16: Second beginning.

374 51 11
                                    

Stałem przed ogromnym oknem w mieszkaniu Junmyeona, obserwując panoramę miasta roztaczającą się za szybą. Ręce założyłem pod boki, a wilgotne po kąpieli włosy przykleiły mi się do czoła. Kropelki wody spływały po twarzy i skapywały na jasny podkoszulek. Zaczynało świtać, noc obfitująca w wydarzenia dobiegała końca, nastawał kolejny dzień. Niby wszystko było po staremu, dla mnie jednak życie zmieniło się diametralnie.

Raz po raz przypominałem sobie sceny sprzed kilku godzin. Krew na swoich rękach, dźwięk wystrzałów, urywki bójek, ogromny strach o najbliższych i to uczucie błogości, gdy byłem pewny, że to już koniec.

Dręczyły mnie wątpliwości związane z czynem Junmyeona. Odebrał komuś życie z zimną krwią, oddał strzał z ukrycia, przez co ofiara nie miała nawet szansy się bronić. Gdyby tego jednak nie zrobił, Yao Li zamordowałby mnie bez mrugnięcia okiem, Junmyeon po prostu stanął w mojej obronie. Potrzebowałem czasu, żeby to zaakceptować.

Telefon zawibrował w mojej kieszeni, a ja natychmiastowo odebrałem połączenie.

— Sehun? — usłyszałem w słuchawce głos Chanyeola.

Przytaknąłem cicho w oczekiwaniu na najświeższe informacje.

— Z Kyungsoo nie jest dobrze, ale chyba się wyliże. Operowali go przez kilka godzin, to jednak silny wilk, wszyscy są pod wrażeniem jego żywotności. Lekarze nie potrafili uwierzyć jak udało mu się w ogóle dotrzeć do szpitala w takim stanie i nie stracić przytomności do samego końca. Jongin z nim został, mnie odesłali siłą na inny oddział, wiesz, wciąż krwawiłem...

— Właśnie, co z twoim uchem?

— Nie będę narzekał, nic strasznego się nie stało — odpowiedział chłopak bagatelizując swój stan zdrowia. — Spróbowali mnie pozszywać, zobaczymy czy im się to udało. Będę wyglądał groźnie z rozerwaną małżowiną, jak prawdziwa alfa.

Usłyszałem stłumiony śmiech w słuchawce, Chanyeol najwyraźniej świetnie się bawił, kiedy ja umierałem ze strachu o niego i Kyungsoo.

— Boję się o was, a ty cały czas żartujesz... — odpowiedziałem dąsając się odrobinę, ponieważ poczułem się zlekceważony.

— Zajmij się lepiej swoim facetem — zripostował chłopak.

Chanyeol dotknął drażliwego tematu. Od razu po dotarciu do mieszkania Junmyeona, Minseok zaprowadził go do sypialni i rozkazał, abym trzymał się na razie z daleka. Nie rozumiałem jego postępowania, ponieważ chciałem tylko pomóc, w dodatku pragnąłem mu zadać wiele pytań i otrzymać nareszcie odpowiedzi na dręczące mnie wątpliwości. Tymczasem mogłem jedynie przyglądać się z daleka, jak drobny mężczyzna uwijał się przy łóżku mojego chłopaka. Niecierpliwie przestępowałem z nogi na nogę, chodziłem po mieszkaniu niczym pies, który nie potrafi znaleźć sobie miejsca, cały czas zastanawiając się, dlaczego się ode mnie odcinali.

— Chciałbym — mruknąłem cicho, odwracając się któryś już raz z kolei w stronę antresoli.

Chanyeol chyba zrozumiał, że poruszył niewłaściwy temat, więc szybko się zreflektował i powrócił do rozmowy o obecnej sytuacji naszego stada.

— Co z resztą?

— Jongdae i Baekhyun wrócili do swoich mieszkań, a jeśli poczują się gorzej od razu zgłoszą się do szpitala. Ja też jestem obolały, ale nie narzekam — odpowiedziałem mrużąc oczy, które nieprzyjemnie szczypały po nieprzespanej nocy.

— Już po wszystkim, teraz musimy tylko uzbroić się w cierpliwość i wierzyć, że Kyungsoo jakoś sobie poradzi.

Kiwnąłem głową potwierdzając słowa chłopaka, choć on nie mógł tego zobaczyć. Rozłączyłem się po krótkim pożegnaniu i ze znużeniem opadłem na kanapę. Zmrużyłem oczy prostując wyczerpane kończyny i rozciągnąłem się wygodniej. Ciężko było mi zachować spokój mając pod nosem dwie omegi, w dodatku jedną, której zapach jakby bezustannie przywoływał mnie do siebie, ale obiecałem posłuszeństwo i odpowiednie zachowanie. Nadal starałem się dowieść, że alfy to nie tylko tępe osiłki pozbawione rozsądku. Zamierzałem zaświadczyć o sile swojej woli i udowodnić, że...

Second skin | sehoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz