Z każdym krokiem w ciemność w głowie Alec'a zaczynała coraz bardziej przebijać się myśl, że popełnił wielki błąd. Część zamku, w której przydzielono mu komnatę, nie była specjalnie jasna ani kolorowa, ale w porównaniu z tym, co zobaczył w zachodnim skrzydle, tamtejsze wnętrza były niczym powiew świeżości. Im dłużej szedł rozległym korytarzem, tym szybszy rytm wybijało jego serce. Niemal dosłownie czuł samotność wypełniającą to miejsce, które całe działało na niego bardzo przygnębiająco, choć on sam nie był nigdy zbytnim optymistą. Na nagich ścianach widać było głębokie zadrapania, a puste haki, na których kiedyś musiały wisieć obrazy, świadczyły o tym, że nie zawsze było tu tak ponuro. Wyblakł dywan na podłodze miał liczne przetarcia i dziury wydarte ostrymi pazurami bestii, na co niebieskooki wzdrygnął się lekko. Nawet powietrze było tu jakby gęstsze. Bardzo nie chciałby teraz spotkać potwora o podobnych mu oczach. Teraz, kiedy się zastanowił, wydały mu się bardzo... ludzkie.
Alexander chciał już zrobić taktyczny zwrot, aby uciec do swojego pięknego więzienia, ale dostrzegł nikłe światełko na końcu korytarza. Jedne z drzwi były lekko uchylone. Mimo wszelkich sprzeciwów jego umysłu nie potrafił oprzeć się, by chociaż tam zajrzeć. Ciekawość wzięła górę nad strachem. Podszedł bliżej i wślizgnął się do pomieszczenia.
Natychmiast pożałował swojej decyzji. O ile korytarz był przygnębiający i smutny, o tyle sala robiła sto razy gorsze wrażenie. Wszędzie można było dostrzec ślady furii Bestii. Zamiast zasłon w oknach zwisały strzępki materiału. Niegdyś piękne wazy i misy leżały porozbijane na ziemi, a potężne łoże z baldachimem ginęło pod warstwą kurzu. Kiedy przesunął wzrokiem nieco dalej, w rogu komnaty dostrzegł coś w rodzaju potężnego barłogu uwitego z podartych tkanin, piór i poroży.
Alec cofnął się o krok przerażony, kiedy zrozumiał gdzie się właśnie znalazł. To jego komnata. A w rogu leżały resztki pożartych zwierząt.
Odwrócił się szybko i bardzo niemęsko pisnął ze strachu, bo dostrzegł wpatrujące się w niego zielone oczy. Przez okropnie długą chwilę był pewien, że ktoś go obserwuje. Na szczęście oczy były jedynie częścią obrazu przedstawiającego królewską rodzinę i należały do małego chłopca. Serce waliło mu jak szalone, kiedy nachylał się w stronę malowidła. Płótno, na którym artysta sportretował twarz dziecka, zostało rozorane pazurami, lecz oczu potwór nie tknął.
Nagle zaparło mu dech w piersiach, bowiem uświadomił sobie, że to właśnie Bestia. Tak musiał wyglądać zanim dopadła go klątwa. Alec przyjrzał się dokładniej szukając jakichś wskazówek. Przedstawiał dwoje dorosłych ludzi - przystojnego króla i piękną królową. Podczas gdy portret kobiety o ciepłych oczach i przyjaznym uśmiechu był nienaruszony, postać króla - wyglądającego na zimnego i okrutnego - nosiła ślady pazurów. Młody Lightwood zastanawiał się, jaki musiał być chłopiec z obrazu czy też ktokolwiek, kto dorastałby w takiej rodzinie, w kamiennym zamku.
W końcu oderwał wzrok od malowidła i stłumił w sobie dziwne uczucie melancholii, które go wypełniło. Skupił uwagę na drugiej części ogromnej komnaty. Wysokie drzwi prowadzące na duży taras stały otworem. Jednak najbardziej zaintrygowało go nie to, co mógł zobaczyć na zewnątrz, lecz coś w środku, przy wyjściu. Pośród zniszczenia i oznak szaleństwa i złości Bestii, w środku chaosu, stał niewielki stolik w nienaruszonym stanie. Piękny szklany klosz znajdował się na jego blacie, a szkło z którego ten był wykonany, było tak cienkie, że wydawało się, iż najlżejszy dotyk mógł je skruszyć. Zdobiący je misterny wzór przypominał rysunki malowane na szybach przez szron i mróz.
Zaś wewnątrz... Wewnątrz unosiła się, przytrzymywana jakąś magiczną siłą, przepiękna czerwona róża. Świeciła w ciemności, a jej kolor przywodził Alec'owi na myśl najpiękniejsze zachody słońca, jakie było mu dane zobaczyć.
CZYTASZ
Beauty & Bane | Malec
FanficAlternatywna historia Pięknej i Bestii, oparta na filmowej i książkowej wersji, w malecowym wydaniu. To moje pierwsze opowiadanie, które publikuję, więc nie bijcie za niedociągnięcia w fabule ani dodatkowe lub brakujące znaki interpunkcyjne. No i c...