Rozdział 4

5.9K 335 59
                                    

Pov. Andy

Rano obudziłem się w miękkim i ciepłym łóżku. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie wszystkiego, co wydarzyło się minionego dnia, lecz już po kilku sekundach na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

Ubranie a dokładnie koszulka, którą miałem na sobie pachniała alfą. Przyjemny zapach otulał moje ciało, które mimo dużej dawki snu było zmęczone. Czułem, że odbije się to na mnie, zwłaszcza że jestem tylko omegą.

Postanowiłem zejść na dół i przygotować śniadanie, czując ze tylko tak mogę odwdzięczyć się Ryan'owi.

Jak chciałem tak zrobiłem, wiec krótko potem byłem na dole w kuchni robiąc naleśniki. Mimo, że byłem w stanie przygotować coś lepszego, czułem że to będzie odpowiednie.

Kiedy miałem kończyć i pozostało mi tylko zdjąć ostatniego z patelni usłyszałem za sobą kroki, a później głośne wciągnie powietrza.

- Andy. - szybko się odwróciłem, przez co praktycznie naleśnik wylądował na ziemi. Na szczęście udało mi się to powstrzymać.  - Po pierwsze, dlaczego chodzisz tak ubrany, wiedząc że i tak prawdopodobnie będziesz chory. A po drugie, powinieneś odpoczywać, a nie bawić się w kucharza. - skarcił mnie, przez co czułem się źle. - Cieszy mnie to, że zrobiłeś śniadanie i jestem pewien, że będzie pyszne. Lecz powinieneś bardziej zadbać o swoje zdrowie.

- Przepraszam. - wyszeptałem, czując ze jeżeli powiem coś głośniej rozpłacze się.

- Nie ważne już. Siadaj i jedz. - rozkazał, a ja natychmiast to zrobiłem.

Ograniczyłem się do zjedzenia dwóch, nie chcąc by Alfa uważała mnie za grubą świnie, która tylko je.
Wiele razy słyszałem to zdanie...

- Czemu już nie jesz ? - zapytał.

- N-nie jestem głodny. - starałem się, żeby mój głos był pewny.

- Kłamiesz Andy. - powiedział zły. - Jeszcze minimum dwa, kości ci wystają.

- To chyba dobrze, w końcu powinienem być szczupły. - odparłem dość niepewnie.

- Andy masz jeść, jesteś zbyt "szczupły" - zrobił w powietrzu cudzysłów palcami. - No już, już.

Zrobiłem tak jak powiedział, nie chcąc się kłócić. Po zjedzonym posiłku przeszliśmy do salonu, gdyż brunet zaproponował abyśmy tam porozmawiali.

- Andy a co z twoją rodziną ? - zapytał kiedy usiedliśmy.

- Mam tylko mamę, to ona pomogła mi uciec. - przyznałem. - Wiedziała, że dla mnie ważne jest, aby związać się z kimś kogo będę kochać. Nic jej za to nie grozi, jest dość wysoko postawiona, wiec jeżeli powie, że mi nie pomogła to będzie dobrze.

- Okej. - pokiwał głową. - A ty ? Wiem, że jeżeli wrócisz zabiją cie. Możesz oczywiście zostać, jednak jeżeli wyda się, że jesteś tutaj a nie będziesz połączony, będę musiał przestrzegać prawa i cie oddać. Wiesz o tym ?

Przełknąłem głośno ślinę, bojąc się odpowiedzieć. Od pierwszego momentu, gdy nasze oczy się spotkały wiedziałem, że to on jest moim przeznaczonym. Tylko czy on też tak uważa ?

- Poczułeś to co ja Andy ? - zwrócił moją uwagę. - Wtedy u chłopaków w domu, kiedy cię zobaczyłem. - westchnął. - Zapragnąłem cie chronić, opiekować się tobą. Właśnie dlatego jesteś tutaj, a nie u nich. - tłumaczył. - Twoje oczy zmieniły kolor, tak jak moje. - na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.

- Tak, też to poczułem. - powiedziałem nieśmiało. - Jesteś... Jesteśmy....

- Bratnimi duszami. - dokończył, wywołując tym samym ciepło w moim sercu.

- Tak. - potwierdziłem. - Ale ja...

- Wiem, rozumiem. - pokiwał głową. - Potrzebujesz czasu.

- Dokładnie. - uśmiechnąłem się, pokazując moje dołeczki w policzkach. - Potrzebuje trochę czasu.


Wiem ze dość szybko ale jeżeli ktoś czyta abo to jest świadomy tego jak to działa 💕❤💕❤💕

15 gwiazdek i 15 komentarzy next ❤💕❤💕

Przeznaczony  ( RANDY ) ( A/B/O) ( Zakończone ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz