5. W sumie jest spoko + Podziękowania

11 1 16
                                    

— I jak było na spotkaniu z Ablem? — zapytał Clarence Dylana dwa tygodnie później. 

Śmierć miała niemałe problemy ze znalezieniem ojca Dylana, który wręcz do perfekcji opanował ukrywanie się przed nią i przed całym światem. Tak naprawdę, gdyby sam nie stawił się w Pałacu, nadal nikt nie wiedziałby, gdzie się podziewał. 

— Po latach i tych wszystkich rewelacjach jest zdecydowanie fajniejszy, niż kiedyś myślałem. Wydaje mi się, że miałem zakrzywiony obraz ojca przez te wszystkie lata. 

Clarence przepchnął drabinę, na której siedział jego przyjaciel o kilka centymetrów dalej. Chwilę później łapał zrzucane przez niego książki z najwyższej półki, a tak naprawdę życiorysy ludzi, które nie były podpisane. Panowie, żeby w całym tym rozgardiaszu spędzać ze sobą nadal trochę czasu i żeby móc normalnie rozmawiać, stwierdzili, że przecież mogą razem pracować.

Z takim oto pomysłem tydzień temu poszli do Śmierci. Clarence niechętnie się tam udał. Nie mógł na nią spojrzeć tak, jak wcześniej, nie po tym, gdy powiedziała mu, że to przez niego Molly umarła. Ku ich zaskoczeniu, kobieta zgodziła się na ten pomysł i trzy razy w tygodniu dwie godziny Clarence poświęcał na prace z przyjacielem pośród kurzu starych tomów. 

Śmierć tą decyzją chciała nieco udobruchać Clarence'a. Wiedziała, że nie cofnie czasu i nie zmieni wypowiedzianych słów. Aż takiej mocy nie miała, niestety. A skoro potrzebował rozmów z przyjacielem, dostał taką możliwość. W końcu był jej wnukiem, a ona tak zniszczyła ich świeżą jeszcze relację. 

—Jak zakrzywiony? — zdziwił się Clarence, pobieżnie przeglądając pożółkłe nieco kartki w twardej granatowej oprawie. 

— Normalnie. Śmierć może usuwać wspomnienia i je zmieniać, to przecież zrobiła z Nathalie. Więc mam wrażenie, że mogła coś zrobić z moimi — wyjaśnił cierpliwie Dylan i zszedł z drabiny. 

Miał już po dziurki w nosie tej biblioteki i notowania tego wszystkiego. Najpierw musiał to poukładać względem dat zgonów. Później będzie musiał zrobić z tego jeden wielki spis ludzi zmarłych. Co prawda, było kilka mniejszych, każdy spis na jeden wiek, ale nie było tam wszystkich, niektórych pomijano, a on musiał to sprostować. Clarence na szczęście siedział w tym razem z nim. 

— Może ja też mam jakieś zakrzywione spojrzenie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio z rodzicami rozmawiałem. Mam wrażenie, że mnie unikają — odezwał się po chwili ciszy Clarie. 

— Mają dużo roboty. Co chwilę dostają jakieś zlecenia. Zresztą nie mógłbyś mieć zmienionych wspomnień. 

— Skąd ty to wszystko niby wiesz? — zapytał zaskoczony mulat, odkładając na bok książkę i patrząc z zaskoczeniem na przyjaciela. Jakim cudem on odnajdował się w każdej sytuacji i zawsze ustawił się tak, że wiedział wszystko?

— Widzisz, drogi przyjacielu, zamiast obrażać się na Śmierć, a mam o co, wolę z nią porozmawiać — odparł Dylan, klepiąc Clarence'a po ramieniu. 

— To fajnie. Dlaczego nie mogłaby mi zmienić wspomnień? 

— Bo ciężko zmienia się wspomnienia Dzieciom Śmierci, a ty jesteś jej wnukiem i macie ten sam kolor — powiedział te dwie ostatnie rzeczy tak, jakby to miało wszystko wyjaśnić. 

— I co w związku z tym? — Clarie uniósł pytająco brwi. 

— Zawsze myślałem, że to ty jesteś tym mądrzejszym. Chyba się przeliczyłem. — Westchnął teatralnie, za co Clarence zdzielił go po głowie. — Nie jestem pewien, ale mam wrażenie, że ona nie może zmienić twoich wspomnień. To, że macie ten sam kolor coś zmienia, na twoim miejscu zacząłbym szukać innych talentów, może jakąś moc odziedziczyłeś? — Dylan sugestywnie poruszył brwiami, na co Clarie tylko pokręcił głową. 

Monster Among Man ✔ (Planowana korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz