enaindvajset (21)

166 9 4
                                    

Obiecany drugi! :D
***
Przetarła zmęczone oczy, wpatrując się uparcie w widok za oknem samolotu. Nie chciała obracać się w stronę pasażerów, bo wiedziała, że ktoś zauważy ślady łez na jej policzkach i za wszelką cenę będzie chciał rozmawiać. Katia zdecydowanie nie miała ochoty na jakąkolwiek rozmowę, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że rzeczywiście nie dałaby rady stanąć twarzą w twarz z rodziną. Już teraz trzęsły jej się ręce, miała ochotę sięgnąć po cokolwiek, co pozwoli jej zapomnieć o wszystkim, czego dowiedziała się od mężczyzny dzisiejszego poranka. Chociaż nie mogła zaprzeczyć, że to, czego się dowiedziała, dużo rozjaśniło w jej umyśle.

Wiedziała już, dlaczego Anze potraktował ją w ten sposób i naprawdę miała ochotę popłakać się jak dziecko, kiedy tylko o tym pomyślała. Jedna pieprzona gazeta zniszczyła wszystko. Publikacja jakiegoś żądnego sławy i próbującego wybić się dziennikarza o rzekomej miłości jej i Matica, opatrzona zdjęciami z ich spaceru, wyprowadziła Anze z równowagi jak nic innego. Nie dziwiła się, że chłopak poczuł się zdradzony i oszukany, a także zareagował tak impulsywnie. Zrobiło jej się niedobrze na samą myśl o tym, co musiał poczuć, czytając te bzdury.

A teraz była w samolocie, zmierzając do miejsca, które znajduje się tysiące kilometrów od Anze. Nie miała szansy nawet się z nim zobaczyć i wszystko mu wyjaśnić. Nie miała szansy zrobić nic, ponieważ Anton po prostu zawiózł ją na lotnisko. Miała przy sobie tylko telefon, słuchawki i swoją kartę kredytową. Żadnej walizki, torby czy chociaż plecaka. Była w tych samych ubraniach co w dniu, w którym wybiegła naćpana z domu. Chociaż tyle, że żona lekarza wyprała je, kiedy Katia leżała nieprzytomna. Bilet został niemal siłą wsadzony do jej ręki i nie było już odwrotu.

Była wściekła na lekarza Mlakara, dopóki nie zdała sobie sprawy, że mężczyzna naprawdę chce dla niej dobrze. Stało się to tuż po tym, jak opowiedział jej historię, która wydarzyła się w Norwegii prawie szesnaście lat temu. To wszystko wstrząsnęło nią tak bardzo, że ostatnie godziny spędziła cały czas na płaczu. Przez łzy podziękowała mężczyźnie za wszystko, co dla niej zrobił, za bilet do nowego życia i za zrozumienie. Wsiadła do samolotu, będąc już stuprocentowo pewną, że to najlepsze, co może teraz zrobić.

Zanim jednak to zrobiła, ukradkiem wysłała jedną krótką wiadomość. Nie wiedziała, dlaczego wybrała właśnie Masę, nigdy nie przepadała za dziewczyną brata i wiedziała, że ta również nie pała do niej sympatią. W tym momencie jednak dziewczyna wydawała jej się jedyną, która po prostu zrozumie przekaz, nie będzie drążyła.

***

Przebudziła się, słysząc dźwięk swojego telefonu. Zaspanym wzrokiem spojrzała na zegarek, znajdujący się na szafce nocnej. Jęknęła głośno, widząc, że jest dopiero szósta rano i opadła na poduszki, sprawiając, że Domen, leżący tuż obok niej, obudził się.

- Co się dzieje? - mruknął niewyraźnie, drapiąc się po nagim ramieniu. - Idź jeszcze spać.

Chłopak przewrócił się na drugi bok, przytulając do poduszki i ciężko wydychając powietrze. Masa pokręciła z politowaniem głową i również opadła na poduszki, jednak ciekawość nie dała jej usnąć. Podniosła się, ignorując jęk niezadowolenia ze strony chłopaka i sięgnęła po telefon. Zamarła, widząc nadawcę wiadomości i szybko nacisnęła powiadomienie.

Nie ma mnie w kraju, ale jestem bezpieczna. Wrócę wkrótce.

- Domen! - wrzasnęła, potrząsając chłopakiem. - Domen, do cholery! Wstawaj!

- Litości. Co chcesz? - mruknął zirytowany.

- Katia do mnie napisała.

- Co? - otworzył szeroko oczy i energicznie się podniósł. - Katia? Do ciebie?

- Mówię niewyraźnie? - zezłościła się dziewczyna, podając mu telefon.

Chłopak szybko przeczytał wiadomość, wyskakując z łóżka. Nie zważając na to, że jest w samych bokserkach, zbiegł po schodach, udając się wprost do kuchni. Wiedział, że rodzice nie będą już spać, a to właśnie ich chciał najszybciej powiadomić o wiadomości.

- Domen? Dlaczego nie śpisz? - zdziwiła się pani Julijana, widząc syna na nogach o tak wczesnej porze. - Wszystko w porządku? Coś się stało?

- Katia napisała na Masy - wypalił szybko.

Rodzice natychmiast do niego podeszli, czytając pokazaną im wiadomość. Nie zdążyli nawet w żaden sposób skomentować treści, kiedy do kuchni wpadł Peter.

- Cene nie ma w pokoju.

- Jak to go nie ma? Jest szósta rano, gdzie może być? - zapytał zmartwiony ojciec.

Domen i Peter wymienili się spojrzeniami. Wiedzieli, gdzie udał się ich brat.

- Katia napisała do Masy - powiedział cicho młodszy brat. - Przekazała, że jest bezpieczna i nie ma jej w kraju, lecz wróci.

- Anze wczoraj wrócił do Słowenii, trener mnie o tym poinformował - rzucił Peter. - Kazał mi mieć na niego oko. Podobno jest w rozsypce, a to oznacza...

- To oznacza, że Anze nic nie wie - dokończył pewnie Domen. - A Cene właśnie próbuje wymusić z niego informacje.

***

- Gdzie jest kurwa moja siostra? - wrzasnął po raz kolejny, uderzając chłopaka w twarz.

- Nie wiem, nie rozumiesz? Nie wiem gdzie ona jest! - odkrzyknął Anze, próbując wydostać się z silnego uścisku Cene. - Nie mam pojęcia!

- Może trzeba ci przypomnieć, co? Tak samo, jak trzeba było przypomnieć ci o tym, co zrobiłeś Nastji!

- Nastja kłamała! Jesteś nią tak zaślepiony, że nawet tego nie widzisz - powiedział, czując nieprzyjemny smak krwi w ustach. - Uspokój się. Po prostu porozmawiajmy.

- Nie mam o czym z tobą rozmawiać, ty skończony skurwielu! - Cene zamachnął się, chcąc uderzyć go jeszcze raz, jednak ktoś od tyłu złapał go za ramiona i mocno odciągnął do tyłu. - Zostawcie mnie! Nie widzicie, że to wszystko jego wina? To przez niego Katia zaczęła brać! I przez niego zaginęła! To ten pierdolony ćpun jest wszystkiemu winien! Gdzie jest moja siostra, pierdolony gnoju?

- Nie wiem - wrzasnął Anze, powolni podnosząc się z podłogi. - Nie wiem, gdzie ona jest, zrozum to w końcu. Powtarzam ci to cały czas. Nie wiem, jakbym wiedział, to zrobiłbym wszystko, aby być przy niej.

- Dlaczego ci tak na tym zależy, co? Dlaczego właśnie teraz? Za mało jeszcze zniszczyłeś? - zakpił Cene.

Anze popatrzył na niego załzawionymi oczami, wściekle przecierając oczy. Pokręcił głową, jakby chcąc się poddać, ale słowa same wyleciały z jego ust.

- Naprawdę jesteś aż taki ślepy? Zależy mi, bo ją kurwa kocham, rozumiesz? Kocham ją najmocniej na świecie.

Mężczyzna oparł się o ścianę i zjechał po niej, chowając twarz w dłoniach. Cene znieruchomiał, ciągle tkwiąc w silnym uścisku braci i zamilkł, totalnie nie wiedząc co powiedzieć. W pokoju zapanowała cisza, przerwana dopiero przez Julijanę, która podeszła do chłopaka i uklęknęła nieopodal chłopaka, delikatnie przyciągając go do uścisku.

- Anze - powiedziała cichutko.

- Naprawdę nie wiem gdzie ona jest - zaszlochał chłopak, podnosząc na kobietę załzawiony wzrok. - Cene ma racje, to wszystko moja wina. Pokłóciliśmy się, to ja zacząłem kłótnię, bo przeczytałem ten cholerny artykuł. Poczułem się taki oszukany, wykorzystany i zdradzony. Kiedy ją zobaczyłem, wtedy w hotelu, coś we mnie pękło. Skrzywdziłem ją jak nikogo innego, powiedziałem w jej stronę tyle okropnych słów. Cieszyłem się z łez, które widziałem w jej oczach. Dopiero później zrozumiałem, co zrobiłem. Wtedy już jej nigdzie nie było, nie odbierała telefonu. Zniszczyłem to i nie mam pojęcia jak z powrotem złożyć to w całość.

- Anze, każdy czasami błądzi i w tej sytuacji nikt nie jest bez winy - powiedział pan Prevc, podchodząc do chłopaka i wyciągając w jego stronę dłoń, chcąc pomóc mu wstać. - Naprawimy to razem, dobrze? Pomożesz nam?

Bezdenność | Anze Lanisek | zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz