štiriintrideset (34)

119 7 4
                                    

Proszę chociaż o jeden malutki komentarz, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! Przysięgam, że nie gryzę! :D 

Miłego czytania! 

***

- Tutaj wszystko się zaczęło - uśmiechnęła się Katia, patrząc w gwiazdy. - Najlepsze i najgorsze chwile mojego życia. 

Anze zgodził się, mrucząc cicho i mocniej objął dziewczynę. Nic nie przypominało tej nocy z Gali Sportu, kiedy siedzieli tutaj pijani, rozmyślając nad sensem życia. Teraz wszystko było inne. Nawet światła miasta wydawały się świecić mocniej, mrugając wesoło razem z ich śmiechem. 

- Wiesz, kiedy wyjechałaś, a ja wróciłem tutaj, do Słowenii, na początku nic nie miało sensu. Rozmawiałem z twoimi rodzicami, Julijana bardzo chciała, abym uczęszczał na terapię, a Peter wręcz zażądał, żebym wprowadził się do niego i Miny. Spędziłem u nich kilka nocy, ale później wróciłem do mieszkania, ku niezadowoleniu wszystkich. Jednak zrobiłem to tylko po to, żeby wszystko tam uporządkować i je sprzedać, a później zagraciłem cały pokój Domena swoimi rzeczami. Nie wiem nawet czy twoi rodzice zdawali sobie sprawę z tego, że mieszkam w ich domu. W którymś momencie przestałem rozmawiać z ludźmi i zacząłem szukać jakiegoś śladu, gdzie mogłabyś być. Byłem pewien, że cię znajdę, nawet jeśli miałbym przeczesać cały świat. I wtedy wpadłem na pewien pomysł, jeśli tak teraz o nim myślę, to był cholernie głupi - zaśmiał się głośno, widząc zabawne spojrzenie dziewczyny. - Kupiłem gwiazdę. 

- Co zrobiłeś? - wybuchnęła śmiechem dziewczyna. 

- Byłem zdesperowany i chyba lekko pijany, nie jestem pewien, ale Domen zdecydowanie trzyma za dużo alkoholu w swoim pokoju. On spał, a ja patrzyłem w gwiazdy i zdałem sobie sprawę, że nieważne gdzie jesteś, niebo nad nami jest tylko jedno. Wiedziałem, że nie można nabyć gwiazdy, a jedynie durny, nic nie ważny certyfikat, ale i tak to zrobiłem. 

- Więc mamy własną gwiazdę? - nie dowierzała dziewczyna. 

- Niby tak - wzruszył ramionami. - Przeszłość. 

- Przeszłość? 

- Tak ją nazwałem - mruknął. 

Chwilę później wyciągnął telefon, pokazując ukochanej wirtualny certyfikat zakupu i nazwę, która na nim widniała. 

- To szalone, ale ciągle najwspanialsze na świecie - parsknęła cicho Katia. - Kocham cię, wariacie. 

- Też cię kocham - pocałował ją czule w usta. 

- Przeszłość - szepnęła jakby do siebie, patrząc w gwiaździste niebo. - To cudowne i przemyślane. Przeszłość jest daleko od nas, tak daleko jak te gwiazdy. Teraz wszystko buduje się na nowo. 

- Tylko my i nasz synek - uśmiechnął się Anze. 

- Chciałabym, aby miał po tobie drugie imię - odwróciła się w jego ramionach, radosnym wzrokiem patrząc prosto w jego oczy. 

- Też mam drugie imię po swoim ojcu - zgodził się chłopak. - Zawsze podobała mi się ta tradycja. 

- Cudownie - westchnęła. - I nie chciałabym, aby miał słoweńskie imię. Będziemy mieszkać w Anglii, nawet jeśli kiedyś wrócimy do swoich korzeni, wolałabym, aby nasz synek miał typowo angielskie imię. 

- To w porządku. Angielskie imiona są uniwersalne. Tylko proszę, nic takiego, które od razu będzie nasuwało na myśl jakiegoś bohatera. 

- W sensie? - zmarszczyła brwi. 

- Bardzo podoba mi się imię Harry, ale nie chciałbym nazwać tak syna, bo od razu ludzie będą myśleć o Harry'm Potterze - zaśmiał się chłopak, a Katia mu zawtórowała. - Rozumiesz już? 

- Rozumiem - powiedziała rozbawiona. - Więc szukamy ładnego, lecz oryginalnego, angielskiego imienia. 

- Nickolas - rzucił po dłuższej chwili Anze. - Nickolas Lanisek. 

- Nickolas Anze Lanisek - spróbowała dziewczyna. - To ładnie brzmi. 

- Nick, Nicky - powiedział głośno. - Nickolas oznacza tego, który zwycięża i prowadzi do zwycięstwa. 

- Nasz mały zwycięzca. 

Anze uśmiechnął się szeroko, składając delikatny pocałunek na ustach ukochanej i ochronnie kładąc ręce na jej brzuchu. Czuł, że teraz ma przy sobie cały swój skarb i tylko to liczy się w życiu. 

***

Było dobrze po dziewiątej, kiedy Anze wchodził do biura. Niby wiedział, co ma powiedzieć, a jednak denerwował się jak nigdy. Zapukał do drewnianych, masywnych drzwi i poczekał na zaproszenie, a następnie powoli wszedł do środka. 

- Dzień dobry - przywitał się z siedzącymi tam mężczyznami uściskiem dłoni i usiadł na wskazywanym mu krześle. 

- Miło cię widzieć, Anze - uśmiechnął się do niego trener, dodając mu otuchy przed chłodnymi spojrzeniami ludzi ze sztabu. - Nie powiem, twoja prośba o spotkanie nieco mnie zdziwiła. 

- Tak, zdaję sobie z tego sprawę, jednak sytuacja jest naprawdę poważna. 

- Zamieniamy się w słuch - zachęcił go do mówienia jeden z mężczyzn. 

- Zdecydowałem, że dobrą decyzją będzie, abym zawiesił teraz karierę - powiedział szybko na jednym oddechu. 

- To nonsens - wyśmiał go szybko mężczyzna. - Jeśli teraz postanowisz odejść, powrót będzie okrutnie ciężki.

- Wszystko jest zależne od powodów - wstawił się za nim trener. 

- Trener wie, że ostatnio nie żyłem w zdrowym trybie. To mocno odbiło się na moim zdrowiu, również tym psychicznym i nie radziłem sobie ze skakaniem tak, jakbym tego chciał. To jest jeden z powodów dla których chce zawiesić karierę, potrzebuję odpocząć i nabrać na nowo przekonania, że skaczę, bo to kocham, a nie tylko dlatego, że nie wiem co robić. Jednak to nie jest najważniejsze w tej chwili. 

- Mów dalej. 

- W niedługim okresie czasu znikam ze Słowenii, aby spokojnie założyć rodzinę z kobietą, którą kocham. Niedawno dowiedziałem się, że będę ojcem i to stoi u mnie teraz na pierwszym miejscu wśród całej reszty. Dobro mojej rodziny. 

- Nie jestem co do tego przekonany, Anze - sztab zebrał się, aby przedyskutować wszystko w spokoju. - Taka szansa jaką masz teraz, może się już nie powtórzyć. Naprawdę chcesz zawiesić karierę? A co, jeśli już nigdy nie wrócisz? 

- Wtedy po prostu ją zakończę. Proszę mnie zrozumieć, to nie była łatwa decyzja. Jednak kariera nie jest najważniejsza. Muszę ratować siebie i swoją rodzinę, póki jeszcze nie jest za późno - powiedział twardo. 

To było ciężkie spotkanie i wyszedł z niego wyczerpany, nawet jeśli w końcu dopiął swego i sztab zgodził się na zawieszenie kariery. Wszystko miało odbyć się bez zbędnego szumu, po prostu w jego metryce zamiast statusu aktywnego zawodnika, miał pojawić się zapis, że jest w zawieszeniu.  

- Anze, zaczekaj - usłyszał za sobą i obrócił się, widząc idącego w jego stronę trenera. 

- Trenerze, dziękuję za wstawiennictwo. 

- To drobiazg, chłopaku. Wiesz, że życzę ci jak najlepiej, prawda? - uśmiechnął się. - I z całego serca gratuluje.

- Dziękuję. To cholernie dużo dla mnie znaczy, zwłaszcza teraz. 

- Prevcowie już wiedzą? - zaśmiał się lekko. 

- Jeszcze nie - chłopak odwzajemnił uśmiech. - Musimy załatwić z Katią jeszcze jej sztab. Dopiero później udajemy się do przyszłych dziadków. 

- Katia kończy karierę, prawda? 

- Tak, zdecydowaliśmy, że tak będzie najlepiej. 

- Bardzo się cieszę, że w końcu wszystko wam się układa. I że nie zaprzepaściliście swojej szansy na życie. Powodzenia. 

Mężczyzna poklepał chłopaka po ramieniu, żegnając się i odchodząc. Anze uśmiechnął się krótko i szybko zbiegł po schodach. Miał kogoś, kto niecierpliwie czekał na niego w samochodzie. 


Bezdenność | Anze Lanisek | zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz