♧12 - Wyznania i magiczne podróże♧

578 59 17
                                    

— Oczywiście. Jednak wróćmy lepiej do zamku, przecież widzę, że jest ci zimno.

— Jesteś jak matka kwoka, Mags, siadamy tutaj, popatrzy tylko jak tu pięknie! Wystarczy, że mnie przytulisz.

Bestia stanęła jak wryta. Zamrugała. Spojrzała na podchodzącego do ławki w altanie Alec'a. Zamrugała ponownie. Dlaczego do cholery nikt nie napisał instrukcji obsługi uroczych chłopców.

— To było... Zbyt esencjonalne zdanie, żebym mógł je przetworzyć. — wymamrotał pod nosem książę i ruszył za towarzyszem.

Usiedli obok siebie stykając się ramionami i nie wiedząc od czego zacząć. Chłopak myślał nad tym jak zacząć tę rozmowę, zaś książę Magnus był zdziwiony swawolą wypowiedzi czarnowłosego chudzielca. W jednym zdaniu obraził go, sprawił, że zrobiło mu się cieplej na sercu i wryło w ziemię. Nigdy nikt nie konwersował z nim z taką swobodą, bez uważania na słowa, szczerze. Ten chłopak był tak prosty, nieśmiały i jednocześnie pewny siebie, że Bestia na prawdę miała ochotę poprosić kogoś o instrukcję obsługi uroczych, niebieskookich aniołów. Czasami kompletnie nie wiedział jak się przy nim zachować.

Ocknął się ze swoich przemyśleń, kiedy Alexander zaczął się ponownie trząść.

Nie zastanawiając się długo, podłożył jedną łapę pod jego nogi, drugą za plecy i zgarnął go na swoje kolana, przyciskając do piersi. Nigdy nie przyznałby na głos, jak przyjemnie jest trzymać tego chłopaka w swoich ramionach. Alec nie zdążył nawet pisnąć, ale przestraszył się gwałtownych przenosin, za co Magnus oberwał pięścią w ramię.

— Zgłupiałeś?! — syknął, ale wcisnął się bardziej w przenośny grzejnik jakim była ta góra futra. - Nie strasz.

— Do tej pory powinieneś wiedzieć, że jestem łagodny niczym baranek. — Bestia zatrzęsła się od powstrzymywanego śmiechu.

— Och, z pewnością. — sarknął w odpowiedzi chłopak. Po czym westchnął ciężko i spoważniał. - Chciałeś wiedzieć coś o mnie, więc myślę, że to odpowiedni moment. Za długo cię zbywałem, a ty nigdy nie odmawiałeś mi odpowiedzi na moje pytania więc... Cóż, mieszkańcy miasteczka uważają mnie za dziwaka. Tam gdzie żyję, żyłem... — przełknął ślinę przymykając oczy. — Nigdy wcześniej nie mówiłem tego nikomu. Jedynie Clary wie co nieco.

— Przecież nie musisz mi tego mówić, jeśli jest ci ciężko. Poczekam. — mimo, że czasu zostało niewiele. Zawsze będę na ciebie czekał.

 Nie, albo teraz, albo nigdy. — stwierdził Alec. — Moja matka zmarła, kiedy miałem cztery latka. Mimo, że byłem jeszcze małym brzdącem, do tej pory pamiętam smród choroby, bólu i żalu jaki panował wtedy w naszym domu w Paryżu. Ojciec do tej pory nie chce powiedzieć na co cierpiała i czemu wyjechaliśmy. Podejrzewam zarazę, za bardzo kochali Francję, żeby z błahego powodu się z niej wynieść. Wyjechaliśmy ja, moja siostra Isabelle i ojciec. Zamieszkaliśmy w Sansthaan.

Zmartwiona Bestia zaczęła miarowo bujać się na boki, co powoli uspokajało roztrzęsionego Lightwood'a. 

— Dalej było tylko gorzej. Tata musiał utrzymywać nas oboje. Ja musiałem nauczyć opiekować się siostrą, którą rozpieszczaliśmy do granic możliwości. Kiedy tylko byłem w stanie swobodnie poruszać się po miasteczku w dzień i w nocy, brałem wszystkie prace jakie się nawinęły, żeby tylko starczało nam na przeżycie. Okropnym okresem było dorastanie Isabelle. Chciała mieć wszystko to, co miały jej koleżanki. Nowe sukienki, lalki, błyskotki, toaletkę... Ojciec nie dawał rady, ale nigdy nie pisnął nawet słowem. Wracał do domu, przekazywał mojej siostrze prezent i kiedy tylko jego głowa dotykała poduszki - zasypiał. Ja musiałem zająć się domem, metodą prób i błędów nauczyć gotować, pilnować małej Isabelle i zbierać baty za jej wybryki...

Beauty & Bane | MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz