Powiedziałam to.
Wyznałam mu swoje uczucia w końcu. Na twarzy Vincenta pojawia się szczęście i zadowolenie, jest naprawdę szczęśliwy takim obrotem sprawy z tego co widzę.
-Oh Diano.-zaczyna-jesteś pierwszą i ostatnią kobietą w moim życiu. To z tobą chcę dzielić każdy dzień, każdą godzinę, każdą minutę, a nawet sekundę, nie wyobrażam sobie juz życia bez ciebie kochanie. Jesteś najważniejszą osobą w nim. To z tobą chcę mieć dzieci, może nie teraz, ale niedługo, to z tobą chcę się zestarzeć, z tobą chcę po prostu już być na zawsze.
W oczach stanęły mi te mokre kropelki, które po chwili wypłynęły z nich delikatnie i powoli, stoczyły się na sam dół mojej twarzy, poczym kapnęły na szyje i spłynęły dalej.
Przytuliłam Vincenta, wtuliłam się w niego i wybuchłam szlochem w jego tors.
-Vincent, to było takie...-brakuje mi słowa,żeby opisać to co czuje i jakie to było-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało-mówie szeptem i przymykam oczy.
-Kocham cię-całuje mnie w czoło i zakleszcza bardziej w swoich ramionach, w których chcę zostać na zawsze już.
****
-Dianaaaaaaa-słyszę błagalny głos Katie, która znowu chce zrobić metamorfozę na mnie.-No proszę cię, Dianaa. Ostatni raz. Proszę-składa ręce jak do modlitwy i patrzy na mnie takimi samymi oczami jak Vincent gdy próbuje coś ode mnie wyciągnąć, a ja się im oprzeć nie mogę. Ugh kiedyś mnie to zgubi.
-Dobra, zgadzam się-będe tego żałować.
Już żałuje.
Od godziny siedze i zastanawiam ile będzie trwała jeszcze ta męczarnia.
-O i jeszcze cię pomaluje moimi ulubionymj kosmetykami!-podskoczyła zadowolona klaszcząc w ręce, a ja jedynie uśmiechnęłam się na ten widok. Dzieciństwo wspomina się najlepiej w starszych latach, więc niech mnie męczy, jeśli w przyszłości będzie się z tego śmiać i miło wspominać to, bo będzie dużo takich sytuacji do refleksji w przyszłości.
Katie wraca po chwili ze swoim wielkim kuferkiem kosmetyków i wyciąga podkład który jest kompletnie inny niz odcień mojej skóry, ale co tam. Nakłada mi go na twarz.
I tak dalej to się ciągnie. Wszystkie rzeczy które muszą być dobrane do mojej jasnej cery są innego koloru niż ja używam, więc zapewne wyglądam komicznie z ciemnym bardzo brązerem, za ciemnym korektorem i za bardzo różowym podkładem. Wyglądam poprostu pięknie prawda?Po chwili do salonu wchodzi mama Vincenta, Katie i Harrego Lara. Spogląda na mnie i z uśmiechem na twarzy podnosi delikatnie jedną brew do góry.
-Boże, Katie-i kobieta wybucha śmiechem.
-No co mamo? Czyż Diana nie jest piękna?-oddala się na chwilę ode mnie po czym przygląda mi się-Mnie się podoba-wzrusza ramionami i znowu wraca do malowania, czesania mnie.
Patrzę na Lare, która dalej się śmieje i chyba nie może przestać, przez co do salonu wchodzi Harry-młodszy brat Vincenta i bliźniak Katie z jakąś kanapką. Spogląda na mnie, marszczy brwi, po czym szybko ucieka chyba na górę, krzycząc,że Katie zrobiła potwora.
Dzięki Harry! Jesteś naprawdę bardzo pomocny!
-Skończyłam!-krzyczy szczęśliwa Katie i uśmiecha się do mnie.
-Dzięki, słońce-przytulam ją do siebie. Bo mimo wszystko. Nawet jak pomalowała mnie okropnie, nadal jest mega kochaną i słodką osobą. Już któryś raz to powiem, ale co tam.
Zazdroszczę Vincentowi takiego rodzeństwa.
Nagle przypominam sobie o mojej mamie.
Nie rozmawiałam z nią odkąd wyjechałam, to było już tak dawno temu. Nadal mam do niej żal o to co zrobiła. Jednak w końcu to moja mama i nie mogę sie na nią wieczność gniewać, wyszło mi to na dobre co zrobiła, więc nie powinnam mieć już jej tego za złe. Zresztą sama już nie mam szczerze mówiąc.-Katie?
-Tak?-dziewczynka unosi głowę i spogląda na mnie.
-Posprzątaj tutaj, a ja musze gdzieś zadzwonić dobrze?-pytam i głaskam ją po główce całując w czoło.
-Dobrze-wstaje i zostawiam Katie w salonie a sama ruszam do sypialni gdzie mam telefon, ale na początku muszę zmyć ten makijaż. Idąc korytarzem niektóre osoby już wiedziały,że zaatakował mnie demon wizażystki Katie i posyłali współczujące uśmiechy, jednak ja odwdzięczałam sie miłym uśmiechem. Po kilku sekundach byłam już w sypialni i od razu udałam się do łazienki,żeby zmyć to z mojej twarzy. Po kilku minutach byłam już bez tego wszystkiego i moja skóra w końcu mogła odetchnąć. Wyszłam z łazienki i podeszłam do stolika nocnego, gdzie leżał mój telefon.
Zgarnęłam go z niego i odblokowując go, weszłam w kontakty i w numer mojej mamy. Patrzyłam chwile na niego i w tym czasie podeszłam do okna.-Dasz radę Diano-szepnęłam cicho do siebie i nacisnęłam na numer i przyłożyłam telefon do ucha. Był sygnał i dosłownie po dwóch sekundach usłyszałam głos mojej rodzicielki.
-Diana?-mojej mamie drży głos.
-Tak, mamo. Co u ciebie?-pytam.
-Boże dziecko!-słyszę jak mama popadła w płacz.
-Mamo, spokojnie-próbuje ją uspokoić.
-Jak się tam czujesz? Vincent cię dobrze traktuje? Czemu się tak długo nie odzywałaś? Wiesz jak się martwiłam?-i zaczęła się lawina pytań.
-Powoli, mamo. Powoli. Dobrze się czuję tutaj, nie jest najgorzej. Jeśli chodzi o Vincenta to...
-To?-przerwała mi jak zwykle. Zaśmiałam się bo u niej to było normalne.
-To chyba się w nin zakochałam-wyznaje.
Perspektywna Vincenta
-To chyba się w nim zakochałam-słyszę wyznanie mojej ukochanej.
Stoję pod drzwiami odkąd Diana zaczęła rozmawiać z swoją mamą.
Chyba się we mnie zakochała.
Jeszcze kilka dni temu wyznała mi,że sie zakochuje, a dziś już słyszę,że chyba się zakochała. To sie nie dzieje.
Mój wilk ryczy w środku z radości.
Uśmiech sam wpływa na moje usta i nie mogę tego opanować. Jest to jedna z najlepszych chwil mojego życia. Moja księżniczka się we mnie chyba zakochała. Jest to duży postęp u niej.
-Dobrze, mamo. Zdzwonimy się później-mówi Diana.
-....
-Też cię kocham
-...
-Paaa-po czyn Diana kończy połączenie. Teraz to będzie idealny moment żeby wejść, otwieram drzwi i widzę ją stojącą przy oknie i założonymi pod biustem rękami i spoglądającą przez okno. Podchodzę do niej i obejmuje ją.
-Hej kochanie-całuje ją w policzek.
-O Vincent, dobrze,że jesteś-odwraca się i wtula się we mnie po czym wybucha nie kontrolowanym płaczem. Nie wiem co sie dzieje i to mnie przeraża. Przybliżam ją jeszcze bardziej siebie i głaszczę ją po włosach.
-Kwiatuszku, co się stało?-pytam łagodnie.
-Ja nie powinnam moją mamę tak olewać w ostatnim czasie. Dziś rozmawiałam z nią pierwszy raz odkąd wyprowadziłam się z domu. Jestem okropną córką-szlocha jesscze bardziej w moje ramię.
-Nie prawda kochanie. Zoabczysz wszystko się ułoży. Chciałabyś się może z nią spotkać?-pytam bo tylko tak mogę jej teraz pomóc oprócz miłego słowa. Diana pociąga nosem i podnosi głowę do góry.
-A mógłbyś to dla mnie zrobić?-pyta z nadzieją w głosie.
-Dla ciebie wszystko, księżniczko-całuje ją w czoło.
Tak bardzo ją kocham
Bardzo was przepraszam. Miała być poprawa, a była znowu przerwa. Jeśli mi się uda, bo mam chwilę wolnego. Napisze coś i wrzucę od razu. Przepraszam z całego serduszka was
CZYTASZ
Królowa Króla
Hombres Lobo"-Vincent-syczy matka na syna. -Przepraszam-mówi od niechcenia chłopczyk. -Ja również przepraszam za zachowanie syna-mówi rodzicielka Vincenta. -Nic się nie stało-uśmiecha się do kobiety mama dziewczynki.-A ty skarbie otrzyj policzki i chodź pójdzie...