dziewięć

4.7K 185 8
                                    

Kilkadziesiąt minut później Vincent wychodzi z łazienki. Podnoszę na niego swój wzrok znad telefonu i przyglądam się mu. Jego piżama składa się z samych bokserek z Calvina Kleina, bo od kogo innego, włosy jeszcze przeciera ręcznikiem i spogląda na mnie.

-Diano-nie odzywam się do niego.

Nie będzie decydował o mnie, bez rozmowy ze mną najpierw! A jak samo jeszcze wskazuje chodzi o mnie!

-Kochanie-odkłada ręcznik na fotel, który stoi obok drzwi do łazienki i podchodzi do łóżka na którym siedzę.-No już nie bądź zła, pozwolę ci tylko przyciąć końcówki, dobrze?

Ciekawa propozycja, ale już nie chodzi o same włosy, tylko o to,że nie bierze pod uwagę mojego zdania w sytuacji, w której chodzi o mnie. Nie będę cały czas mu ustępowała.

Wzruszam ramionami, przyglądam mu się chwilę po czym mój wzrok znowu wraca do ekranu smartfona.

-Diana-słyszę nutkę złości w jego głosie. Denerwuje go powoli moje zachowanie i o to chodzi.

-Hm?

-Przestań-mówi stanowczo i tak jakby chciał mnie ostrzec, abym nie zaczynała.

-Co mam przestać?-nawet na niego nie spoglądam, a to najbardziej denerwuje.
Obojętność.

Po chwili nie mam już w dłoni telefonu i jedynie co rejestruje to jak Vincent rzuca nim o ścianę, a resztki z mojego już zepsutego i nie nadającego się do niczego telefonu leżą na ziemii, a po urządzeniu w ścianie zostaje lekkie wgniecenie.

Patrzę zaskoczona i zdumiona na Vincenta, a ten z wrednym uśmiechem spogląda na mnie.

-Teraz porozmawiamy-warczy na mnie.

-Nie możesz ciągle za mnie decydować, jeśli chodzi o mnie też mam swoje zdanie i czasem musisz je uszanować-mówię twardo. Nie mogę mu teraz pokazać,że mu ulegnę. Nie teraz.

-Moja droga słodka Diano, ja to wszystko wiem, ale czasem muszę pokazać kto nosi spodnie w naszej więzi-mówi spokojnie i przybliża się do mnie przytulając.

Kilka minut później

Odpuściłam.

Bo kłócenie się z nim jest jak walka z wiatrakami. Bezsensowna i bez owocna.
On nie zrozumie w czym robi błąd. I chyba nigdy nie zrozumie, a ja muszę z nim żyć już tak do końca życia i jeden dzień dłużej.
Siedzę wtulona w jego tors, a on delikatnie obejmując mnie głaszcze moje lewe ramię, a drugą rękę ma splecioną z moją.

-Nie lubię się z tobą kłócić, księżniczko

Wzdycham.

-Ja też tego nie lubię, ale zawsze potrzebna jest jakaś mała kłótnia aby było dobrze-tłumaczę mu wszystko jak 2 letniemu dziecku.

-Kocham cię, wiesz?-całuje mnie w czoło.

-Wiem-przymykam oczy i rozkoszuje się chwilą spokoju.

-A ty?-słyszę pytanie z jego ust.

-Co ja?-o co mu może chodzić?

-Kochasz mnie?-pyta niepewnie jakby bojąc się,że za chwilę wstanę i powiem, że jest śmieszny i, że jest najgorszą osobą jaką poznałam, ale tak nie będzie.

Nie mogę powiedzieć mu słowa "kocham cię" bo sama nie wiem co czuję w związku z nim, ale nie mogę powiedzieć mu też "ja cię nie kocham, a lubię" bo to też by nie była prawda. Boże dopomóż mi...

-Jaaa..-przedłużam literę, aby dać sobie jeszcze chwilę na przemyślenie za i przeciw do tego co chce powiedzieć-Ja cię nie kocham-widzę ból na jego twarzy przez co czuję jakby rozrywało mnie od środka-Ale też czuję do ciebie coś więcej niż sympatię-w jego oczy wstąpiła malutka nadzieja-Nie wiem jak określić to co do ciebie czuję, jest to mniejsze uczucie niż zakochanie, ale większe niż polubienie-spuszczam głowę w dół z bezradności.

-Zakochiwać się-słyszę cichy szept z ust Vincenta. To jest to!
Uśmiecham się nieśmiało.

-Zakochuje się w tobie, Vinni-specjalnie użyłam jego zdrobnienia.

Królowa KrólaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz