⚠️
🌸💙 WAŻNE! 💙🌸Na początek wakacji daję wam NAJDŁUŻSZY (5,5 k słów!) jak dotąd rozdział, dlatego liczę, że go polubicie
❤️
Bardzo bym się cieszyła, gdybyście śmiało komentowali no i zostawiali gwiazdki ⭐️🌻 Wszystko dla was, kochani czytelnicy 🌻
- Super, że już jesteście! - Stella mnie wita entuzjastycznym przytulasem, ale ja stoję jak wryta.
Wokół siebie czuję tylko chłód. Nie mam ochoty się odzywać, ani wykonywać jakichkolwiek typowych dla gatunku ludzkiego czynności. Nie spodziewałam się, że jakże domyślny i bystry Brian zabierze jako swojego towarzysza akurat Connora, który celowo zaproszony nie był.
Fakt, mogliśmy się spytać wcześniej, z kim Craigen planuje przyjść.
- Hej. - z zamyślenia wyrywa mnie dopiero głos z ust znajdującej się przede mną, nieznajomej jak dotąd osoby. Brązowowłosa dziewczyna z szaro-zielonymi oczami o bardzo niskim wzroście stanęła przy mnie z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. Wygląda zupełnie przeciętnie, nawet i przyjaźnie. Jest urocza. Również obejmuje mnie na przywitanie, więc oddaję uścisk. - Jestem Bella Adams, kuzynka rudej.
- Eden. - podaję jej rękę, jak to mam w zwyczaju przedstawiając się nowym znajomym i staram się nie skupiać wzroku na nikim innym.
Dziewczyny zwracają się do Shawna, aby przywitać się również z nim, a do mojej osoby podchodzi Brian.
- Cześć. - mówi spokojnym głosem i delikatnie się przychyla, aby sprzedać mi buziaka w policzek. - Stella mi powiedziała. Nie zabierałbym go, gdybym wiedział wcześniej, przepraszam.
- Nie przejmuj się. - unoszę przyjaźnie kąciki ust. Do Craigena nic nie mam. Wydaje się być miłym chłopakiem. To musiał być po prostu pech, który od najmłodszych lat wyraźnie mnie prześladował i w każdej możliwej sytuacji dawał mi o sobie znać. Chłopak po prostu nie wiedział o zaistniałej sytuacji, więc nie mogę mieć do niego pretensji.
Czy ja czasem nie przysięgałam sobie, że będę się dziś dobrze bawić? Dotrzymanie tej obietnicy będzie znacznie trudniejsze, niż myślałam, ale muszę przestać zachowywać się jak rozwydrzona gówniara i stawić czoła wyzwaniu.
- To co, rozkładamy te namioty? - kumpel Shawna i Connora wyraźnie starał się rozładować napięcie, które zawisło w powietrzu po naszym przybyciu. Chłopak potarł kark dłonią i zabrał się do rozkładania swojego miejsca na spanie. Brashier, który jak dotąd gapił się w telefon będąc całkowicie oderwanym od otaczającego go świata, schował urządzenie do kieszeni krótkich spodenek i podszedł, aby pomóc koledze.
- No wreszcie! - Stella zapiszczała wesoło, a jej kuzynka podbiegła do ich namiotu z nie mniejszym uśmiechem.
- A my? - słyszę za sobą głos mojego przyjaciela. Zdaję sobie sprawę, że odkąd dotarliśmy na polanę, stoję nieruchomo w tym samym miejscu.
- Hmm... - wydaję z siebie pomruk, który, mam nadzieję, zadowoli bruneta i zostanie uznany za wystarczającą odpowiedź.
Odwracam się do chłopaka, który powoli idzie po trzeci namiot leżący nieopodal. Chwyta go w ręce, i ponownie do mnie podchodzi. Wygląda na to, że naprawdę jestem skazana na spanie z Mendesem.
Gapię się w losowy punkt na ziemi próbując wszystkimi siłami zmusić się do pomocy Shawnowi w rozkładaniu namiotu. Położymy go w pobliżu miejsca na ognisko, aby dochodziło do niego jakieś ciepło, i naprzeciwko namiotu chłopaków, żeby broń Boże, nie obok nich.
CZYTASZ
Where were you? | Shawn Mendes
FanfictionEden jedzie do Toronto. Spotyka Shawna szybciej niż się spodziewa - jest całkiem inny niż myślała. Jednak poznaje Connora, i to na nim chce się skupić z wzajemnością, ale czy jej się to uda? • jeśli nie słuchasz Shawna też możesz przeczytać! • po z...