Cześć, kochani!
Przepraszam, że ostatnio nie było mnie tutaj dłużej, jednak mam aktualnie problemy osobiste i to zajmuje cały mój czas oraz energię.
Mimo wszystko mam nadzieję, że zostaniecie i będziecie cierpliwie czekać na kolejne rozdziały. Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy się one pojawią, jednak będę się starała, aby jak najszybciej.
Rozdział dedykuje mojej cudownej przyjaciółce PEACHVTAE. Dziękuję za wszystko. Kocham cię, siostrzyczko.***
Liam po raz kolejny spojrzał na swój telefon, wzdychając cicho i zastanawiając się czy na pewno dobrze robi. Gdyby ktoś zrobił tak w jego sytuacji z pewnością byłby wściekły. Jednak wiedział, że Katia cierpi, będąc z dala od Anze, jednak za bardzo boi się, aby zaryzykować powrót do Słowenii. Jeszcze raz przeanalizował treść wiadomości i spojrzał na numer, który wykradł z telefonu dziewczyny kilka dni wcześniej. Katia usnęła wtedy na jego ramieniu, a on niewiele myśląc zdobył numer do chłopaka. Wiedział, że nie postępuje dobrze już wtedy, ale teraz był tego pewien. Mimo wszystko nacisnął jeden punkt na telefonie, patrząc, jak wiadomość zostaje wysłana. Musiał to zrobić, ponieważ wiedział, że jeśli Katia dowie się prawdy, może uciec jeszcze dalej. A wtedy nikt tak naprawdę nie będzie miał pojęcia, gdzie ona się znajduje. Naprawdę tego nie chciał.
Nie był ślepy, aby nie zauważyć objawów, które występowały u jego przyjaciółki. Pewnie, mógł się mylić i miał tego świadomość, jednak coś podpowiadało mu, że jednak jego obserwacje są słuszne. Dziewczyna sypiała ostatnio w każdym możliwym momencie, kiedy tylko zalegała wśród nich chwila ciszy. W dodatku łaknęła każdy słodycz, który znalazł się w zasięgu jej wzroku, dlatego ostatnio często miał w torbie kilka batoników kupionych w pobliskim sklepie. Stał się również obiektem żartów, kiedy któregoś dnia przyszedł w ich miejsce świeżo po kąpieli, a Katia marszcząc nos, powiedziała mu, że śmierdzi. Nadwrażliwość na zapachy była u dziewczyny wręcz oczywista.
Wiedział, że ona sama w ogóle tego nie zauważa, jednak on pamiętał te wszystkie objawy. Miał rok, aby dzień w dzień wspominać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół ciąży swojej żony. Spodziewał się w końcu znaleźć wytłumaczenie, jakiś punkt, dlaczego to wszystko potoczyło się tak źle. Ulga przyszła dopiero wtedy, kiedy zrozumiał, że nikt nie miał wpływu na to, co się stało. Po prostu życie dało mu brutalną lekcję, którą teraz zamierza wykorzystać. Uśmiechnął się delikatnie, wsiadając z powrotem do samochodu i uruchamiając silnik, aby ruszyć w dalszą drogę.
***
Anze leżał na podłodze w pokoju Domena, trzymając nogi oparte wysoko na ścianie. Patrzył, jak młodszy chłopak sięga po kolejne piwo, którym zalewał się od ponad godziny. Zastanowił się krótko, kiedy ich kontakty tak bardzo się poprawiły. Pewnie, zawsze dobrze się dogadywali, jednak to Cene był jego najlepszym przyjacielem, kiedy sytuacja między nimi się skomplikowała, to Peter wskoczył na miejsce swojego brata, po prostu rozumiejąc Anze i nie pytając o nic więcej. Po krótkim namyśle stwierdził, że wpływ na to zdecydowanie miała Katia, która zawsze najlepiej dogadywała się z najstarszym bratem i to właśnie ona pociągnęła go w stronę Petera. Teraz, kiedy miał wybierać sam, nie było dziwnym, że wybrał Domena. Po pierwsze, chłopak był tak bardzo podobny charakterem do Katii, co w sumie nie było dziwne, patrząc na to, że byli oni bliźniakami. A po drugie, chłopak po prostu wszystko rozumiał i pozostawiał wszystkim wybór. Pewnie, mógł wysłuchać każdego, dać mu jakąś poradę, ale nigdy nikomu niczego nie narzucał i nigdy nie robił czegoś wbrew tej osobie, nie tak jak Peter, który wykorzystując swój wiek i fakt, że pośród wszystkich był najstarszy, często wybierał za kogoś.
- Masz zamiar się nachlać czy nachlać? - zapytał od niechcenia, bawiąc się telefonem.
- Pewnie nachlać - wzruszył ramionami Domen.
- Chcesz pogadać?
- Nie ma o czym. Po prostu mam ochotę profilaktycznie się zalać.
- Spoko. I wcale nie ma nic do rzeczy to, że posprzeczałeś się z Masą?
- Oczywiście, że ma. Człowiek zawsze chla profilaktycznie w samotności, kiedy wszystko go przerasta.
- Może masz rację - westchnął po chwili Anze. - Rzuć mi to piwo.
- Ja zawsze mam rację - mruknął chłopak, schylając się po puszkę i rzucił ją na ślepo w stronę przyjaciela, nie odrywając nawet wzroku od laptopa. - Masie w końcu przejdzie. Zawsze jej przechodzi. Często jest po prostu trudna do zrozumienia.
- Kobiety - westchnął, bawiąc się puszką.
- Kobiety - potwierdził młodszy, otwierając kolejną porcję alkoholu dla siebie. - Nie baw się alkoholem, kumplu. To nie zabawka. To bardzo poważna sprawa.
Anze zaśmiał się cicho, ale otworzył puszkę, przypominając sobie, jak w okresie nastoletniego buntu uwielbiał słyszeć dźwięk otwieranej puszki. Tym razem jednak brzmienie nowej przychodzącej wiadomości z jego telefonu, przeszkodziło mu w usłyszeniu tego. Zerknął na telefon, marszcząc brwi, kiedy zobaczył nieznany numer. Szybko otworzył wiadomość i przeczytał ją, a z każdym słowem jego oczy powiększały się coraz bardziej.
Norwegia już kiedyś was połączyła. Nie zepsuj tego, chłopaku i jedź do niej natychmiast, póki nie jest jeszcze za późno.
- Ja pierdole - niemal wrzasnął, wybiegając z pokoju jak oparzony.
- Co jest? - krzyknął za nim zdziwiony Domen.
Zaklął głośno, kiedy nie dostał odpowiedzi i leniwie zwlókł się z łóżka, idąc powoli za chłopakiem, ponieważ w głowie porządnie mu huczało. Zastał przyjaciela w salonie, wywalającego w komody wszystkie albumy ze zdjęciami.
- Stary, już je przeglądałeś - mruknął niewyraźnie.
- Spójrz - rzucił mu telefon, który ledwie złapał.
- Kurwa, ostrości nie mogę złapać - jęknął nastolatek, ale przeczytał wiadomość, która momentalnie go otrzeźwiła. - Norwegia? Katia jest w pierdolonej Norwegii? Od kogo to dostałeś?
- Nie wiem, nie ma żadnego podpisu, nic.
- Na co ma być niby za późno? I czemu Norwegia już kiedyś was połączyła?
- Nie wiem na co może być za późno, naprawdę nie mam pojęcia - rzucił chłopak, przerzucając zdjęcia. - Mam! Wakacje w Norwegii, pamiętasz? Byliśmy wtedy jeszcze takimi gówniarzami.
- No było coś takiego - stwierdził, przejmując od chłopaka zdjęcie, na którym stała gromadka dzieci, szczerząc się do obiektywu. - To my, nie?
- Tak, to my - Anze wstał, pokazując palcem na poszczególne osoby na fotografii. - To jesteś ty, stoisz obok jakiegoś chłopaka, którego totalnie nie pamiętam. Tutaj Peter i Cene. Ja jestem tutaj, a Katia stoi tuż obok mnie, widzisz?
- I co, pojedziesz teraz do Norwegii?
- Oczywiście, nie ma ani chwili do stracenia. Jestem debilem, że wcześniej na to nie wpadłem - krzyknął, będąc już w korytarzu, jednak po chwili jego głowa znowu znalazła się w salonie. - Posprzątasz tutaj wszystko, nie? Nie chcę, żeby twoja mama się zdenerwowała.
- Pewnie - wzruszył ramionami, a po chwili słyszał tylko silnik samochodu, wyjeżdżającego z posesji. - Jak zwykle ja mam sprzątać.
Pozbierał szybko porozrzucane po salonie zdjęcia i uporządkował je w komodzie na tyle dokładnie, aby mama nie mogła mieć pretensji, że znowu wszędzie panuje nieporządek. Następnie wrócił do siebie do pokoju, spokojnie kończąc oglądanie filmu i dopił cały alkohol, łącznie z piwem przyjaciela, którego ten nie zdążył upić ani łyka oraz whisky taty, którą kiedyś zwędził mu z barku. I nawet jeśli po kilku chwilach naszła go ochota na wymioty, po prostu to zrobił, nie przejmując się Masą, która szarpała go, aby się ogarnął i mamą, wrzeszczącą na niego za to, że pozwolił Anze wyjechać bez żadnego słowa wytłumaczenia. A przecież nie wszyscy musieli znać prawdę, nie? Katia się znalazła, to było najważniejsze. Teraz zakochani niech podejmują swoje wybory. I przynajmniej miał sojusznika w ojcu, który stał za wściekłymi kobietami i próbował ukryć łzy śmiechu.
CZYTASZ
Bezdenność | Anze Lanisek | zakończone
FanfictionChlał całą noc, a później cały dzień. Następną dobę dochodził do siebie. Potem poszedł na trening, jego skoki były koszmarne, a on rozpływał się, pomimo ujemnej temperatury na zewnątrz. Czuł gorącą krew, płynącą jak wodospad w jego żyłach. Pełną jak...