osiemnaście

2.6K 105 11
                                    

~~

-Nie teraz! Zajęty jestem!-słyszę krzyk Vincenta, przez co delikatnie odsuwam się od drzwi. Nie będę mu przeszkadzać, powiem mu o tym, gdy będziemy sam na sam. Gdy idę do naszego pokoju, delikatnie przykładam rękę do mojego brzucha i gdy myślę teraz o ciąży to na mojej twarzy pojawia się promienny uśmiech szczęścia. Będę miała swojego małego brzdąca. Będę mamą, czyż to nie jest wspaniała wiadomość. W doskonałym humorze siadam na łóżku i głaskam się po brzuchu.

-Kochanie, spróbuje być dla ciebie najlepszą mamą jaką mogę być-mówię do swojego brzucha.

Boziu, ale jestem szczęśliwa!

~~

Perspektywa Vincenta

Nie wytrzymam tutaj za chwilę! Co się z nią dzieje?! Dlaczego to tak długo trwa!?

-Kurwa mać!-wydzieram się na całe gardło. Przez co moja mama podskakuje na krześle, które stoi przed salą w której operują Dianę.

-Synku uspokój się, na pewno wszystko będzie dobrze zobaczysz- mówi moja mama, próbując mnie jakoś pocieszyć.

-Mamo, a co jak jej się coś stanie? Ja bez niej nie wytrzymam-opieram się o ścianę i zamykam oczy. To wszystko moja wina! Dlaczego do cholery nie byłem na tyle szybki by ją złapać?! Ja pierdole!

Po kolejnych godzinach czekania na jakiś znak od lekarzy, w końcu się pojawia jeden z nich. Na jego twarzy widać zmęczenie.
Podchodzi do nas, a najbardziej do mnie. Kłania się.

-Alfo, moglibyśmy porozmawiać na osobności? -pyta posłusznie.

-Oczywiście. Coś nie tak? -pytam. Cholera o co chodzi? Ruszamy w głąb korytarza z dala od moich rodziców i rodzeństwa. -Słucham?

-Luna, ona.... Wiedział, Alfa o tym, że Luna była w ciąży? -czekaj o czym wiedziałem?

Ciąża...

Spoglądam przerażony na lekarza. Ona chyba nie...

-Przykro mi Alfo, ale Luna niestety poroniła-lekarz schyla głowę, co jest oznaką, że jemu też jest przykro z tego powodu.

Ja pierdole mogłem być ojcem! Dlaczego mi o tym nie powiedziała? Może nie wiedziała? Nie, musiała wiedzieć.
Straciła je. Straciła owoc naszej miłości, a to wszystko przeze mnie!
Dlaczego do cholery nie spędzałem z nią wystarczająco czasu?! Byłem głupcem. Jak mogłem ją olewać?! Przecież to moja mate i miłość życia! Czemu nie byłem przy niej gdy mnie potrzebowała?!

-A co z nią? -pytam po chwilowym szoku, który powoli zanikał, jednak wiadomości, które przekazał mi lekarz, dalej do mnie nie docierały.

-Z Luną jest dobrze, ma kilka złamanych żeber oraz rozcięcie na głowie, z którego lała się krew. Oczywiście jest jeszcze posiniaczona, jednak nie aż tak bardzo jak powinna. Przez to, że dziecko, które w sobie nosiła było wilkołakiem, wzmocniło ją w sile oraz regeneracji, jednak po stracie żebra będą się długo zrastać a siniaki nie znikną z dnia na dzień, tak samo z raną na głowie-tłumaczy lekarz.

-Jest przytomna? -pytam. Muszę z nią porozmawiać.

-Tak, ale jest bardzo słaba i nie powinna się denerwować.

-Mogę jej powiedzieć o dziecku?

-Nie wiem czy to dobry pomysł-lekarz patrzy sceptycznie na mnie. -Jeśli Luna nie zapyta o dziecko, proszę jej na razie nic nie mówić. W innym przypadku, proszę za nim Alfa jej powie zawołać nas, ponieważ Luna może przez to dostać ataku paniki, który wydłuży zrastanie jej żeber.

-Rozumiem

Ruszam do pokoju, w którym leży moja ukochana. Jak ja mam jej powiedzieć że straciła przeze mnie nasze nienarodzone dziecko?

Wchodzę do jej pokoju i gdy ją widzę to aż serce mi się kraja. Leży przypięta do tych wszystkich urządzeń, na jej twarzy widnieje dowód tego, że spadła ze schodów. Nie wierzyłem w to, miałem nadzieję że to tylko głupi sen, z którego się wybudzę, a ona będzie obok mnie szczęśliwa. Jednak los aż tak bardzo mnie nie lubi, żeby po tym jak mi ją dał było wszystko dobrze, jak zawsze coś musi się spierdolić. Podchodzę do łóżka na którym leży i siadam na krześle ustawionym specjalnie dla mnie. Łapie jej dłoń. I pierwszy raz od kilku dni, kiedy prawie w ogóle jej nie dotykałem czuje w końcu, że jestem tym miejscu, czasie i osobie gdzie powinienem być od dawna. Tak bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ma zamknięte oczy, co może oznaczać że ona śpi. Niech sobie pośpi, chcę przemyśleć jak jej powiem, że straciliśmy je.

3 godziny później...

Po trzech godzinach moja mate w końcu otwiera oczy, a ja nie mogę spojrzeć jej w oczy, nie po tym co muszę jej powiedzieć. Strasznie boje się jej reakcji. Jest jeszcze taka słaba i zmęczona.

-Vincent-mówi cicho i delikatnie ściska swoją małą dłonią moją. Całuje wierzchń jej dłoni i przykładam do swojego policzka.

-Jestem tu, kochanie

-Co się stało?-pyta słabym głosem. Jest wykończona, tak bardzo nie chce z nią o tym rozmawiać. Boje się tej rozmowy jak niczego innego. Ona wzbudza u mnie wiele różnych emocji, których naprawdę nikt prawie ode mnie nie doświadczył. Ona jest tylko tą osobą, która sprawia takie uczucia, której pokazuje te uczucia i, z którą chcę się dzielić tymi uczuciami.

-Spadłaś ze schodów w czasie naszej kłótni, a ja nie zdążyłem cię złapać, to wszystko moja wina, gdybym tylko poświęcam tobie więcej uwagi. Diano... To wszystko by się nie wydarzyło. Przepraszam Cię-w moich oczach pojawiają się łzy, których nie mogę powstrzymać. Rozryczałem się jak jakieś kilku letnie dziecko, które się skaleczyło.

-Vincent, kochanie popatrz na mnie-spoglądam w jej oczy-Kocham Cię słyszysz? Kocham Cię-patrzy na mnie z miłością w oczach, a ja wiem że na nią nie zasługuje.

-Czy z.. -zaczyna, wiem od razu o co jej chodzi. Spoglądam na nią i nie wiem jak jej to powiedzieć, w myślach mówię to lekarza, że mam zamiar jej to powiedzieć.

-.. z dzieckiem wszystko w porządku?-pytam.

-Tak o to mi chodziło-potwierdza.

-Diano posłuchaj mnie teraz dobrze i próbuj się nie denerwować, wiem że będzie to dla ciebie bardzo ciężkie, chciałbym odwrócić czas, aby to wszystko się nie wydarzyło, ja nie wiem jak mogłem nie poświęcać ci uwagi. Pamiętaj ja zawsze Ci pomogę, będę dla ciebie oparciem w trudnych chwilach. Musimy przez to przejść razem-w jej oczach pojawiają się łzy, których bym nie chciałem widzieć, a z oczu wyczytuje ogromny ból, którego też bym wolał nie widzieć.

-Straciłam je? -pytam łamiącym się głosem.

-Diano to nie była twoja wina, pamiętaj o tym, będą z tobą, pomogę ci przez to przejść-chcę ją pocieszyć, jednak wiem że to na marne, przyciągam ją do siebie i przytulam, a ona szlocha w moje ramię.

-Straciłam je-wyszeptuje cicho.

~~

Dobry wieczór kochani, wiem że rozdział długo wyczekiwany i również krótki, ale staram się jak najbardziej, żeby rozdziały pojawiały się częściej.

Całusy.

Autorka

Królowa KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz