♧16 - Koza? ♧

541 48 0
                                    

— Po moim cholernym trupie! — wrzasnął Alec ze złością odpychając wielkiego blondyna.

Ten stał chwilę nieruchomo, po czym wziął głęboki wdech.

— Skoro takie jest twoje życzenie. — uśmiechnął się szeroko niczym szaleniec, przez co niebieskooki pierwszy raz w życiu zadrżał ze strachu na taki widok. — Związać go! Kilka batów powinno wybić mu głupotę z głowy. Kto wie, może nawet zmieni zdanie...

Alexander nie zamierzał dać sobie sprać skóry od tak. Zerwał się do biegu, ale zaraz pochwycili go dwaj mężczyźni. Wyrwał się jednemu nadeptując mu z całej siły na stopę, aż tamten krzyknął i odskoczył trzymając się za nią i śmiesznie podskakując. Drugiemu przyłożył z całej siły w nos z pięści, na tyle mocno, że coś chrupnęło i trysnęła krew, a przeciwnik wyłożył się do tyłu nieprzytomny. Jasna cholera, nie wiedział, że ma taki silny prawy sierpowy!

Prawie miał już lejce w dłoni, kiedy ktoś szarpnął go za włosy do tyłu. Alec zawył z bólu łapiąc za ściskającą czarne, przydługie kosmyki dłoń.

— Gdzie się wybierasz, ptaszyno? — powiedział wesoło Hodge i kopnął go pod kolanem, aż niebieskooki na nie upadł. — Przynieść bat! A potem, wybierzemy się na polowanie! — ryknął potężnie, ku uciesze gawiedzi. 

Wiedział, że jego przyszły małżonek nie wziął pięknych strojów z nikąd. Ktoś musiał żyć głęboko w tamtym lesie. I z pewnością nie był biedny. Duży posag nikomu nie zaszkodzi.

— N-nienawidzę cię. — wyjąkał Lightwood czując powoli napływające do oczu łzy. 

To tak cholernie bolało. Nie powinien tu przychodzić. Powinien był zostać z Magnusem. Dlaczego to zawsze musi się tak kończyć? Zawsze, kiedy tylko zazna odrobiny szczęścia, życie oddaje mu z półobrotu w twarz. 

— Nigdy nie pozwolę ci go skrzywdzić! — wysyczał wściekle.

Blondwłosy zamarł. 

— Wolisz jakąś wymyśloną pokrakę ode mnie, mimo że ja mogłem dać ci wszystko!? 

Alec pobladł momentalnie, a jego złość osiągnęła swój limit. Odwrócił głowę nie zważając na ból i z premedytacją splunął oprawcy w twarz.

— Bądź przeklęty, pieprzony dupku! Nie masz prawa go obrażać! — mimo wszelakich starań nie mógł się wyrwać, ale nie mógł pozwolić, by upadlał kogoś, kto serce ma lepsze niż wszyscy ludzie, których poznał.

Dlaczego los zawsze go tak karze? Nie... Już dostał swoją nagrodę. Widocznie te kilka miesięcy z jego księciem miały być jedyną dobrą rzeczą w alecowym życiu.

Niebieskooki zacisnął powieki i wziął kilka głębokich wdechów odpędzając łzy. Skoro tak ma się to skończyć, zniesie to z uśmiechem na ustach wspominając swoją bestię o zawsze ciepłych, kocich oczach. Cholera, tak bardzo chciał jeszcze raz zanurzyć dłonie w jego miękkim futrze...

— Czy wiecie, że karą za skrzywdzenie członka rodziny królewskiej jest ścięcie? 

Alec szarpnął głową w górę, aż coś strzeliło.

To niemożliwe.

Niemożliwe!

— Jednak kiedy ktoś śmie podnieść rękę na mojego narzeczonego, wpierw własnoręcznie utnę mu ją przy samej dupie, potem obedrę z całej godności, by na końcu rzucić na pożarcie świniom. Chociaż nie, jeszcze się biedaczki potrują waszą ciemnotą i ignorancją.

Magnus w swojej... magnusowatości był onieśmielający i budzący respekt. Jednak to, co najbardziej go zdziwiło, był brak... nadmiernego owłosienia. A także jego towarzysze - tym razem zupełnie ludzcy - w pięknych strojach i z przypasaną bronią wyglądali niczym wyjęci z jednej z wielu przeczytanych przez Alec'a baśni.

Beauty & Bane | MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz