Bardzo bym prosiła o komentowanie, polecenie tego ff dalej 🤗
•••
Czy to naprawdę był on?
Zawiesiłam wzrok na jego dużej dłoni, którą powoli mnie puszczał.
Zawsze wyobrażałam sobie go i widziałam w wywiadach, i w mediach jako dojrzałego, spokojnego, poukładanego. Nie, żebym myślała, że nie ma życia i jest aniołkiem - prawiczkiem, ale jednak opinia o idolu zawsze jest wyidealizowana. Teraz to pryskało z każdą chwilką. Co powinnam zrobić? Przecież kim by nie był, nie zostawię człowieka potrzebującego pomocy od natychmiast, nigdy bym tak nie postąpiła, ale nie mogłam uwierzyć, że spotkałam Shawna.
Jego okulary spadły na ziemię. To wyrywa mnie z transu.
Spojrzałam przez moment w jego ciemne oczy.
- Ej, ej, ej...! Nie odpływaj! - zauważam jak gapi pusto się na powietrze za mną i powoli, ciężko opadają mu powieki. Jego źrenice były dość szerokie. Podniosłam szybko czarne okulary i schowałam do mojej małej torebki. Podeszłam do niego, i złapałam go za ramiona. Miałam wrażenie, że zaraz straci władzę w nogach.
- Zostaw mnie! Kolejna... - jęknął i strzepnął moje ręce z siebie.
Coś mnie ukłuło. Jedyna osoba na świecie, której (do teraz) pragnęłam, wyraźnie mnie odpycha. Jest tak napruty, że zapomniał, iż sam mnie poprosił o pomoc.
Nie mam czasu na refleksje.- Nie kolejna. Idziemy, natychmiast. - powiedziałam stanowczym tonem, przekonana, że robię dobrze. Wzięłam go pod rękę i zaprowadziłam do łazienki.
- Zaczekaj tu - szybko wróciłam się po moją walizkę, wszystko co miałam na dwa najbliższe miesiące.
Gdy wracam, widzę Mendesa klęczącego przy toalecie. Wymiotował z cierpieniem wymalowanym na twarzy. Bluzę rzucił w kąt. Pierwszy raz na żywo widzę tą kręconą grzywę. - Jest piękna - domawiam sobie w myślach.
Jak dotąd, dostrzegałam go wszędzie. W pojedynczych słowach w podręczniku do angielskiego. W melodii lecącej z głośników w sklepie. W postaciach z kreskówek. Ale tak ciężko mi było mi dostrzec go w tym zmarnowanym chłopaku, którego spotkałam przed chwilą, który potrzebował pomocy.
Zawsze myślałam, że gdy go ujrzę, nie opanuję emocji, zacznę płakać, krzyczeć, że mój aniołek jest tak blisko. Tymczasem patrzyłam na niego jak na zwykłego człowieka. Nie dochodziło do mnie, że to on. Natomiast wyraźnie dotarło, że nazwał mnie „kolejną". Myśli, że jestem następną fanką, która pragnie go złapać w objęcia?
Cholera, byłam nią.
Ale kiedyś. Teraz moje mimowolne wyobrażenia o nim zostały zdeptane. Poczułam się zlekceważona. On uważał się za kogoś wyżej? Nie ze mną takie akcje. Pomimo tej urazy, wiedziałam, że muszę mu pomóc.
- Weź - warknęłam podając mu papier do otarcia buzi, gdy skończył stękać nad kiblem. Siada na zamkniętej klapie taksując mnie wzrokiem.
- Chcesz zdjęcie czy co, że tak stoisz? - pyta półgłosem a ja niekontrolowanie parskam śmiechem.
Pragnę tego zdjęcia.
- Nie kolekcjonuję fotografii z alkoholikami - chamsko odrzekłam. Chcąc, czy nie chcąc mój głupi umysł tak nazywał każdą osobę która przesadziła z wódą. Czułam wstręt do procentów. - Ja chcę ci pomóc. - użyłam nieco przyjaźniejszego tonu podając mu butelkę wody z torebki, o której zupełnie zapomniałam. Jednak on ją odpycha.
CZYTASZ
Where were you? | Shawn Mendes
FanfictionEden jedzie do Toronto. Spotyka Shawna szybciej niż się spodziewa - jest całkiem inny niż myślała. Jednak poznaje Connora, i to na nim chce się skupić z wzajemnością, ale czy jej się to uda? • jeśli nie słuchasz Shawna też możesz przeczytać! • po z...