— To powiesz mi w końcu, co się stało? — Dylan spojrzał na Clarence'a pytająco.
Minęła dobra godzina od momentu, w którym Hive raczył przyjść do domu przyjaciela. Jedna godzina, w której obydwoje zaczęli odczuwać, jak bardzo tęsknili za starymi czasami, a mimo to nadal coś nie grało. Nadal czuli pewien zgrzyt i to wcale nie taki mały.
— Nic się nie stało. Dlaczego coś miało się stać? — prychnął Clarence, uparcie patrząc w ekran telewizora.
Dylan patrzył przez chwilę na przyjaciela, po czym zacisnął zęby i wyłączył grę. Pierwszy raz w życiu miał tak dobry wynik, dzięki któremu mógłby ograć Clarence'a, z czego nie skorzystał. Ale czego nie robi się dla przyjaciół?
Clarie spojrzał na niego z wyrzutem, posłusznie odkładając pada, na stół przed nimi.
— Zdajesz sobie sprawę, że zaprzepaściłeś możliwie jedyną szansę na wygranie ze mną? — Clarence uniósł pytająco brew, patrząc na coraz bardziej ponurego chłopaka.
— Och zamknij się. Jeszcze nie raz cię pokonam. A teraz gadaj — zbulwersowany Dylan zaplótł dłonie na torsie, wyczekując.
— Ale co ja mam ci niby powiedzieć? Ładny dziś dzień? — parsknął pod nosem zestresowany. Chociaż starał się wyglądać na wyluzowanego, Dylan po tylu latach bezproblemowo wyczuł, że coś było nie tak.
— Nie ośmieszaj się... Oboje dobrze wiemy, że czegoś mi nie mówisz.
— Skąd takie przypuszczenia? — bąknął Clarie, udając rozczarowanego i oburzonego insynuacjami przyjaciela, choć ten miał kompletną rację.
— Och, pomyślmy. Hmm... najpierw nie możesz się spotkać, a potem tego samego dnia dzwonisz i prosisz o spotkanie. Molly się martwi i mało mi głowy nie urwała...
— Okej, już wiem, o co ci chodzi — przerwał Dylanowi Clarence, lecz to nie powstrzymało blondyna, który nadal ciągnął swój wywód.
— ... nawet zapomnijmy o tym, że powiedziałem do niej Melissa, ale po jaką cholerę broniłeś mi jej cokolwiek powiedzieć? Co nagle nie chcesz się z nią widzieć? O co ci człowieku tak naprawdę chodzi? Czego ty chcesz od życia, co? A teraz udajesz, że wszystko jest w porządku, a do jasnej cholery, nie jest. Przecież widzę, jak się stresujesz, idioto. Kłamca z ciebie marny, więc łaskawie masz powiedzieć mi, o co chodzi.
Clarence przez chwilę się nie odzywał, patrząc, jak jego przyjaciel wziął głęboki wdech. I co miał mu teraz powiedzieć? Że jest cholernym wnukiem Śmierci, który musi całować truposze? Po takim wyznaniu Dylan zdecydowanie wysłałby go do psychiatryka, bez chwili zawahania.
— Chciałem się spotkać z tobą, bez Molly, bo chciałem spędzić czas tak, jak kiedyś, ale ty zawsze doszukujesz się drugiego dna tam, gdzie go nie ma. I wyobraź sobie, że musiałem rodziców zawieźć na spotkanie z, sam nie wiem, kto to był, bo ojcu samochód się popsuł — warknął Clarie, starając się włożyć w to całe oburzenie, jakie mógł z siebie wykrzesać.
Dylan przez chwilę wpatrywał się w przyjaciela, szukając, choć odrobiny fałszu, której o dziwo chyba nie znalazł. Clarence czuł się okropnie ze świadomością, że musi go okłamywać, bo tak powiedziała dziewczyna, której nawet dobrze nie znał!
— Nadal coś kręcisz. — Dylan zmrużył oczy, wciąż nie dowierzając.
Clarence przez ułamek sekundy był pewien, że będzie musiał się wygadać, że Dylan go przejrzał. Na szczęście, zanim się odezwał, jego umysł doznał nagłego, rzadko spotykanego olśnienia.
— Fakt, jest coś, czego nie chciałem ci mówić. Wiem, że się wściekniesz, więc wolę to zachować dla siebie.
— Nie kręć, tylko mów.
CZYTASZ
Monster Among Man ✔ (Planowana korekta)
ParanormalZastanawiałeś się kiedyś, dlaczego niektórzy twoi nauczyciele nigdy nie chorują? A może któryś z twoich znajomych czuł intensywny zapach gardenii ogrodowych albo widział na niezachmurzonym dla innych niebie pioruny? Może tak naprawdę ludzie, którzy...