dwadzieścia dwa

1K 35 11
                                    

Coś udało mi się skleić, postaram się dodać w najbliższym czasie ciąg dalszy, ale moje życie lubi być przewrotne i nigdy nic nie wiadomo

Trzymajcie się!

Vanve

Zapraszam do rozdziału!

Następnego dnia pakuje swoje ubrania do walizki. Wyjeżdżam do małego domku watahy na terenie Miami. Razem ze mną jadą wszystkie młode wilkołaki, ich matki, oraz Luna Lara. Oczywiście jedzie z nami jeszcze kilkoro wyszkolonych przez mojego męża (od autorki: Diana i Vincent przez połączenie mate w świecie wilkołaków w moim dziele traktuje się jako ślub) wilkołaków. Vincent, Alfa senior i pozostali samcy zostają w tym domu watahy. Mam nadzieje, że nic złego pod naszą nieobecność się nie stanie. Oby tak było.

-Spakowana?-pyta Vince wchodząc do naszego pokoju. Spoglądam na niego i nadal nie mogę się nadziwić, że jestem jego mate. To jest po prostu tak nie realne, że aż trudno samej mi w to uwierzyć. Dalej żyje w szoku po tym gdy dowiedziałam się że wilkołaki istnieją.

-Tak. Wydaje mi się, że wszystko zabrałam. Twoja mama i inni są już spakowani?-pytam Vincenta. W jego oczach widzę smutek. Mój wilczek będzie za mną tęsknił, zresztą ja za nim również. Ktoś kiedyś powiedział, że rozstania bywają trudne i miał rację, bez względu jakie jest to rozstanie, czy chwilowe, czy też na zawsze. Pewnie dlatego ludzie, wilkołacy i inne stworzenia tak ich nie lubią. Nigdy nie wiadomo na ile rozstaniesz się z drugą osobą, nie wiadomo co może się wydarzyć pod naszą nieobecność.

-Tak, są spakowani -potwierdza- Chodź tu do mnie- otwiera ramiona, a ja wpadam w nie i mocno go przytulam.

Już za nim tęsknię.

***

Nie wiem czemu, ale mam złe przeczucie, że coś się stanie. Strasznie martwię się o Vincenta. A jeśli mu się coś stanie, a mnie nie będzie obok niego?

Nie, nie. Muszę być dobrej myśli. Wszystko pójdzie po myśli mojego ukochanego. Mam przynajmniej taką nadzieję. Nie wiem co bym zrobiła gdybym dowiedziała się, że Vincent nie żyje, sama bym tego nie przeżyła.

-Diana?-słyszę głos matki Vincenta. Spoglądam na nią, z tego co widzę nie tylko ja tak przeżywam rozstanie z ukochanym i wyjazd.

-Tak?- Lara łapie mnie za dłoń i pokrzepiająco ściska ją, próbując dodać mi otuchy. Odpowiadam jej uśmiechem. Musiała wyczuć, że się martwię. Luny podobno to czują. Wjeżdżamy wysypaną małymi kamieniami drogą przez nie zbyt dużą bramę pod niewielki dom w porównaniu do głównego domu watahy jest on naprawdę niewielki. I zdecydowanie bardziej przypada mi do gustu. Nie, żebym narzekała, jednak wolę mniejszą powierzchnię mieszkalną. Do domu wchodzi się przez jedno skrzydłowe drzwi. Przedpokój jest w kolorach jasnego beżu. Na lewo od drzwi znajduje się drewniana komoda, a nad nią ogromne w kształcie okręgu lustro. Zaraz obok komody stoi wieszak, następnie znajdują się białe drzwi, które jak nam mówi Matt-jeden z naszych "obrońców"-prowadzą do toalety. Dalej widnieją schody na piętro. Po prawej od drzwi wejściowych znajduje się drewniana ławeczka, a na niej poduszki. Zaraz obok ławki jest przejście do dużego salonu. Naprzeciwko wejścia znajduje się ogromna kanapa, a za nią wyjście na taras i ogród. Po lewo od wejścia na ścianie wisi wielki telewizor. Między kanapą, a telewizorem znajduje się stolik kawowy, a po jego bokach beżowe pufy. Telewizor wisi na ściance, którą można obejść w koło. Następnie przechodzimy do jadalni i kuchni. Kuchnia jest duża, nowoczesna i są w niej wszystkie sprzęty AGD jakie znam. Istny raj dla miłośników gotowania. Widzę jak mamie Vincenta zaświeciły się oczy. Ta mała kobieta uwielbia gotować, piec i wszystko co da się zrobić w kuchni. W pełnym tego słowa znaczeniu diabeł kuchenny. Ale nie zaprzeczę, cudownie gotuje i wszystkie potrawy przyrządzone prze nią są niesamowite.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 18, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Królowa KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz