Perspektywa chłopaka, który bił się z własnymi uczuciami
Shawn: Ty, ja i kto?
Eden: Może Stella? Albo jacyś twoi kumple, zanudzisz się ze mną.
Przewracam oczami śmiejąc się pod nosem sam do siebie. Ja miałbym się z nią zanudzić?
Potrafiliśmy żywo rozmawiać doprawdy godzinami, a ja jak głupi gapiłem się w jej ciemne oczy. Odkąd się poznaliśmy, widziałem, że różnią się od wszystkich innych. Nie była jak wszystkie randomowe osoby spotykane na ulicy.
Próbuję ustalić szczegóły małego, wakacyjnego ogniska, leżąc z telefonem w rękach, na brzuchu, na łóżku, gdzie jeszcze kilka godzin temu siedziała moja przyjaciółka.
Wyjątkowo dobra przyjaciółka. Przy nikim innym się tak nie czułem, nigdy. Z każdym dniem widzę w tej dziewczynie co raz to więcej, przeraża mnie to.
Najchętniej spędziłbym ten czas tylko i wyłącznie z nią, ale wiem, że mogłaby się może czuć niezręcznie, czy coś w tym stylu, jak to dziewczyny. Pewnie woli zaprosić jeszcze kilka osób. Johnson to miła dziewczyna, więc spokojnie może dotrzymać nam towarzystwa. Może zaproszę dodatkowo Briana? Dawno nie spędzaliśmy razem wolnych chwil, a to dobry kumpel.
W myślach przebieram jeszcze w twarzach swoich bliższych znajomych, ale sądzę, że najlepiej zdecydować się tylko tą dwójkę, chyba, że Stella, jak ją znam, weźmie jeszcze jakąś psiapsiółkę do ploteczek.
Słyszę zgrzyt klucza w zamku, po czym trzask drzwi do mojego mieszkania.
- Wróciłem! - krzyczy Connor od wejścia. Rzucam rozświecony telefon na łóżko, gwałtownie z niego wstając.
Na dźwięk jego głosu aż wszystko się we mnie gotuje. Powraca do mnie obraz, jaki ujrzałem po wyjściu z klubu na fajkę. Zapłakana i pijana Eden z flaszką taniego syfu w ręce. Albo chociażby moment, w którym jeszcze dzisiaj, niekontrolowanie rozpłakała się siedząc przy mnie, na wspomnienie Brashiera całującego się z inną dziewczyną.
Eddie była specyficzna. Mimo tego, że czasem potrafiła pleść ostre głupoty, albo zachowywać się jak dzieciak, wiem, że była mądra. Kiedy przychodziło co do czego, potrafiła pokazać swoją dojrzałość. Zawsze mogę na nią liczyć.
Wiem także, że cierpi. Stara się tego nie pokazywać, ale widzę, że jest jej ciężko. Zdobyła się na zaufanie pierwszemu chłopakowi, po tym, jak potraktował ją Alan. Szkoda tylko, że wybrała tego kretyna.
Od początku czułem, że to nie skończy się najlepiej. On nie zasługiwał na tak wrażliwą i ciepłą dziewczynę, jaką była Peterson. Ten idiota nie rozumie słowa wierność, czy związek. Próbuje budować sobie ego podrywając dziewczyny, a kiedy już widzi, że zostaje przez jakąś doceniony, powtarza swoją zabawę.
Nie przeszkadzało mi to, dopóki osoba, jaką się zainteresował, nie była dla mnie tak ważna. Owszem, znajdywały się dziewczyny, które zbliżały się do niego po to, aby poznać mnie, ale jakoś mi to nie schlebiało. Nie zwracałem na nie większej uwagi. Dlaczego miałbym się cieszyć, że interesują się mną ludzie o tak płytkim myśleniu?
Od momentu, kiedy wpadłem na Eden na lotnisku, czuję, że mam przy sobie kogoś prawdziwego, kto nie patrzy na sławę, czy pieniądze. Jest pierwszą osobą, przy której nie obawiam się dwulicowości. Przy niej nie zastanawiam się, czy przypadkiem nie zadaje się ze mną dla swoich własnych, ukrytych celów, albo najzwyczajniej w świecie dla pieniędzy.
Ona nie zasługiwała na to, żeby Connor ją tak potraktował. Sądzę, że ktoś inny by tego nie zrobił. Pewnego dnia, w mojej nienormalnej głowie, pojawiła się myśl, że gdybym to ja był na miejscu blondyna, traktowałbym ją o wiele lepiej.
CZYTASZ
Where were you? | Shawn Mendes
FanfictionEden jedzie do Toronto. Spotyka Shawna szybciej niż się spodziewa - jest całkiem inny niż myślała. Jednak poznaje Connora, i to na nim chce się skupić z wzajemnością, ale czy jej się to uda? • jeśli nie słuchasz Shawna też możesz przeczytać! • po z...