Rozdział 18

3.7K 249 64
                                    

Pov. Andy

Od kilku dni, ciągle wymiotuje, i tego dnia nie było inaczej. Zerwałem się z łóżka w ekspresowym tempie, biegnąc do łazienki.

Pochyliłem się nad muszlą, zwracając wszystko co mogłem. Po chwili osunąłem się na ziemię, przykładając zimną dłoń do rozgrzanego czoła.

- Kochanie ? - do łazienki wszedł zaspany Rye.

- Wracaj do łóżka. - powiedziałem, siląc się na uśmiech.

- Co się dzieje ? - nie posłuchał, lecz podszedł do mnie.

Usiadł obok na ziemi i zgarnął mnie w swoje ciepłe ramiona. Odrazu wtuliłem się w niego, czując natychmiastową poprawę.

- Musiałem coś zjeść niedobrego, i jak widać. - schowałem głowę w zagłębieniu szyi starszego, gdzie zapach był najmodniejszy.

- Pojedziemy do lekarza, a teraz myj ząbki i pójdziemy coś zjeść. - pomógł mi się podnieść, chodź wcale nie miałem na to ochoty.

- Dobrze. - zgodziłem się, w dalszym ciągu nie puszczając Alfy.

- Skarbie.... - chciał mnie odsunąć, lecz nie puściłem go, wręcz przeciwnie mocniej zacisnąłem ręce.

- Chwilkę Rye, proszę. - wyszeptałem czując, że jeżeli go puszcze to się popłacze.

- Co się dzieje kochanie ? - odchylił głowę by na mnie spojrzeć.

Odkleiłem się od bruneta, ledwo powstrzymując łzy. Nie miałem pojęcia, dlaczego chce mi się płakać.


Nie odpowiedziałem na pytanie Alfy, zaczynając myć szybko zęby. Kiedy skończyłem, szybko wpadłem na powrót w jego objęcia.

- Kochanie, co się dzieje ? - powtórzył.

- Nie wiem, musze być blisko ciebie. - starałem się wyjaśnić. - Musze czuć cie przy mnie. Kocham cie.

- Ja ciebie też. - pocałował mnie w czoło. - Pójdziemy na dół coś zjeść, okej ?

- Dobrze. - odsunąłem się, łapiąc szybko za ręce Rye'a.

Zeszliśmy na dół, gdzie ledwo się powstrzymywałem by nie przeszkadzać chłopakowi. Chciałem go przytulić,  na szczęście gdy tylko skończył i usiadł, mogłem wdrapać się na jego kolana.


- Za dwie godziny, mamy być u mojej mamy koleżanki w pracy. Przyjmie cie i zobaczymy co się dzieje. - przyłożył dłoń do mojego brzucha, zaczynając go delikatnie masować.

Mdłości po śniadaniu nie nadeszły, dzięki ruchom Rye'a. Zebraliśmy się dość szybko, bo niestety gabinet był 40 minut drogi stąd, a trzeba jeszcze doliczyć korki.

W aucie musiałem trzymać się bez dotyku, co mojej omedze się nie spodobało. Czułem ból, przez brak kontaktu fizycznego z Rye'm.

- Dasz rade kochanie. - położył dłoń na moim udzie, pocierając je.

Spojrzałem na niego, odganiając łzy i szeroko się uśmiechnąłem. Mały gest, który poprawił mój nastrój do końca jazdy. Klinika była dość nowoczesna, zachowana w czerni i bieli.

- Katy ? - Rye wsadził głowę za jakieś drzwi. - Możemy ?

- Pewnie, wchodźcie. - wszliśmy do gabinetu. - Jestem Katy, a ty to pewnie Andy ?

- Tak. - pokiwałem głową.

- Usiądź i powiedz co się dzieje. - zrobiłem jak kazała.

- Wymiotuje, kilka razy miałem zawroty głowy, a dziś jestem przylepny do Rye'a, gdy nie mam z nim kontaktu fizycznego odczuwam ból. - mówiłem dość cicho. - Męczę się z tym od kilku dni, myślałem że to zatrucie.

- Czemu nic nie mówiłeś ? - spojrzałem na Rye'a, lecz wyraz jego twarzy sprawił, że opuściłem głowę.

- Nie chciałem cie martwić. - głos mi się łamał, a do oczu napłynęły łzy. - Przepraszam.

- Nie płacz, kochanie. - kucnął obok mnie, łapiąc za ręce. - Juz dobrze. - przytulił mnie, na co moja omega zawyła.

- Dobrze, Andy połóż się proszę. - wskazała na jakieś łóżko, obok którego stał telewizor z masą dziwnych przycisków.

Położyłem się, trzymając Rye'a za dłoń, dzięki czemu czułem się lepiej.

- Podwiń koszulkę. - popatrzyłem na alfe, który pokiwał głową bym to zrobił. - Będzie zimne. - jeździła czymś dziwnym po moim brzuchu, ciągle patrząc na ekran. - No, wiec tutaj są wasze dzieci. - wzkazała na ekran, gdzie były dwie małe kropeczki. - Myślę, że to początek piątego tygodnia, dlatego zaczęły pojawiać się sygnały.

Schowała wszystko, podając mi papier, którym wytarłem brzuch. Bałem się spojrzeć na Ryan'a, który nic nie mówił. Przeszliśmy do biurka.

- Dam wam receptę, na witaminy. Andy nie możesz się przemęczać, staraj się jeść zdrowo, ale nie lekceważ zachcianek. - pokiwała groźnie palcem. - Będzie cię ciągnęło do Ryan'a, ponieważ jego zapach daje wam bezpieczeństwo.

- A-a wymioty ? - zapytałem cicho.

- Zapisałam ci zioła, po których nie powinny cie aż tak męczyć. - pokiwałem głową.

- Będę ojcem ? - odezwał się Rye.

- Tak. - zaśmiała się. - Postarałeś się, dwójka naraz. Odemnie to tyle, wizyty będą co dwa tygodnie, że względu na bliźniaki.

- Dziękujemy. - szybko się pożegnaliśmy i wyszliśmy przed klinikę.


- Cholera Andy. - Rye zatrzymał się, tym samym, ja musiałem to zrobić. - Jesteś w ciąży ! - krzyknął z uśmiechem.

Złapał mnie na ręce zaczynając nami obkręcać. Z jego twarzy nie schodził uśmiech.

- Kocham cie. - zaczął mnie całować. - kocham się. - kolejny całus. - kocham.


- Ja ciebie tez Rye. - oddawałem każdy pocałunek, z taką samą siła.

- Musimy jechać do apteki. - zadecydował po chwili, otwierając przede mną drzwi od auta.

- Tak. - zgodziłem się.

Czułem, że teraz będzie tylko lepiej...



Tak w tym rozdziale jest przeskok czasowy 😂 nie wiem jak udało mi się go napisać ale jest !

30 gwiazdek next ❤💕 * nie wiem kiedy wpadnie 

Przeznaczony  ( RANDY ) ( A/B/O) ( Zakończone ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz