Pov's Mama Diany
-Anastazja!-słyszę krzyk mojego szefa.
O nie! Co ja znowu zrobiłam?!
Wstaje ze swojego fotela i ruszam do gabinetu Aleksandra De'Longhi.
Pukam delikatnie drzwi, po czym słyszę donośne proszę i wchodzę.-Wzywał mnie pan-mówię.
-Mój kuzyn nie jest zadowolony z wydanej książki, którą nadzorowałaś-mówi surowo-Chciał z tobą porozmawiać na ten temat dziś o 13 w restauracji Monopolian.
-Przepraszam pana za kłopot. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby to naprawić. Coś jeszcze?- pytam.
-Nie to tyle. Obyś naprawiła szkody, które wyrządziłaś-patrzy na mnie surowo, a ja z opuszczonym wzrokiem wychodzę z jego gabinetu.
Ja nie mogłam popełnić tak dużego błędu w jakiejś książce. To nie w moim stylu!
2 godziny później..
Wchodzę zdenerwowana do restauracji Monopolian. Jest punkt 13.00. w kącie restauracji zauważam mojego ostatniego klienta a kuzyna mojego szefa. Podchodzę do niego, a on od razu spogląda na mnie. Ma około 21 lat. Brązowe włosy i ciemne jak noc oczy. Jego spojrzenie wręcz świdruje we mnie dziurę.
-Dzień dobry, panie De'Longhi-mówię..
-Witam szanowną panią-odpowiada.
Siadam na krześle przed nim, po czym od razu podchodzi do nas kelnerka zalotnie spoglądając na mojego towarzysza. Jakiego to typowe.
-Co państwu podać?-pyta spoglądają to na mnie to na mojego niezadowolonego klienta. Na tym drugim jednak pozostawia coraz dłuższe spojrzenia.
-Ja poproszę małą czarną i szarlotkę-w końcu się odzywam. Wolę nie rzucać tego biednego mężczyzny na pożarcie bestią.
-Gorącą czekoladę i sernik-zamawia. Jestem trochę zdziwiona faktem, że taki mężczyzna pije gorącą czekoladę, ale kto co woli.
-Co się panu nie podoba w książce?-pytam przechodząc do rzeczy.
-Nie w tej sprawie chcę z panią porozmawiać.-odpowiada nieco się rozluźniając. Czuję się naprawdę skrępowana w jego towarzystwie.
-To o co chodzi?
-Chodzi mi o pańską córkę.-mnie zatyka. Coś się stało Dianie? Czy może wplątała się w jakieś kłopoty znowu?
-D..ia..nę?-wyjąkuje.
-Tak. Chciałbym się z nią ożenić.-Diana zna tego typa?
-Czy moja córka o tym wie?-pytam.
-Nie.
-Nie zgadzam się! Nie pozwolę wyjść mojej córce za pana. To będzie niemoralne!-podnoszę głos.
-Nie pamięta mnie pani?-co ten mężczyzna gada? Jak niby mam go pamiętać skoro widzę do pierwszy raz na oczy? On się dobrze czuję? Może powinnam zadzwonić po jakąś pomoc psychiatryczną.
-O czym pan mówi?
-To było piętnaście lat temu. Wsypałem w włosy Diany małe kamyczki, ponieważ wcześniej się pokłóciliśmy o jakieś bzdety.-na jego twarzy na to wspomnienie pojawia się uśmiech. Pamiętam to. To było tak dawno, kiedy żył jeszcze mój mąż, a ojciec Diany.
-To jesteś ty Vincent?-pytam zaskoczono.
-Tak proszę pani.
-Dlaczego akurat moją córkę chcesz poślubić?
Pov's Diana
Kilka dni później...
Mama Vincenta pogodziła się z jego ojcem i będą mieli kolejnego szkraba. Kate i Harry poprostu skakali z szczęście gdy pani De'Longhi mówiła im o tym. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że cały ten świat z wilkołakami, czarownicami istnieje. No może oprócz wampirów. Bo to na serio jest bujda na kółkach. I pomyśleć, że w przeciągu prawie 2 tygodni tyle się wydarzyło. Poznałam rodzeństwo mojego mate, jego rodziców i ogólnie całą watahę, bo całego królestwa jeszcze nie. To dopiero gdy będzie ceremonia przekazania mi i Vincentowi stanowiska króla i królowej. To się nie dzieję naprawdę. Zostanę królową wilkołaków, o których czytałam. Marzyłam, aby wilkołaki istniały, abym miała swojego mate, który byłby alfą i kochałby mnie za wszystko i za nic. A teraz moje marzenia się spełniają.
-Diana!-słyszę krzyk Kate co wytrąca mnie z zamyślenia. Siostra mojego mate wbiega do salonu, w którym siedzę przy kominku.
-Tak, kochanie?-pytam. Naprawdę pokochałam Kate i Harrego są jak młodsze rodzeństwo, którego nigdy nie miałam a chciałabym mieć, a Vincent ma ogromne szczęście posiadając ich.
-Harry zabrał mi konsole!-ehh dzieci teraz zamiast ganiać się na dworze to siedzą w domach i grają w te nudne i żenujące gry.
-A ile ty grałaś?-pytam.
-Od 9-odpowiada, a zważając na to, że jest 16 i Kate zeszła tylko po jedzenie, obiad, i do toalety to Harry powinien teraz grać. Musi być jakaś sprawiedliwość. Teraz trzeba tej małej wymyślić jakąś zabawę.
-No to pozwól teraz pograć Harremu, on też ma do tego prawo. A ty chodź. Może chcesz mnie uczesać?-pokazuję rękoma na moje włosy. Twarz dziewczynki od razu się rozporomieniła i podskakując, zaklaskała w dłonie.
-Tak tak!-piszczy szczęśliwa.
Od razu biegnie na górę, zapewne po jakieś gumki, spinki, wsuwki, opaski, kwiatki i co ona tam jeszcze posiada.
Po kilku minutach zbiega cała obładowana w wyżej wymienione rzeczy. Kładzie to wszystko na stolik kawowy przed kanapą.
Zapowiada się naprawdę ciężkie kilka godzin.
Dzięki motywacji kilku osób dziś macie kolejny rozdział.
CZYTASZ
Królowa Króla
Lobisomem"-Vincent-syczy matka na syna. -Przepraszam-mówi od niechcenia chłopczyk. -Ja również przepraszam za zachowanie syna-mówi rodzicielka Vincenta. -Nic się nie stało-uśmiecha się do kobiety mama dziewczynki.-A ty skarbie otrzyj policzki i chodź pójdzie...