[25] Co się stało, po tamtej stronie.

387 37 1
                                    


Na widok króla i królowej Asgardu, Hela wybuchła śmiechem rodem z najgorszych koszmarów.

- Jej!- powiedziała tym, swoim, szaleńczym tonem- Mój braciszek łaskawie postanowił mnie odwiedzić.-

- Przymknij się.- mruknął Loki, ledwo słyszalnie.

- Jak twoja głowa?- spytała brunetka wskazując na opatrunek, który bogini śmierci miała owinięty wokół czoła.

- Na miejscu...- zachichotała adresatka wypowiedzi- W przeciwieństwie do głowy Thanosa!-

- Hela...- powiedziała zielonooka- Skoro już tak dobrze się czujesz, możesz odejść. Tak jak ci obiecałam.-

- Piętno.- rzekła, lakonicznie, bogini śmierci po czym wyciągnęła przed siebie swą bladą i chudą dłoń, której zwieńczeniem były paznokcie ciemne jak nocne niebo.

Tamora sięgnęła w jej stronę jednak stojący obok Loki chwycił żonę w pasie i odsunął od Heli.

- Wszystko będzie dobrze.- powiedziała brunetka, z pewnością w głosie- Zaufaj mi, proszę.-

- Tobie ufam. Jej za nic.- odpowiedział mężczyzna podczas gdy bogini śmierci wybuchła gromkim śmiechem.

- Wybacz królowo ale najwyraźniej twojemu małżonkowi jest obojętne czy będziesz przeze mnie napiętnowana czy nie.- stwierdziła, uśmiechając się szyderczo w stronę Lokiego.

Tylko jakimś bliżej nieokreślonym cudem, bóg kłamstw nic na to nie odrzekł. Wpatrywał się jednak w Helę z mieszaniną nieufności i gniewu, gdy ta chwyciła dłoń Tamory po czym zaczęła sunąć swymi bladymi palcami wzdłuż blizny tworzącej runiczny kształt słowa „przysięga". Jednak gdy zabrała ręce nie pozostał po nim żaden ślad.

- Dobrze mi się z tobą pracowało, siostrzyczko.- bogini śmierci parsknęła śmiechem i nim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając po sobie chmurę czarnego dymu, która po chwili przestała istnieć.

Wzburzony Loki wyszedł z sali medyków, a jego żona podążyła za nim.

- Jesteś zły?- zapytała, gdy wciąż pozostawał odwrócony do niej plecami. Mężczyzna westchnął głęboko i odwrócił się.

- Postąpiłaś nieodpowiedzialnie zawierając sojusz z Helą. To się mogło skończyć dramatycznie dla wszystkich.- rzekł oskarżycielsko.

- Losy Asgardu wisiały na włosku i tylko ona wzbudzała tak wielką trwogę by wrogowie nawet nie ważyli się zaatakować. Poza tym... gdyby nie jej plan w życiu nie pokonałabym Thanosa.- po tych słowach kobiety, jej mąż usiadł na okiennym parapecie.

Przez moment przypomniały mu się wszystkie chwile, które na nim spędził, a trochę ich mimo wszystko było. Chociażby ta, gdy jego żona pierwszy raz „zawitała" do pałacu, a on w tamtym miejscu oczekiwał na jakiekolwiek informacje o jej stanie zdrowia.

Albo wtedy, gdy jego matka przekazała mu wiadomość o tym, że stracili z Tamorą dziecko.
Kto by pomyślał, że durny parapet koło sali medyków sprawi, że Kłamcę najdzie na refleksje?

Loki nie wiedział co ma myśleć o decyzjach jakie podjęła jego żona. Nie działała pod wpływem impulsu, oj nie. Miała w sobie tyle pomyślunku, determinacji i odwagi by zaryzykować i , oprócz Heli, zjednoczyć sobie Jotunów.

Nie był na nią zły, a gdyby było inaczej świadczyło by to o jakimś absurdalnym toku myślenia. Zrobiła to co uważała za konieczne i nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia, bo go tutaj najzwyczajniej nie było.

Z tego chwilowego zamyślenia wyrwał go głos brunetki.

- Nie byłoby cię tutaj gdyby nie Hela.- westchnęła królowa- To ona powiadomiła Death o tym co robi Thanos.-

- Wiem.- przyznał, choć przyszło mu to z trudem.

- Ironia co?- dodał po chwili, uśmiechając się łagodnie do żony- Zawdzięczam życie bogini śmierci.-

- Jestem jej wdzięczna za to, że cię odzyskałam.- przyznała Tamora, podczas gdy Kłamca wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.

- Co jest?- zielonooka położyła partnerowi rękę na ramieniu.

Loki jeszcze przez dłuższą chwile myślał czy powinien powiedzieć jej co wydarzyło się podczas jego pobytu w krainie dusz. To było dla niego naprawdę mroczne doświadczenie i nie chciał zrzucać tego na barki towarzyszącej mu kobiety.

- Chodzi... o to co działo się po tamtej drugiej stronie?- spytała i mężczyzna mimowolnie kiwnął głową.

- Potrzebujesz o tym porozmawiać?- padło kolejne pytanie i kolejne kiwnięcie głową. Królewska para przeszła do swojej komnaty, gdzie Loki usiadł na łóżku. Jego partnerka dołączyła do niego dopiero w momencie kiedy przekonała się, że drzwi do pomieszczenia są porządnie zaryglowane.

- Widziałem ją.- powiedział Kłamca, a Tamora spojrzała na niego z zaintrygowaniem i troską jednocześnie.

- Ją? Ją to znaczy kogo?- spytała, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Naszą córkę.- stwierdził po chwili, zniżając głos niemalże do szeptu.

Po policzku spłynęła mu jedna łza, którą szybko starł.

- Czyli...- rzekł czarnowłosa sama do siebie, w myślach- Czyli nasze zmarłe dziecko to miała być dziewczynka.-

Na głos królowa nie wypowiedziała żadnych słów. Nie wiedziała czy jakiekolwiek z nich byłyby właściwe w tej sytuacji. Jedyne co czuła, że jest odpowiednie to przytulenie swojego męża i tak też zrobiła.

- Ważne, że ona nie jest tam sama. Jej babcia nad nią czuwa.- stwierdziła Tamora, mając na myśli nikogo innego jak Tabithę Manning, a następnie zaczęła głaskać Lokiego po włosach.

- To nie o to chodzi...- przyznał brunet, wciąż szepcząc- Jej dusza miała postać kilkuletniego dziecka. Gdy schodziłem na ziemie zaczęła za mną płakać. Wolała „Tatusiu, proszę nie zostawiaj mnie tutaj!"...-

Zielonooką zamurowało. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.

- Przecież nie mogłeś jej ze sobą zabrać...- wydusiła, mocniej zaciskając swoje ramiona wokół boga kłamstw.

- Wiem, że nie mogłem.- westchnął- I wiem, że powinienem się skupić na tym, iż żyję. Iż wy żyjecie. Ale... chyba nie spodziewałem się, że jeszcze coś mną tak wstrząśnie. Nie wiem czy kiedykolwiek o tym zapomnę, najdroższa. Ten płacz będzie mi marą senną, jestem o tym święcie przekonany.-

- Oby nie.- rzekła- Ale cokolwiek się nie wydarzy, pamiętaj, że zawsze tu jestem, gdybyś mnie potrzebował.-

- Loki! Tamora!- rozległo się wołanie Friggi- Chodźcie natychmiast!-

Królewska para pospieszyła w kierunku kobiety. Ta stała przed komnatą, w której dotychczas Odyn regenerował swe siły.

- Obudził się.- powiedziała uszczęśliwiona Frigga, a jej syn i synowa weszli do wnętrza pomieszczenia.

Leżący w swoim łożu Wszechojciec wytrzeszczył oczy w zdumieniu i spojrzał na swojego syna. Było to oczywiste, że nie spodziewał się zastać go żywego.

- Chcę wiedzieć co zrobiłeś? Albo zrobiłaś? Albo zrobiliście?- zapytał, a czarnowłosy uniósł ręce w obronnym geście.

- Tym razem to nie ja tylko Tamora.- stwierdził Loki, a jego partnerka spojrzała na niego z udawanym oburzeniem.

- Nie Odynie, nie chcesz wiedzieć.- podsumowała asgardzka władczyni.

|Mine kingdom come| [marvel ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz