8. Psychofanka

1.8K 91 54
                                    

Ogromnie mi miło, że ktoś czyta te wypociny, mam nadzieję, że zostaniecie dalej 💖
Miłego dnia lub udanej nocy 💛

Zapraszam na różne punkty widzenia, aby zrozumieć, co czują bohaterowie.

•••

Po cholerę mi to było?

Ktoś lekko trąca mnie za ramię. Spoglądam przed siebie i dostrzegam jedynie czyjeś nogi, więc jestem zmuszona unieść wzrok. Widzę tę samą pokojówkę, która kilka dni temu tak miło mnie przywitała z pytaniem o śniadanie.

- Co się pani stało? - mówi bardzo cicho, albo mój aparat szwankuje.

- Nie... - próbuję się odezwać ale gardło mnie niesamowicie drapie i dopiero teraz zauważam, że siedzę na ziemi, pod drzwiami do pokoju.

- Pomogę pani wstać, chyba czuje się pani nie najlepiej. - podaje mi rękę, i podpierając się o ścianę jakoś staję na drżących nogach, na stopach wciąż mam błyszczące szpilki. - Przynieść wody? Musiała pani upaść, lub osunąć się na ziemię, gdy próbowała pani wejść do pokoju. Jeszcze jest noc, więc zostało kilka godzin na sen.

- Bardzo dziękuję za pomoc, powinnam już sobie poradzić. - ściskam dłoń pani z obsługi i wchodzę do pokoju.

Targają mną wyrzuty sumienia, że za bardzo namieszałam w życiu Shawna i Connora, albo co gorsza popsułam ich relację.

Chyba zachowałam się jak świnia. Wyszłam z imprezy nic nie mówiąc Brashierowi, a przecież to z nim tam byłam.

Co za idiotka ze mnie.

Chwytam telefon i wystukuję szybkie „Przepraszam" w wiadomości do Connora. To moja wina, miał prawo się zdenerwować.

Na pewno mi nie odpisze...

Przypomina mi się, jak Shawn zasłonił mnie sobą, żeby fotograf mnie nie uderzył w twarz. Czuję dziwne, nawet przyjemne uczucie w brzuchu. Dawno tego nie miałam.

Wcześniej wspominał coś, że Connor jest specyficzny. Może chodziło mu o takie właśnie zachowania? Mam nadzieję, że nie.

Jestem taka głupia. Niepotrzebnie się pakowałam w takie znajomości zaraz po przyjeździe. Postanawiam przeczytać książkę, którą sobie kupiłam i spędzić cały dzień albo w hotelu, albo jak najdalej stąd - ale to jutro, teraz muszę się przespać.

***

Około dziewiątej rano budzę się i w szybszym niż zazwyczaj tempie robię makijaż, rozczesuję włosy i wkładam na siebie ciemne jeansy, biały t-shirt, i czarną, skórzaną kurtkę. Do małej torebki biorę książkę, telefon i trochę pieniędzy.

Zeszłam szybko do naleśnikarni, licząc, że nie spotkam tam ani Mendesa, ani jego kolegi.

Mam nadzieję, że Shawn jakoś pomógł jasnookiemu, był w tragicznym stanie. Tęsknię za nim, chciałabym go przytulić.

- Poproszę tortillę - próbuję uśmiechnąć się do znajomego kelnera, ale nie jestem pewna, czy mi wychodzi. Tak samo, jak nie mam przekonania, czy tortilla to dobre śniadanie. - Na wynos. - dodaję.

Pożeram jedzenie jak wygłodniały niedźwiedź idąc w nienaturalnie szybkim tempie, w przeciwną stronę niż mieszkanie bruneta.

Docieram do jakiegoś centrum handlowego. Galerie to mój żywioł, więc nie zdziwię się, jeśli spędzę tam cały dzień.

Jedno wiem, że nie powinnam trzymać kontaktu z nimi dwoma. Muszę dać im spokój. Najlepiej, niech o mnie zapomną. Gorzej będzie, żebym ja zapomniała o moim Connorze i tym słodkim zapachu, który potrafił mnie dusić podczas przytulania. Zupełnie inny, niż Shawn. Mendes pachniał intensywnie, świeżo, męsko. Okropnie pociągająco, ale nie dla mnie. Dla mnie liczy się tylko Connor, tylko. Głupia Eden, po co w ogóle porównuję...

Where were you? | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz