17. Malinowe usta

1.6K 87 38
                                    

Szybki rozdziałek na dniach!
Wybaczcie mi chaos, miłego czytania 💙

•••

Perspektywa chłopaka, który ocalił Eden od utonięcia w kroplach deszczu

Trzymam mocno moją zmęczoną i przemoczoną Eddie na rękach, stojąc w holu apartamentowca, w którym mieszkam. Na całym parterze nie ma chyba nikogo, oprócz strażnika, który ewidentnie zasnął na swoim drewnianym krzesełku. Ku swojemu zadowoleniu czuję, jak dziewczyna kurczowo obejmuje mnie nogami w pasie, a jej buzia przyciśnięta jest do mojej szyi.

Otula mnie jej słodki, owocowy, dziewczęcy zapach i niemal odpływam, ale ona lekko się odchyla na moich rękach, i spogląda mi w oczy.

Jej delikatne dłonie lądują na moich mokrych policzkach.

Co się ze mną dzieje?

Miejsca w których mnie dotyka zaczyna zalewać gorąco, na policzki wpływają rumieńce, a oddech zdaje się nabierać nieludzkiej częstotliwości.

To przypomina uczucie łomoczącego serca i usilnych prób złapania powietrza, kiedy obok nas jest osoba, na której nam bardzo zależy.

Zależy mi na niej.

Ale jak na przyjaciółce.

Chyba.

W każdym razie, nie może zależeć jak na kimś więcej. Nie może. Ona chce być z moim kumplem, a on z nią. Muszę się opanować.

- Dziękuję. - szepcze a ja zaczynam dyszeć jak głupi. Widzę z bardzo bliskiej odległości każdą, nawet najmniejszą kropelkę spływającą po jej twarzy.

Wyciąga dłoń i odgarnia włosy, które przykleiły mi się do czoła. Przechodzi mnie po całym ciele niesamowity, paraliżujący dreszcz.

Przez to, że nasze ubrania są przemoczone, czujemy każdy skrawek swojego ciała. Biała koszulka Eden zaczęła prześwitywać i idealnie opina każdy jej cal.

Normalnie podniecał by mnie ten widok, i jej bliskość spowodowana mocnym objęciem mnie w pasie jej nogami wzbudzałaby we mnie dzikie żądze, ale przecież to jest Eden.

Moja  p r z y j a c i ó ł k a.

Czas wziąć się w garść, zanim będzie za późno.

- Nie ma za co, łamago. Musimy nauczyć cię chodzić. - uśmiecham się do niej przez chwilę mimowolnie spoglądając na jej bladoróżowe usta. - Chodźmy do góry.

Postawiłem ją ostrożnie na podłodze, a moje ciało nagle owiał chłód. Przed chwilą to ona mnie ogrzewała.

- Ale... - zaczęła cichym głosikiem.

- Nie ma żadnych ale! - mówię stanowczo.

- Connor z tobą mieszka, głupku.

Faktycznie, kompletnie nie pomyślałem o tym. Jak miałbym się Brashierowi wytłumaczyć, że wracamy we dwójkę, przy czym zupełnie mokrzy, w dodatku do mojego mieszkania.

- Racja, mógłby być zazdrosny, ale coś wymyślę. - odpowiadam.

- Nie... - dziewczyna lekko speszona wydaje z siebie uroczy chichot. - Chodziło mi o to, że przecież mam w torebce prezent dla niego.

Cholera. Jej chodzi o prezent a ja myślę o naszym wspólnie spędzonym czasie.

Znów czuję, jak płonę na twarzy z zażenowania sobą.

- Prze.. przepraszam... - wypuszczam powietrze i uciekam wzrokiem. - Coś wymyślę.

- Nie przepraszaj, żyrafko. - żartobliwie łaskocze mnie dwoma palcami po brzuchu przez dwie sekundy, i nie ma pojęcia, że prawie się rozpływam. Zwrot, jaki wobec mnie użyła w jej ustach brzmiał niewyobrażalnie słodko, a jej palce na moim brzuchu spowodowały dziwne uczucie w jego dole, niby przyjemne, ale coś mi podpowiada, że nie powinno go być.

Where were you? | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz