz