Cześć. Wróciłam.
Pewnie nie na długo, ale obiecałam sobie, że zakończę tę książkę i zrobię to. Wrzucę teraz trzy rozdziały i to będzie właśnie definitywny koniec. Mam nadzieję, że być może ktoś jeszcze czeka i ktoś chętnie je przeczyta.
Miłego czytania!
***
- Cieszę się, że wszystko sobie z nimi wyjaśniłeś. I aż mi przykro, że wyjeżdżamy. Myślę, że mielibyśmy w twoich rodzicach ogromne wsparcie.
- Sądzę, że nie chcieliby popełnić w stosunku do wnuka tych samych błędów, co w stosunku do syna - westchnął chłopak. - Dobrze, że w końcu zauważyli, jak toksycznymi byli ludźmi.
- Chciałbyś tutaj zostać? Odbudować kontakt? - zapytała cicho, widząc, że chłopaka ewidentnie coś gryzie.
Anze nie odezwał się, delikatnie wzruszając ramionami. Zaprzestali rozmowy, będąc coraz bliżej rodzinnego domu dziewczyny. Lanisek zaparkował samochód i wyłączył silnik, jednak nie był skłonny do wyjścia z samochodu.
- Będą próbowali cię zatrzymać na siłę - powiedział w końcu ze ściśniętym gardłem. - Wiedzą o wszystkim, o tym dlaczego wpadłaś w moje ramiona, o naszych początkach. Wiedzą o nas.
- Anze...
- Nie, posłuchaj mnie. Moi rodzice nie wiedzieli o niczym, dla nich to była po prostu jasna wiadomość, że będziemy rodzicami, zakładamy własną rodzinę i nie chcemy robić tego tutaj. Pewnie myślą nad tym, dlaczego podjęliśmy taką decyzje, ale tego nie analizują. Twoi rodzice będą chcieli zatrzymać tutaj ciebie i naszego synka, żeby mieć nad wami kontrolę. Będą widzieć wszystko co najgorsze we mnie i mnie obwiniać za wszystko.
- Jakie to ma w tym momencie znaczenie?
- Kochanie, nie chce tutaj zostawać. Nawet jeśli moi rodzice się zmienili, to ja nie mam z nimi żadnej więzi, ale co, jeśli ty będziesz musiała spalić za sobą mosty? Twoi rodzice będą wściekli. Nie chce, żebyś musiała między nami wybierać.
- Anze, ja nie idę tam po to, aby im się tłumaczyć. Nie będę nikogo wybierać i nie będę z nikim się kłócić. Idę ich poinformować o tym, że zaczynam nowe życie. Z tobą i naszym synkiem. I nic nie jest ważniejsze od was, rozumiesz? Nie obchodzi mnie jak potoczy się teraz sytuacja. Jutro już nas tutaj nie będzie.
Chłopak nachylił się, aby czule ucałować jej wargi. Czuł przez pocałunek, jak wargi dziewczyny unoszą się w uśmiechu, który zdecydowanie chciał oglądać przez resztę swojego życia. Dziewczyna w końcu przerwała pieszczotę i wysiadła z samochodu, tym samym zmuszając go do tego samego.
Sami do końca nie wiedzieli czego dokładnie mają się spodziewać, lecz ruszyli w stronę domu, po prostu wchodząc do środka. Widzieli światło świecące się w salonie, dlatego też od razu tam skierowali swoje kroki. Mieli racje, bo to właśnie tam znajdowali się najbliżsi dziewczyny, którzy natychmiast rzucili się w ich stronę, gdy ci tylko przekroczyli próg.
- Katia, moje dziecko, córeczko - płakała matka dziewczyny, porywając ją w swoje ramiona, co po chwili uczynił również Dare, mocno ściskając obie kobiety.
- Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy. Odchodziliśmy od zmysłów. Tak bardzo cieszymy się, że jesteś cała i zdrowa, że jesteś tutaj z nami - szeptał mężczyzna, całując czoło córki.
Katia wzruszyła się, pierwszy raz w życiu widząc łzy w oczach ojca. Po chwili została wypuszczona z uścisku, od razu wpadając w ramiona dwóch starszych braci i Miny, która uśmiechała się do niej szeroko. Kątem oka zauważyła, że Domen przytula teraz mocno Anze, który wcześniej stał w progu pomieszczenia. Chwilę później puścił chłopaka i podbiegł do siostry, podnosząc ją i okręcając kilka razy w powietrzu, dopóki Masa nie odciągnęła go, mówiąc, że zaraz ją udusi.
- Nigdy więcej nam tego nie rób - powiedział ojciec dziewczyny, kiedy już wszyscy usiedli na kanapie. - Nie znikaj bez słowa.
- Nie zrobię tego - powiedziała, ściskając dłoń swojego ukochanego, który siedział obok niej. - Jednak musimy wam z Anze o czymś powiedzieć.
- Kochanie, my już wszystko wiemy. Nie musicie do tego wracać. Damy sobie radę, teraz będziemy już wszyscy razem, pójdziecie na dobrą terapię, powoli będziecie wracać do siebie i do sportu. Poradzimy sobie.
- Nie, mamo, proszę, daj mi mówić - zaprotestowała dziewczyna. - Nie wrócę już do sportu. Anze pewnie kiedyś tak, wtedy, kiedy będziemy mieli już wszystko poukładane i kiedy będzie gotowy. Jednak nie o tym chcieliśmy wam powiedzieć. Chcemy powiedzieć wam o kilku decyzjach, które podjęliśmy razem.
- Zrezygnowałaś z pływania? Przecież to było całe twoje życie! Nie możesz z tego zrezygnować! - od razu zaprotestowali jej rodzice.
- Posłuchajcie jej przez chwilę! - powiedział głośno Peter.
- Nie! Katia, jestem twoją matką i wiem co dla ciebie dobre! Nie pozwolę ci zniszczyć tego, na co tak długo pracowałaś!
- Mamo! To, na co tak długo pracowałam prawie mnie zabiło! Ta chora presja, chęć pokazania siebie i niespełnione ambicje wszystkich wokół sprawiły, że ja i Anze sięgnęliśmy po to gówno! Zważ na to, że jestem dorosła! W dodatku sama będę niedługo matką, więc wiem, co dla mnie i dla mojej rodziny najlepsze!
Zapadła chwila ciszy, podczas której wszyscy patrzyli na Katię z szokiem wymalowanym na twarzy. W końcu poderwał się Domen i z głośnym okrzykiem rzucił się na dwójkę młodych rodziców, wrzeszcząc gratulacje i śmiejąc się jak nienormalny.
- Będę wujkiem! Będę kurwa wujkiem!
Peter zaśmiał się głośno, widząc poczynania brata, który aktualnie wybiegł z pokoju, aby ogłosić nowinę dwóm najmłodszym siostrom. Pokręcił z niedowierzaniem głową, ale sam podniósł się i mocno przytulił siostrę.
- Poradzicie sobie? - zapytał cicho.
- Oczywiście, że sobie nie poradzą! Jak to jesteś w ciąży? Kiedy to się stało? Przecież te wszystkie substancje, które zażywałaś...
- Nasz synek przeżył, jest silny i zdrowy. To prawdziwy cud. Moglibyście chociaż spróbować się tego cieszyć - warknęła, wściekła na rodziców.
- Słuchajcie, wiem, że jesteście zaskoczeni. My też byliśmy. Jednak tak jak mówi Katia, to prawdziwy cud. Wiem, że jesteśmy młodzi, ale damy sobie radę. Przeżyliśmy już swoje, znamy wartość wszystkiego, co mamy. Kochamy się i damy naszemu dziecku wszystko, czego będzie potrzebowało. I chcemy zacząć to wszystko od początku, zamknąć za sobą etap bólu. Dlatego zdecydowaliśmy się na wyprowadzkę.
- Jak to wyprowadzkę? Dokąd?
- Do Londynu - kontynuował Anze. - Chcemy być w końcu razem na prawdę, zacząć nowe życie i założyć rodzinę.
- Wy sobie chyba żartujecie. Jak chcecie dać sobie radę całkowicie sami, w nieznanym kraju, bez nikogo, kto będzie dla was wsparciem? Nie zgadzam się na to. Katia, zostajesz tutaj. Urodzisz to dziecko, damy radę je wychować, będzie tutaj miało wszystko, czego potrzebuje.
- Błagam cię! - zakpiła dziewczyna. - Zrozumcie w końcu, że to jest już postanowione. W Londynie czeka na nas przyjaciel, który wskoczy za nas w ogień, mieszkanie, które będzie naszym kątem. Mamy pieniądze, mamy plany i marzenia, a przede wszystkim mamy siebie. Cokolwiek teraz nie powiecie, niczego to nie zmieni.
- Chcieliśmy być po prostu szczerzy w stosunku do was. Nie uciekać, nie wymykać się, jak niedojrzali gówniarze. Wiemy co robimy - poparł swoją ukochaną.
- To głupota!
- Mamo! - wtrącił się Peter. - Oni mają rację. Mają swoje życie i swoje plany, jak każdy z nas. Poradzą sobie, widziałem od początku to, czego nie widział nikt. Oboje są za sobą jak nikt inny.
- Zgadzam się - odezwał się niespodziewanie Cene, sprawiając, że wszyscy popatrzyli w jego stronę. - Każdy z nas musi od nowa poukładać swoje życie i zamknąć za sobą pewien etat.
CZYTASZ
Bezdenność | Anze Lanisek | zakończone
Fiksi PenggemarChlał całą noc, a później cały dzień. Następną dobę dochodził do siebie. Potem poszedł na trening, jego skoki były koszmarne, a on rozpływał się, pomimo ujemnej temperatury na zewnątrz. Czuł gorącą krew, płynącą jak wodospad w jego żyłach. Pełną jak...