osemnajst (18)

131 12 2
                                    

Weszła cicho do domu, wiedząc, że rodzina z pewnością już śpi. Była w końcu prawie pierwsza w nocy. Zatoczyła się lekko, wpadając na stolik. Syknęła głośno, słysząc hałas, jaki zrobiła. Mimo wszystko udała się do swojego pokoju, zastając go dokładnie w takim samym stanie jak wtedy, kiedy kilkanaście dni temu wybiegła z domu po kłótni z rodzicami.

Położyła się na łóżku, tępo patrząc w sufit. Wszystko się spieprzyło i nie miała gdzie się podziać, ale z pewnością nie chciała być tutaj. Parsknęła cicho, zdając sobie sprawę, że jeszcze bardziej nie chciała znaleźć się w mieszkaniu Anze. Przekręciła się na łóżku, od razu tego żałując, kiedy poczuła ostrą żółć w gardle. Przełknęła głośno, podnosząc się do pionu. Nie zjadła dzisiaj dużo, jednak zdecydowanie przesadziła z alkoholem. Ciągle jednak było jej mało.

Na czworakach ruszyła w stronę biurka, z dolnej szufladki wyciągając kilka tabletek. Połknęła wszystkie na raz, aby po chwili uderzyć głową w podłogę. Chciała nic nie czuć, a tymczasem rozsadzały ją uczucia. Doszedł do tego tępy ból głowy, przez co przeklęła głośno. Poczuła, że ma problem z oddychaniem, dlatego podniosła się, wychodząc z pokoju. Nie myślała już o tym, aby zachowywać się cicho. Zbiegła po schodach, potykając się co chwilę.

- Katia? - usłyszała za sobą głos. - Co ty robisz?

- Zostaw mnie, Cene - burknęła, jednak brat mocno złapał ją za ramię i pociągnął. - Kurwa, Cene, odpierdol się.

- Nie, nie, nie - szepnął chłopak. - Kurwa, Katia, proszę, powiedz, że nie zrobiłaś tego co on. Tato, to Katia!

Pan Prevc zbiegł po schodach, zawiązując szlafrok. Na piętrze zaświeciło się światło, a dziewczyna zaklęła. Wiedziała, że zaraz na korytarzu pojawi się również jej matka. Zrobiła jedyną rzecz, która przyszła jej teraz do głowy. Wyrwała ramię z uścisku Cene, drugą ręką mocno uderzając go w twarz. Jego nos zaczął krwawić, więc chłopak automatycznie się odsunął. Otworzyła drzwi, wybiegając z domu, co zrobił również jej ojciec. Nie zdążył złapać jej tylko dlatego, że zatrzasnęła bramkę. 

Zatoczyła się, ciągle biegnąc przed siebie. Zimny deszcz obmywał jej twarz, mieszając się z gorącymi łzami na jej twarzy. Zwolniła, kiedy wiedziała, że nikt jej już nie powstrzyma przed ucieczką. Nałożyła kaptur na głowę, zmierzając w ciemność. 

***

Tańczę z twoją sylwetką w miejscach, gdzie się spotykaliśmy, próbuję znaleźć cię w księżycu. Paryż już nigdy nie będzie dla mnie taki sam, kiedy wszystkie ulice wołają twoje imię, więc ukrywam się w zatłoczonych miejscach.

Obserwował dziewczynę od dłuższego czasu, jednak już po krótkiej chwili wiedział, kim ona jest. Nie mógł ukryć zaskoczenia, widząc jej stan. Tańczyła z wieloma facetami, kusząc ich swoim ciałem. Później po prostu ich zostawiała, zmierzając do baru i pijąc dużo silnych trunków. Sporadycznie znikała w barowej łazience, wracając z coraz bardziej zamglonymi oczami i zamroczonym umysłem. 

Ocierała się o ciało wysokiego blondyna, będąc bardzo pobudzoną. Pot lał się z jej czoła, jednak w ogóle się tym nie przejmowała. Chłopak z którym tańczyła śmiał się głośno, najwyraźniej też wiedząc, że dziewczyna nie jest świadoma tego, co robi. Nagle podniosła głowę, zlęknionym spojrzeniem mierząc całą salę. Oparła się ciężko o blondyna, który natychmiast zaczął protestować. 

- Ej, słonko, ale nie odpływaj.

- On też mówił do mnie słonko - opowiedziała sennie.

- Kto? 

- Chłopak z piosenki.

Dawno, dawno temu mieliśmy to wszystko, gdzieś po drodze to straciliśmy. Patrzyliśmy jak to się rozpada cegiełka po cegiełce, dzisiejszej nocy jestem zepsuta, kochanie nikt nie może mnie naprawić. Tylko ty, tylko ty, nikt nie może mnie naprawić, tylko ty, tylko ty, tylko ty, nikt nie może mnie naprawić, tylko ty.

Wstał, obawiając się, że dziewczyna już długo nie wytrzyma. Blondyn najwidoczniej się przestraszył, sadzając dziewczynę na wysokim krześle i szybko odchodząc. Zdecydowanie spodziewał się upojnej, niezapomnianej nocy, a nie niańczenia naćpanej nastolatki. Szybko do niej podszedł, widząc, jak ta zsuwa się z siedziska. Złapał ją w ostatniej chwili. 

Katia była całkowicie nieświadoma tego, co się dzieje, ciągle powtarzała tylko tekst piosenki, która aktualnie była grana. Wsłuchał się w tekst, wzdychając cicho. Zdecydowanie nie był tym, który mógł naprawić dziewczynę. Każda nastolatka będąca aktualnie w tym parszywym miejscu, była zagubiona i chciała zapomnieć o nim. Tym, który jeszcze niedawno był wszystkim, a okazał się niczym. A mimo to, tylko on był w stanie je naprawić.

Czy puściłam twoją rękę dla zamku zrobionego z piasku? A on przepadł w nieznane, podążałam za słońcem by być samotną wśród wszystkich. Rozglądam się po zatłoczonych miejscach.

Chwycił ją mocniej, podnosząc w swoich ramionach. Dziewczyna całkowicie mu się poddała. Zaprowadził ją na górne piętro, otwierając jedne z wielu drzwi. Położył ją delikatnie na łóżku, nie wiedząc co robić dalej. Usiadł obok, decydując się na nieprzespaną noc, aby czuwać przy dziewczynie.

***

Peter krzyknął głośno, uderzając pięścią w ścianę i rzucając telefonem. Domen popatrzył na brata ze strachem w oczach, lecz szybko ruszył w stronę starszego, kiedy ten odwrócił się, a w jego oczach lśniły łzy. 

- Katia wróciła do domu - rzucił krótko. 

- Mówiłem jej, żeby wróciła i nie robiła żadnych głupot... - zaczął, lecz Peter pokręcił nerwowo głową i przerwał mu.

- Była totalnie pijana i naćpana. 

- Naćpana? - powtórzył cicho po bracie. 

- Nie chcieli nam tego w ogóle mówić, a już z pewnością nie przed konkursem, jakby to było najważniejsze - prychnął. - Wybiegła z domu po drugiej w nocy i do tej pory nie mogą jej znaleźć, a telefonu oczywiście nie odbiera. 

Popatrzyli na siebie w milczeniu, nie wiedząc co robić. Dopiero po chwili Domen podszedł do szafy, szybko wrzucając swoje rzeczy do sportowej torby. 

- Co ty robisz? - zapytał Peter. 

- Nie będę tutaj siedział, kiedy moja siostra może leżeć ledwie żywa w jakimś rowie - warknął, odrzucając spakowaną już torbę. - Jednak najpierw zrobię jeszcze jedną rzecz. 

Wybiegł z pokoju, a Peter ruszył za nim, klnąc siarczyście. Wiedział co chce zrobić młodszy, kierując się strachem o siostrę i impulsywnością. Wpadł do pokoju Anze tuż za bratem, jednak nie zdążył na czas. Lanisek poddawał się silnym kopnięciom nogi Domena, leżąc na podłodze i zasłaniając tylko twarz dłońmi. 

- Co zrobiłeś mojej siostrze, ty pierdolony skurwysynu? - wrzeszczał nastolatek, nie przestając znęcać się nad chłopakiem. - Gdzie ona jest?

Peter odciągnął go, popychając w stronę drzwi. Anze ledwie podniósł się do pionu, opierając się o ścianę. Wypluł krew z ust, wściekle patrząc na Prevców, którzy wychodzili z pokoju. 

- Pewnie pieprzy się z kolejnym swoim przydupasem! Takie jak ona właśnie to robią, same z chęcią pchają się wszystkim do łóżek - warknął. 

Domen, chociaż chwilę wcześniej zszokowany i przestraszony tym, co zrobił, rzucił się wściekle na chłopaka. Wyprzedził go starszy, podchodząc do Anze i zamaszystym ruchem pięści uderzając go w twarz. Stracił nad sobą kontrolę, uderzając na oślep. 

- Już, dość! Przestań - wrzasnął Domen, szarpiąc chłopakiem i wypychając go z pokoju. 

Głośno zatrzasnął za nimi drzwi, zostawiając wciąż leżącego na podłodze i krwawiącego Anze, po którego policzku spłynęła jedna mała łza. 


Bezdenność | Anze Lanisek | zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz