18. W chłodzie nocy

1.2K 101 29
                                    

Zapraszam na twittera - @adusixxx

Króciutki rozdział, ale od razu dodaję KOLEJNY!

- Jaki masz pomysł? Film się jeszcze nie skończył. - pomrukuję przeciągle, usadawiając swoją głowę na tylnim zagłówku hotelowego łóżka i mierzę bruneta ostrym wzrokiem od stóp do głów.

- Kupimy to teraz. - oznajmia i wstaje z łóżka, następnie otrzepując swoje ubranie z okruszków po nieszczęsnych naleśnikach.

- O czym ty mówisz? - jęczę chowając się pod kołdrę tak, że wystaje mi tylko głowa. Jestem wykończona po ucieczce przed ulewą i nie mam siły nigdzie wychodzić. - Na pewno pada deszcz.

- Nie pada. - Mendes stoi nade mną z założonymi rękami.

- Skąd wiesz? - staram się grać na zwłokę, żeby tylko dłużej poleżeć w miękkiej pościeli, pachnącej naleśnikami i perfumami moimi, oraz Shawna.

- No chodź, przecież zależy ci na kupieniu kompletnego prezentu.

- Mówię ci, że za oknem leje jak z cebra. - staram się brzmieć przekonywująco, ale w odpowiedzi Mendes jedynie wyciąga w moją stronę rękę. To prawda, że chcę dokupić coś słodkiego, albo po prostu ładnie zapakować mały podarunek na urodziny Connora, ale czy aż tak, żeby mocno  późnym wieczorem wychodzić na zakupy?

Podaję mu swoją dłoń, i jeśli myśli, że wstanę, to się grubo myli. Ciągnę go z całej siły na łóżko, aż przewraca się na nie obok mnie. W moje nozdrza uderza zapach jego perfum, które zaczęły być dla mnie bardzo znajome. Jednak niestety, podnosi się na rękach, pochylając w moją stronę.

- A więc twierdzisz, że pada, tak? - mówi spokojnie odrzucając kołdrę na drugą stronę materaca.

- Dokładnie ta... Shawn! Zwariowałeś?!

Niespodziewanie chłopak bierze mnie na ręce podkładając jedną pod kolana, a drugą pod plecy. Próbuję się wyrwać, ale nie mogę - zbyt mocno mnie trzyma, i zmierza w kierunku okna.

Ku mojemu przerażeniu otwiera drzwi na balkon i wyrzuca mnie za nie, popycha, następnie je zamykając.

- Zabiję cię! - odwracam się do okna i krzyczę ale zauważam, że przecież jest noc, w dodatku znajduję się w środku miasta i lada moment ktoś mógłby zadzwonić po policję za zakłócanie spokoju.

Czuję okropny chłód na całym ciele, po którym przepływają dreszcze jeden po drugim.

Przez przezroczystą powierzchnię widzę Shawna śmiejącego się od ucha do ucha, który stoi z założonymi rękami i wzrokiem w stylu a-nie-mówiłem.

- Otwieraj, ty cholero! - piszczę cicho w załamaniu, waląc pięścią w szybę.

Rzeczywiście na dworze nie padało, jednak temperatura była naprawdę niska. Miałam wrażenie, że zaraz dostanę licznych odmrożeń. Po moim rozgrzanym w łóżku ciele przepływały ciarki, jedna po drugiej.

Finalnie, lituje się nade mną i otwiera przeklęte drzwi, łaskawie wpuszczając mnie do środka, gdzie wpadam jak rozzłoszczona bestia. Mam ochotę rzucić się na chłopaka i wyrwać mu te głupie kudły oraz zedrzeć lśniący uśmiech z twarzy, na którego widok piszczą miliony rozkochanych w nim nastolatek.

Może i jeszcze byłam nastolatką, ale nie rozkochaną. Wkurwioną.

Mimo buzujących emocji i mocno urażonej dumy postanawiam się nie unosić, bo oprócz nadepnięcia na moją godność, właściwie nie zrobił nic tak strasznego.

- Ale się wkurzyłaś, dzidzia. - rechocze prowokując mnie do rozbicia szklanej lampy z szafki nocnej na jego czole.

Nie odpowiadam mu, bo czuję, że gdy spojrzę mu w oczy, udzieli mi się jego wesoły, promienny uśmiech, po czym zacznę się szczerzyć jak głupia i skompromituję się jeszcze bardziej. Niech wie, że jestem zła.

Where were you? | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz