Rozdział 5

5.7K 346 58
                                    

Pov. Andy

Od mojej rozmowy z Ryan'em minęło kilka dni, podczas których musiałem leżeć w łóżku i się kurować. Brunet dbał o mnie jak nikt inny. Co chwilę pytał czy wszystko dobrze, lub czy czegoś potrzebuje.

Jedyne czego potrzebowałem to jego, w końcu do niego należę. I nie, nie przeszkadzało mi to w żadnym wypadku. Pierwszy raz cieszyłem się z przynależności do kogoś, czegoś. Teraz juz wiedziałem, że to właśnie tutaj, przy nim jest moje miejsce.

Dziś wstałem pełen energii i odrazu skierowałem się do kuchni, gdzie miałem nadzieję zastać alfę.

- Dzień dobry. - powiedziałem na wstępie z uśmiechem.

- Hej mały. - moje policzki pokryły się czerwienią wiec spuściłem głowę, patrząc na moje bose stopy. - Ile razy mam ci powtarzać, żebyś zaczął ubierać pantofle. - westchnął bezsilny.

- No wieeem. - powiedziałem słodko, starając się przekupić tym Rye'a, aby nie był zły. - Przepraszam, ale już się lepiej czuje. Dziękuję Ci za opiekę.

- Nie masz za co dziękować Andy, od tego jestem, prawda ? - podszedł blisko mnie.

- T-tak. - zadrżałem.

Brunet delikatnie położył ręce na moich plecach, przyciskając mnie do siebie. Niepewnie obiąłem go rękami za szyję, a głowę schowałem w jej zagłębieniu.

- Czy to w porządku ? - upewniał się.

- Tak. - mruknąłem, mocniej go przytulając czym tak samo mi się  odwdzięczył. - Lubie się przytulać.

Jego delikatny śmiech, rozniósł się echem po pomieszczeniu. Chwilę później siedziałem u Rye'a na kolanach, kiedy on mnie karmił.

Całe śniadanie minęło w przyjemniej atmosferze, a po nim pomogłem Ryan'owi sprzątać. Upierał się, żebym usiadł, ale postawiłem na swoim.

- Wiesz, że muszę porozmawiać z radą ? - zapytał kiedy już uwineliśmy się ze wszystkim. - Mimo, że jestem Aflą stada musze konsultować z nimi takie decyzje.

- Tak wiem, mówiłeś mi o tym. - przypomniałem sobie, jak któregoś wieczoru opowiadał mi o zasadach tu panujących. - Boje się, że nie pozwalą abym tu został.

- Spokojnie, nie mają prawa wyrzucić mojego omegi. - jego słowa wywołały ciepło w całym moim ciele, a serce zabiło szybciej. - Wczoraj wieczorem zwołałem naradę na dziś, na 20:30. Pójdziesz ze mną, i jestem pewien, że oczarujesz ich tak jak mnie.

- Dobrze. - moje policzki paliły i bylem pewny, że kolorem pobiły niejednego pomidora.

- To cudownie. - uśmiechnął się. - Bałem się, że się nie zgodzisz.

Ciekawe jak ? Przecież ten uśmiech działa cuda kretynie... przystojny kretynie.....

- Skoro mówisz, że nie mam się czego bać, to tak musi być. - oddałem uśmiech.

- Dokładnie. - cmoknął mnie w usta, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego co zrobił. - Cholera... przepraszam Andy. Wiem, że obiecałem dać ci czas i....

- To było miłe. - przerwałem mu zawstdzając się do końca.

- Więc mogę to robić częściej ? - podniósł brew do góry.

- Mógłbyś. - schowałem twarz w dłoniach.

Alfa zaczął się śmiać, sprawiając tym samym, że i ja to zrobiłem. Był tak cholernie idealny, że aż ciężko uwierzyć.

Mój własny, prywatny ideał...

I mamy kolejny 😂😂 jak wam się podoba ?

Mam pytanie roku 😂😂 jakim cudem w poprzednim rozdziale wbiliście 30 gwiazdek ! Wow

Dziękuję ❤💕❤💕


Przeznaczony  ( RANDY ) ( A/B/O) ( Zakończone ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz