Jęk rozpaczy i szloch wydobył się z gardła młodego mężczyzny. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia kilka lat. Jasne, niemal białe włosy były pokryte kurzem nadającym im szarawy wygląd. Czerwień jego oczy była w odcieniu krwi, do której widoku był przyzwyczajony. W tej chwili były zamknięte. Po bladych policzkach spływają łzy. Jest ubrany w stary podarty mundur. Wyglądał jak z przed kilku wieków. Na plecach ma zarzuconą czarną białą flagę z czarnym orłem. Flagę królestwa pruskiego. W rękach trzyma drewniany różaniec pochodzący ze średniowiecza. Powoli przesuwa kolejne paciorki szepcząc słowa modlitwy. Ale nie w jakimś nowoczesnym języku ale w już dawno zapomniane łacinę. Gilbert Beilschmidt personifikacja Prus nie widzi już sensu na robienie czegokolwiek innego niż siedzenie w rozpadającym się kościele modląc się o przebaczenie za wszystkie złe rzeczy które, uczynił w swoim życiu. Prusy był w totalnej rozsypce. Każdy kto go zna wie że to rzadkie. Gilbert zawsze tryskał pozytywną energią i do wszystkiego podchodził lekceważącą. Więc jego stan był niezwykłym zjawiskiem. A jego powodem był fakt że ten z wyglądy młody mężczyzna umierał. Jego państwo zostało rozwiązane. Był już niepotrzebny. Był w oczach innych nikim. Gilbert był raz w swoim życiu w podobnej sytuacji, jednak w tedy miał do tego inne podejście. Gdy po przegranej wojnę z polską stracił tytuł zakonu krzyżackiego mógł zniknąć. Wtedy by mu aż tak nie przekazało. Uznał że jak ludzie są tacy sami, władca, ziemie, kultura, to on nie zniknie, oczywiście była szansa że na jego miejsce pojawi się inna perspektywa ale, jego ego nie pozwalało mu tego przyjąć. Również nie miał wtedy przyjaciół. Jego jedynym towarzyszem był mały kurczaczek który, teraz siedzi sobie wygodnie na jego głowie. Jednak kiedy stał się krajem zaprzyjaźnił się z innymi personifikacjami. Poza tym został jeszcze Niemcy. Jego mały braciszek którego starał się jak najlepiej wychować. Teraz, jednak, jest on już dorosły i już go niepotrzebnie. Ale nie chciał go zostawiać, szczególnie teraz gdy ten przegrał ważną wojnę.
Personifikacja Prus szła przez wytworny korytarz. Ten dom nie należał do miejsc w których chętnie by przebywał. Najchętniej to by sobie poszedł gdziekolwiek indziej. Głównym tego powodem byli właściciele tego domostwa. Nadęty arystokratę i jego żona która najchętniej by go zabiła lub walnęła patelnią. Albo jedno i drugie Jedynym rzecz która go tu trzymała to chęć odwiedzenia młodszego brata. Gilbert nadal nie wiedział dlaczego to Austria jest za niego odpowiedzialny a nie on. Młodemu kraju niepotrzebnie są lekcje manier i gry na fortepianie a strategi i sztuk walki. A tego tylko on może dobrze tego nauczyć Ludwika. Dlatego przychodził tutaj tak często ja mu na to pozwalają jego władcy. Ale teraz jak na złość nie mógł go nigdzie znaleść. Przeszedł jeszcze kilka korytarzy i zobaczył swojego brata jak ten przygląda się małej służącej która, zamiatała podłogi gdy ta zobaczyła że ten jej się przygląda uśmiechnęła się delikatnie. Ludwik na to szybko się schował za ścianę z wielkim rumieńce. Zaśmiał się cicho na ten widok, mój mały braciszek chyba się zakochał.
Jednak Gilbertowi udało się wychować go na potężny kraj i był z tego bardzo dumny. Ludwik zawsze miał wielkie ambicje raz to się skończyło bardzo tragicznie. Prusy nigdy tak bardzo się nie bał, nawet teraz gdy umiera. Nigdy tego skutków nie udało się do końca cofnąć.
Personifikacją Prus szła właśnie przez pole na którym właśnie skończyła się bitwa. Dookoła walały się martwe ciała a w powietrzu unosił się zapach krwi. Gilbertowi to nie przeszkadzało. Był do tego przyzwyczajony. Nie interesowało go to teraz. Najważniejsze w tej chwili było znalezienie jego brata. Bardzo bał się co mogłaś się z nim stać. Szedł jeszcze chwilę gdy zobaczył siedząca postać Podbiegł tam szybko wśród ciał siedział Rodrich co było samo w sobie dziwne bo on nigdy nie przychodzi na pola bitwy, jednak najgorsze było co leżało mu na kolanach, a raczej nie co tylko kto, leżał tam Ludwik. Gilbert przestraszył się bo ten wyglądał na martwego
- Spokojnie żyje- powiedział Austria na widok miny Gilberta- ledwo ale żyję
-Na szczęście- odetchnął z ulgą Gilbert
-To twoja wina
-Nie rozumiem?
-Czego nie rozumiesz? -krzykną Austria co było bardzo i to bardzo dziwne, Rodrich był z natury spokojny, nigdy nie krzyczał- gdybyś nie namawiał go na wojnę. Gdybyś mu tak opowiadał o walkach nic by się nie stało.
Jednak zanim Prusy zdążył coś odpowiedzieć młoda personifikacja podniosła się do siadu i rozejrzała się dookoła. Albinos podbiegł do niego szybko przyklękając blisko ten za to odsunął się zdenerwowany i wystraszony
-Kim jesteś?- pytał - gdzie ja jestem? Kim ja jestem?
Gilbertowi w tym momencie serce pękło. Jednak stała się okropna rzecz i jego młodszy braciszek nic nie pamiętam. Nie wiedział nawet kim jest.Dobrze zbudowany blondyn wszedł do rozpadającego się kościoła w poszukiwaniu starszego brata. Wszyscy go szukali. Prusy poszedł sobie od razu gdy rozwiązali jego kraj. Inne narody szukały go zanim będzie za późno. Anglii znalazł sposób żeby Gilbert przeżył. Będzie mógł reprezentować wschodnią część Niemiec. Haczykiem było to że będzie musiał być pod rozkazami Rosji. Ale Niemcy uznał że jest to najlepsze rozwiązanie. Ale żeby tak się stało muszą go znaleść. Wszystkie nacje prócz Ludwika postanowiły szukać po barach i klubach. Jednak blondyn wiedział że w najgorszych chwilach biało włosy przychodził tutaj.
Blond włosy chłopiec siedział w ławie w okazałym kościele i przygląda się swojemu starszemu bratu. Gilbert ubrany biało czarny habit zakonu krzyżackiego klęczał już kilka godzin przed ołtarzem. Ludwig nie dokońca wiedział co się stało. Słyszał tylko że jego brat przegrał jakąś wojnę. Młoda personifikacja nie rozumiała z czym się to wiąże ale przyszedł tu bo wiedział że jego brat tu będzie. Chciał go pocieszyć chociaż nie wiedział jak. Na razie czekał aż starszy przestanie się modlić. Zakon krzyżacki nie lubił gdy mu się przeszkadzało w modlitwie.
Miał rację jego brat był w tym kościele. Prusy wyglądał okropnie. Najpierw Ludwik przestraszył się że te już nie żyje. Dopiero po chwili zauważył że jego brat oddycha. Podszedł do niego szybkim krokiem. Usiadł obok swojego brata i niezgrabnie go objął. Niemcy już nie podtrzymywał łez. Siedzieli tak chwilę w ciszy.
-Jeszcze nie jest za późno- wyszeptał młodszy naród- jeszcze będziesz żyć.
CZYTASZ
Aph - Pustka
FanfictionPustka rodzi się w sercu każdej personifikacji. A to przez inne narody, a to przez decyzję swoich ludzi czy to przez sam fakt bycia nacją. Shorty, drrable.