Rozdział 11

4.2K 288 127
                                    

Pov. Andy


Dzwonek do drzwi, wybudził nas z transu. Na ustach Ryana pojawił się wielki uśmiech, a sam czułem mocne podekscytowanie.

- Chodź kochanie. - wystawił rękę w moją stronę.

Złapałem za nią i oboje skierowaliśmy się do drzwi. Rye szybko złapał za klamkę i je otworzył. Przed sobą zobaczyłem miło wyglądające małżeństwo, a zaraz zwróciłem uwagę na to, że do nóg mojego Alfy były przyklejone jego dwie małe kopie.

Po szybkim przedstawieniu, poszliśmy do jadalni, by zjeść przygotowany przez nas obiad. Wszystko działo się dość szybko, więc zanim zdążyłem zauważyć szedłem z mamą Rye'a na spacer, porozmawiać o funkcji jaką mam pełnić w przyszłości. Byliśmy sami w ogrodzie, zostawiając męskie towarzystwo w domu.


- Zdajesz sobie sprawę, z obowiązków jakie na ciebie spadną, gdy zostaniesz luną. - zapytała kobieta dość oschłym tonem, który mnie zdziwił.


- Em tak, ostatnio przeczytałem na ten temat parę poradników i...

- Oh poradniki, nic się z nich nie nauczysz, a patrząc na ciebie nawet ja nic nie zdziałam. - przerwała mi patrząc na mnie z obrzydzeniem.

- Ale...

- Naprawdę myślisz, że Ryan cie pokocha. - znów zmiany przerwała, a ostatnie słowo praktycznie wysyczała. - Spójrz na siebie, mój syn ma lepszy gust, do tego powinien być z kobietą.
Jesteś dla niego tylko problemem.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć, nie spodziewałem się, że będzie w stosunku co do mnie taka zła. Wydawało mi się, kiedy rozmawialiśmy przy stole, że nawet mnie polubiła.

- Nie łudź się, a najlepiej odejdź, zanim naprawdę się zakochasz. To i tak nie ma sensu, on jest Alfą stada ! A ty ? Zwykłym przybłędą. ( dop. Od aut. Nie wiem czy dobrze to napisałam)

Jej słowa coraz bardziej do mnie docierały, ale nie chciałem pokazać jej, że mnie rani. Zanim dodała coś jeszcze, ruszyłem w stronę lasu, odrazu się przemieniając.

Ma rację... jestem nikim....


Pov. Ryan


Po jakimś czasie, gdy w domu zostałem tylko ja, tata i bliźniaki, wróciła mama.

- Gdzie Andy ? - Zapytał ojciec, który bardzo polubił chłopaka.

- Poszedł gdzieś, a co cie to interesuje ? - fuknęła.

- Gdzie poszedł ? - zdziwiłem się.

- Powiedziałam mu prawdę, na temat tego co myślę o tej całej szopce, wiec myślę, że wrócił tam skąd przyszedł. - powiedziała prosto, a mnie zatkało.


- Jaką prawdę do cholery ? - wkurwiłem się.

- Nie takim tonem synu. - skarciła mnie. - Normalną, że się do tego nie nadaje, jakby do czegokolwiek się nadawał. - odpowiedziała na moje pytanie.

- Co się z tobą dzieje kobieto ! - ryknął ojciec. - Nie wiem o co ci chodzi, ale w tym momencie idziesz z nami go szukać ! To świetny chłopak, wręcz idealny dla naszego syna !

- Dla Rye'a, idealna jest Nicole ! - krzyknęła.

- Ty zwariowałaś ? Miała więcej knotów w pizdzie, niż ja frytek w życiu zjadłem ! (*musiałam 😂😂)


- Jak śmiesz tak o niej mówić, i podnosić na mnie głos ! - wstała z fotela.

- Dość ! - mój ojciec wstał i uderzył dłonią w stół. - Ryan, idź szukać Andy'ego, a ty kobieto... wyjdź. Po prostu wyjdź.

Ruszyłem do wyjścia a akompaniamencie krzyków rodziców, i starałem się wczuć zapach mojej omegi. Wiedziałem, że Andy czuje się bezpieczniej przebywając w otoczeniu znajomych, wiec po przemianie pobiegłem w stronę domu Mack'a.

Przeznaczony  ( RANDY ) ( A/B/O) ( Zakończone ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz