jedenaście

4.1K 130 6
                                    

Vincent jest najlepszą osobą jaką w życiu poznałam. Spoglądam na niego i od razu na moje usta wpływa uśmiech. Mój ukochany, chwyta moją dłoń w swoją i przykłada do swoich ust całując ją.

Aktualnie siedzimy na jakiejś nudnej naradzie, na której muszę być, jako przyszła Luna stada, muszę poznać wszystkie wymagania i to wszystko. Nie ogarnę tego, ale dla Vincenta spróbuje. Dla niego zrobię wszystko. Kocham go.

Tak, dobrze widzicie.

Kocham go, całym moim sercem. Uświadomiłam to sobie po tym, jak zaproponował spotkanie z moją mamą. Wiem,że zawsze w każdej sytuacji mogę na niego liczyć. Od tej sytuacji minęło kilka dni. Nie powiedziałam mu jeszcze tego. Chcę to zrobić w odpowiednim momencie. Ale obiecuję,że on nastąpi już niedługo.

-Co o tym myślisz Diano?-pyta się mnie Vincent.
-To będzie dobry pomysł. Napewno reszcie watahy też się spodoba-mówię.

Vincent planuje zrobić koło domu watahy i domów wilkołaków miejsce gdzie wilkołaki mogłyby spotykać się w czasie wolnym.

-Czyli postanowione. Możecie zacząć budować-mówi Vincent-Koniec zebrania. Możecie sie rozejść.

Wszyscy wychodzą i zostaje ja sama z Vinnim. Gdy drzwi zamykają się za ostatnim wychodzącym wilkołakiem, Vincent, podnosi mnie z krzesła na którym siedziałam i sadza na stole przy którym odbywało się zebranie. Sam staje pomiędzy moimi nogami i się nade mną nachyla.

-Nareszcie sami-szepta mi do ucha. I delikatnie muska moje usta.

-Mhmm-mrucze i oddaje pocałunek. Zarzucam na jego szyje ręce, jedna ręka wędruje z karku w jego miłe, brązowe włosy, które uwielbiam. Natomiast jego dłonie są na moich biodrach, jednak długo tam nie pozostają, bo już po chwili, jedna z nich przemieszcza się na mój pośladek, a druga nadal zostaje na biodrach. Vincent przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, który mu udzielam od razu bez żadnego "ale". Język Vincenta wpada w moją jamę ustną i zaczyna walczyć z moim językiem o dominacje. Mogłam pomarzyć o wygraną, oczywiste było, że to przegram. Odrywamy się na chwilę od siebie by złapać odrobinę oddechu, po czym znowu rzucamy się na siebie.

-Jesteś gotowa?-Vincent pyta się mnie o najważniejszą rzecz. My nigdy się jeszcze nie kochaliśmy, ja nie byłam na to gotowa, a on pozwolił mi na to, za co jestem mu z całego serca wdzięczna. Czy jestem gotowa?

-Tak-szeptam cicho w jego usta. Tak, jestem gotowa. Znamy się już trochę i wiem,że mogę mu zaufać w tej sprawie. W jego oczach widzę ogniki szczęścia i miłości do mnie.

-Jak ja cię kocham, księżniczko-podnosi mnie łapiąc za pośladki i delikatnie podrzuca, żeby lepiej mnie ułożyć u siebie na rękach, ja natomiast zaplatam nogi wokół jego bioder, nadal mając jedną rękę w jego włosach, a drugą na karku. Vincent całując mnie wychodzi z sali narad i rusza razem ze mną na górę do naszej sypialni. Nie przestajemy się całować więc ja nie wiem czy mijamy kogoś na korytarzu czy nie, jednak szczerze mówiąc mam to głęboko w dupie, teraz liczy się tylko Vincent. Po mniej więcej kilkudziesięciu sekundach, Vinni przenosi mnie przez drzwi od naszej sypialni, po czym jak już się w niej znajdujemy, zamyka kopniakiem drzwi. Kładzie mnie na końcu łóżka i sam staje przede mną i ściąga koszulkę. Boże mój jaką on ma klatę! Czemu ja się tak długo broniłam przed bliskością z nim?! Jestem w raju! W moim podbrzuszu formuje się podniecenie i z sekundy na sekundy ono rośnie,a ja już czuje jaka jestem mokra.

Matko nigdy nie uprawiałam seksu, a cholera czuję się jak dziewczyna uzależniona od seksu. Dziewica z zapędami dziwki.

-Oh kochanie masz na sobie za dużo ubrań-mówi Vincent patrząc na mnie, w jego głosie słychać seksowną chrypkę, przez co moja mała aż pragnie go w końcu dostać.

-To zrób coś z tym-puszczam mu oczko. Jemu nie trzeba dwa razy powtarzać. Już po chwili wisi nade mną całując mnie w usta po czym jego wargi schodzą powoli na moją szyję. Odchylam głowę dając mu lepszy dostęp, a on to z radością wykorzystuje.

-Mogę cię oznaczyć?-pyta.

-Tak

Vincent wysuwa swoje kły po czym delikatnie wbija je moją szyje. Delikatnie mnie to zabolało, jednak nie jakoś bardzo jak to było opisywane w tych książkach. Już po kilku minutach Vincent wyciąga z mojej skóry swoje kły, po czym one chowają się, a mój mate całuje delikatnie to miejsce, gdzie mnie oznaczył. Nagle zachciało mi się tak cholernie spać. Ziewam, a Vincent patrzy na mnie zdziwiony.

-Spać mi się chce-mrucze po czym przyciągam do siebie Vinniego i już po chwili śpię objęta przez niego.

Perspektywa Vincenta

Diana śpi w moich ramionach, a mój kolega nadal pragnie jej miękkiego wnętrza chodź go jeszcze nigdy nie zaznał to go pragnie jak nic innego w życiu. Mogłem ja wcześniej oznaczyć, a nie teraz przed tą upragnioną chwilą.

~Jesteś głupi jak but~komentuje mój wilk

~Bądź,że cicho~

~Gdyby nie twój głupi zapęd już dawno było by po. Jesteś zrąbany. Jak ja z tobą wytrzymuje~warczy mój wilk

~Jakoś musisz~



^^

Jest kolejny w krótszym czasie, teraz wracamy na odpowiedni tor.



Królowa KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz