cztery

6.5K 179 2
                                    

3 godziny później..

To dziecko mnie zamęczy. Minęło nawet nie wiem ile czasu, a ona nadal ma nie wiadomo ile siły i energii na dalszą zabawę. Od dziś muszę zapamiętać, że przed zabawami z Kate musze sie pożądnie wyspać.

Do salonu po 5 minutach wchodzi Vincent.

-Tu jesteś Diano..-kończy w pół zdania gfy widzi jak wyglądam.

-Ooo Vinii!!-krzyczy mała i biegnie go przytulić, po czym gdy się odsuwa patrzy na mnie.-Patrz jak ci uczesałam i pomalowałam Dianę!-mówi zadowolona z siebie Kate.

-Dianie już chyba wystarszy wiesz?-tak! Błagam ratuj mnie!

Nie chodzi o to, że nie lubie Kate, bo ją kocham! Ale jestem już tak zmęczona, że nie wiem nawet czy sama wstanę z krzesła.

-Ale my się jeszcze nie skończyłyśmy bawić. Muszę jej jeszcze zrobić warkocze i pomalować paznokcie, i jeszcze zrobić nowy makijaż bo ten mi sie nie podoba jednak-zaczyna wyliczać na palcach.

-Kate! Spokojnie. Macie jeszcze całe życie na to, abyś mogła to wszystko zrobić-uspokaja ją mój wybawca.

-Ehh do dobra-odpowiada-Ide się bawić na dworze-i wybiega z salonu.

-Nareszcie-wzdycham zmęczona.

-Aż tak cię zmęczyło, kochanie?-pyta miękkim głosem i podchodzi do mnie, po czym obejmuje, i całuje w czoło.

-Nawet nie wiesz jak-opieram głowę na jego klatce piersiowej. Trochę się już oswoiłam z myślą, że jest moim mate i w ogóle, ale nadal nie rozumiem tego, że cały świat o którym czytałam w książkach istnieje naprawdę.

-Vincent?

-Tak, słońce.

-Jak to się stało, że w powstały książki o tematyce waszego świata?-pytam.

-Teraz naszego. Z jakieś 26 lat temu kuzyn mojego ojca stwierdził, że w końcu musimy się ujawnić, bo coraz więcej ludzi, a raczej wilkołaków się rodzi. I musimy przygotować ludzi na to, że muszą przetrwać w tak trudnym dla nich czasie. Dlatego Artur stwierdził, że tak będzie najlepiej i napisał pierwszą książkę o tej tematyce i tak to wszystko ruszyło. Cała nasza historia. Oczywiście na początku pisali to sami wilkołacy, jednak później gdy ludzie już bardziej zaczęli znać nasz świat zaczęli dopowiadać różne rzeczy.-opowiada.

-A Gammy i Delty istnieją?-pytam.

Zaśmiał się na to co powiedziałam.

-Nie, nie istnieją. To był tylko wymysł ludzi. Istnieją tylko Alfy, Bety i Omegi.-warto wiedzieć.

Wieczorem

Kładąc się do łóżka, za oknem zobaczyłam jakiś ruch. Zapewne jakieś liście czy coś.
Jednak podświadomość i mówiła, że to co innego. Nie, na pewno mi się coś przewidziało, lub naprawdę to jakaś gałąź lub liście.

-Diana?-słyszę za sobą głos Vincenta.

-Hm?

-Moja mama chce, abyś jutro jej pomogła w przygotowaniu obiadu dla nas, bliźniąt, ojca i dla niej samej-mówi.

-Oczywiście, że jej pomogę.

-Idziesz już spać?-spogląda na mnie i na łóżko na którym siedzę.

-Tak, Kate mnie dziś za bardzo wymęczyła, abym poszła później spać. Więc, dobranoc-wskakuję po kołdrę i opatulam się nią, wtulając się jeszcze w poduszkę Vincenta, która nim pachniała, a ten zapach jest NIEZIEMSKI. Mówię serio.

Słyszę jak Vince wybucha śmiechem.

-Dobranoc, mój tulisiu-podchodzi do mnie i całuje w czoło- Ja idę jeszcze popracować w gabinecie-mówi.

-Mhm-mruczę pod nosem, zasypiając.

-Do zobaczenia jutro-i jedyne co potem słyszę to ciche zamykanie drzwi.

Nie wiedziałam wtedy, że to był ostatni raz kiedy go widziałam.

Wiem, zepsułam to totalnie. Proszę nie bić.
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, jednak nie chciałam was zostawiać z niczym teraz. Więc powstało takie coś.
Przepraszam za wszelkie błędy.

Do zobaczenia, m

Królowa KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz