Rozdział 9

4.9K 285 36
                                    

Pov. Andy

Od mojego ataku, minął tydzień. Mimo, że Ryan na każdym kroku stara się pokazać mi, że wyglądam dobrze, to i tak czuję się źle z moim wyglądem.

Trzy ślady, które zostaną ze mną do końca, będą mi przypominać o tym co się stało. Jednak odczuwałem też ulgę, w końcu Ryan nie odszedł nawet kiedy wyglądam tak.

Coraz bardziej mi na nim zależy, a on swoim zachowaniem pokazuje,  że ze wzajemnością.

Dziś wychodzę ze szpitala w wracam do... do domu. Chyba w ten sposób, mogę określić to gdzie wracam. I nie chodzi tu tylko o budowle, ale głównie o ramiona pewnego Alfy, który mimo tak krótkiego czasu, zaczął władać moim serduszkiem.

- Gotowy ? - Ryan wszedł do sali, kończąc moje przemyślenia.

- Tak. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na jego rękę, w której znajdował się wypis.

- No tu już skarbie. - wyciągnął rękę w moją stronę, a ja odrazu ją ująłem.

Kiedy dojechaliśmy do domu, brunet odrazu zaczął robić obiad twierdząc, że nie powinienem jeść żadnych zamawianych świństw.

Poszedłem na górę do łazienki i spojrzałem w lustro. Miałem nadzieję, że blizna magicznie zniknie, jednak to nie nastąpiło. Zamknąłem oczy i przejechałem po nich opuszkami palców. Czułem nierówności, które nawet nie pozwalały mi, wyobrazić sobie jak było przedtem.

- Kochanie.... - usłyszałem głos za sobą. - Andy...

- Wiem, to nic. - chciałem go wymianąć, jednak mi na to nie pozwolił.

- Widzę, że się tym przejmujesz. - mruknął, przykładając dłoń do znienawidzonej części twarzy. - Ale pamiętaj, że bezwzględu na to, dla mnie jesteś idealny.

- Wiem, po prostu czuje się z tym źle. - w oczach zebrały mi się łzy. - Jakby to miało coś zmienić, chociaż na każdym kroku pokazujesz mi, że to nic to jednak...

- Wiem kochanie. - powiedział. - Pamiętaj, że zawsze tu będę. Dla ciebie.

Pokiwałem głową i przyciągnąłem Rye'a do pocałunku. Nie miałem pojęcia jak mu się odwdzięczyć, za to co dla mnie robi. Ratuje mnie każdego dnia, wiec w pocałunek przelałem wszystkie swoje uczucia. Od szczęścia i wdzięczności, do złości i gniewu na tamtego Alfę.

Oderwaliśmy się od siebie, lecz żadne z nas nie odwróciło wzroku. Widziałem w jego spojrzeniu oddanie, troskę jak i miłość. Powoli się z nim zakochiwałem, musiałem to wreszcie przyznać. On, jak byłem pewny, nie był mi dłużny.

- Chodź, zrobiłem pizze. - zaśmiałem się, lecz odrazu dodał. - Domowa jest zdrowa. - przewrócił oczami widząc, że jawnie się z niego śmieje. - Napewno bardziej niż ta z pizzeri.

- Okej okej. - zgodziłem się widząc jego ponaglający wzrok.

Zjedliśmy w przyjemnej ciszy, co chwila na siebie zerkając. Nie wiedziałem czym sobie na niego zasłużyłem, ale nie miałem w planach narzekać. Póki go mam, będę się z tego cieszyć.

Nieśmiało trąciłem swoją dłonią, tą jego leżącą na stole. Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, i natychmiast złapał moją dłoń.
Oddałem uśmiech, tak samo szeroko.

- Jesteś zmęczony, czy coś oglądamy ? - zapytał.

- Możemy coś obejrzeć. - chciałem przebywać z nim jak najdłużej.

Przeszliśmy do salonu, gdzie Alfa włączył jakąś denną komedie romantyczną,  podczas której bardziej od filmu, interesowaliśmy się sobą i wzajemnym dawaniem poczucia ciepła.

Oboje tego potrzebowaliśmy. Ja przez blizny, a on przez obwinianie się za nie. Jednak razem damy rade, w końcu jesteśmy sobie przeznaczeni.



Zagapiłam się wybaczcie 😂😂💕❤

25 gwiazdek next 💕❤

Przeznaczony  ( RANDY ) ( A/B/O) ( Zakończone ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz