Rozdział 19

379 32 12
                                    

Chciałam cofnąć czas. Dzwoniłam, pisałam, robiłam wszystko, żeby naprawić mój błąd. Telefon szatynki milczał, a w mojej głowie rodziły się coraz gorsze scenariusze. Kończyły mi się pomysły co zrobić, jak mam ją znaleść? To moja wina, oddałam pocałunek, zamiast go przerwać. Z zamyślań wyrwał mnie mocny uścisk brunetki, wszyscy wspierali mnie jak mogli i pocieszali, choć nawet na to teraz nie zasługuję.

-Musisz się uspokoić. Co się stało to się nie odstanie. -Schowałam twarz w rękach. Kiedy zamykałm oczy widziałam ją, kiedy ostatni raz na mnie spojrzała. W jej oczach dostrzegłam ogromny zawód, ból i nienawiść.-Wszystko będzie dobrze. -Chciałam wierzyć, że tak będzie.

–Gdyby nie twój brat... Do niczego by nie doszło. –Przerwała ciszę latynoska. Była zła na Blake uważała, że po części też jest temu winna.

–Uważasz, że to wszystko moja wina? –Spytała z irytacją w głosie. –Przecież nic nie zrobiłam o co ci chodzi?

–Gdybyś się nie upiła i normalnie czekała aż przyjdą, wszystko byłoby okey, ale nie ty się nawaliłaś a Clarke poszła cię szukać no i do akcji wkracza twój brat..

–Nie mam na niego wpływu jest dorosły.

–Nie wydaje mi się, myślę że jego mózg jest... Nie czekaj on nie ma mózgu.

–Odwal się od mojego brata, nie jest niczemu winny.

–Raven on ma rację to moja wina. –Przerwałam im kłótnie. Dziewczyny spojrzały na mnie pytającym wzrokiem, po czym popatrzyli na siebie.

–O czym ty mówisz.

°°°

Zobaczyłam, że na łóżku siedział Bellamy. Był ubrany bardzo elegancko, powinien częściej nosić garnitur.–Pomyślałam.

–Usiądziesz koło mnie, czy będzie tak stała w progu? –Przysiadłam się koło chłopak. Wyczułam od niego dużej ilość męskich perfum. Nie pachniały najlepiej. –Clakre przepraszam, ale dłużej nie wytrzymam.

–Co? Coś się stało?

–Tak. Zakochałem się po uszy. –Tym samym chłopak pocałował mnie. Po chwili oddałam pocałunek. Nie wiem czemu to zrobiłam. Chciałam to skończyć, kiedy usłyszałam za sobą głos.

-Clarke?

–Lexa, to nie jest tak jak myślisz.

–Nie zbliżają się do mnie, brzydze się tobą. –Tym samym dziewczyna odeszła, a ja wiedziałam, że popełniłam największy błąd jaki dziś mogłam zrobić.

°°°

Nadal uważasz, że twój brat nie jest chujem.? –Spytała Raven. Chodziła po pokoju tam i z powrotem. Najchętniej zniszczyła by cały dom Blake'a aby się na nim zemścić.

–Przestańcie. Skupmy się jak znaleść Lexe.

–Daj jej czasu, po tym co zobaczyła pewnie jest w szoku.

–Więc mam siedzieć i nic nie robić? –Ze złość uderzyła ręką o ścianę czego odrazu pożałowałam. Syknełam z bólu po czym spojrzałam na moją dłoń. No tak zaczęła puchnąć.

–Clarke.. Nie obraź się, ale zrobiłaś już dość.

–Przepraszam, muszę się przewietrzyć. –Nie chciałam już z nikim rozmawiać. Wyszłam z domu biorąc swoje rzeczy.

Ponownie wybrałam numer zielonookej, ale nadal milczał. Kończyły mi się pomysły. Starałam odganiać od siebie czarne myśli, jednak te krążyły gdzieś z tyłu mojej głowy.

Kiedy obeszłam całe miasto z bezsilność usiadłam na ławcę i zaczęłam płakać jak małe dziecko, któremu zepsuła się zabawka. Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Szybko wyjełam telefon, przetarłam łzy i zobaczyłam kto do mnie napisał. Choć tak naprawdę przeraziłam się treścią tego sms'a.

Od:Luna
Nie wiem dokładnie co jej zrobiłaś, ale udało ci się to. Upadła na samo dno przez ciebie. Musiałam to zrobić nie miałam innego wyjścia. Jeśli choć jeszczę trochę ci na niej zależy, możliwe że znajdziesz ją na stacji. Tam gdzie kiedyś na torach Lexa nas zapoznała. Przekaż jej, że żałuję.

Analizowałam jeszcze kilkanaście razy tego sms'a. Nie wiedziałam o co dokładnie jej chodziło, choć teraz  to mnie nie obchodziło. Miałam większy problem. Nie pamiętam gdzie się poznaliśmy. Kurwa ta zasrana pamięć. Zamknęłam oczy i nadal miałam pustkę w głowie. Dopiero po chwili do mnie dotarło. Stacja, tory. Szybko wstałam z ławki i ruszyłam w stronę stacji. Miałam nadzje że nie jest jeszcze Za późno.

I do not remember~ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz