Przepraszam, że rozdział pojawia się po tak długim czasie. I nie obiecuję, że następne będą pojawiać się częściej. Mam naprawdę ciężki okres w życiu, ale postanowiłam, że doprowadzę tę książkę do końca i zrobię to.
Miłego czytania, zostawcie po sobie jakiś ślad! :) I oczywiście najwspanialsze życzenia na Nowy Rok! Bądźcie szczęśliwi, kochani.
***
Widział łzy w oczach dziewczyny, kiedy ta wychodziła z pływali, dlatego szybko wysiadł z auta, podbiegając do niej.
- To dobre łzy - zapewniła go szybko, mocno się w niego wtulając. - Nie spodziewałam się, że wokół mnie jest tak wiele ludzi, którzy chcą mojego dobra. Sztab był taki wyrozumiały, sami doradzili mi zakończenie kariery, jednocześnie obiecując, że świat sportu nigdy o mnie nie zapomni. To było takie cudowne. I nie sądziłam, że ktoś może cieszyć się tak bardzo z mojej ciąży. Trener nie ukrywał radości i powiedział, że będziemy najlepszymi rodzicami, nawet jeśli był zszokowany naszym związkiem.
- Cieszę się, że wszystko dobrze się ułożyło - złożył na ustach dziewczyny szybki pocałunek.
- Jutro mają podać do prasy informacje o zakończeniu przeze mnie kariery. To ciągle nieco smutne, ale teraz będzie już tylko lepiej, prawda?
- Prawda - potwierdził z uśmiechem. - Czekają nas jeszcze tylko dwie okropnie ciężkie rozmowy.
- Powinniśmy zadzwonić do Petera i poprosić, aby przyjechał do rodziców. W końcu łatwiej powiedzieć od razu im wszystkim niż tłumaczyć wszystko każdemu z osobna.
- Rzeczywiście nie przemyślałem tego, że Petera może nie być w domu rodzinnym - skrzywił się. - Zadzwonię do Domena, co? Załatwi to.
Dziewczyna zgodziła się, kiwając głową i już po chwili Anze wyjechał z parkingu przy pływalni, kierując się w nieznaną Katii stronę. Jednocześnie wybrał numer najmłodszego Prevca i ustawił telefon na tryb głośnomówiący. Nie musieli długo czekać, aż chłopak odbierze połączenie.
- Miałem przez ciebie totalnie przesrane - powiedział na wstępie, wprawiając Anze w lekkie wyrzuty sumienia.
- Co się stało?
- Wyjechałeś, kiedy byłem totalnie zalany, praktycznie niczego mi nie tłumacząc. Kilka godzin po twoim przyjeździe Masa zastała mnie zarzyganego w pokoju, wrzeszcząc tak głośno, że jestem nieodpowiedzialnym dupkiem, że przybiegła matka. Szybko zauważyły twoje rzeczy i zaczęły wypytywać, gdzie jesteś, ale nie mówiłem im prawdy, bo przecież wszyscy byliby wstanie zapierdalać za tobą do tej pieprzonej Norwegii. Więc dostałem jeszcze większy opierdol, nie pomogło nawet to, że ojciec się za mną wstawił. Nikt się teraz do mnie nie odzywa, wielkie dzięki, stary.
- Przepraszam, chłopaku - powiedział Lanisek, naprawdę żałując, że w wirze nowych informacji zapomniał o bezpiecznym ogarnięciu przyjaciela.
- Wybaczam ci tylko ze względu na Katię - odpowiedział łaskawie. - Jesteś w tej Norwegii? Znalazłeś ją?
- Właściwie, jesteśmy już w Słowenii.
- Co? Katia jest z tobą? - wrzasnął chłopak.
- Jestem - odezwała się ze śmiechem dziewczyna.
- Naprawdę nie wierzę. Cholera jasna, Katia, tęskniłem jak szalony. Przyjedziecie do nas?
- Wieczorem - odpowiedział Anze. - I właśnie dlatego dzwonię.
- Nie, nie przygotuję gruntu. Myślę, że matka mogłaby zabić mnie miotłą, gdybym wyszedł ze swojego pokoju.
- Nie, Domen, nie będzie żadnego szykowania gruntu. Po prostu chcemy wam wszystko wyjaśnić, bo wszystko się teraz zmieni. I chcielibyśmy, żeby był przy tym Peter.
CZYTASZ
Bezdenność | Anze Lanisek | zakończone
FanficChlał całą noc, a później cały dzień. Następną dobę dochodził do siebie. Potem poszedł na trening, jego skoki były koszmarne, a on rozpływał się, pomimo ujemnej temperatury na zewnątrz. Czuł gorącą krew, płynącą jak wodospad w jego żyłach. Pełną jak...