Za ten rozdział mnie albo pokochacie, albo znienawidzicie hehe miłego czytania słoneczka 🌻❤️
PS; wiem że nie jest porywający ale nie uśnijcie mi w połowie pls
Jeżeli ktoś kiedyś zastanawiał się, czym jest szczęście, to muszę go zmartwić, ale nie posiadam dla niego tej informacji sprecyzowanej, zamkniętej w kilku zdaniach. Każdy musi sobie stworzyć własną jego definicję. Według mojej, nie jest to ciężki do opisania, długotrwały błogostan, czy też czas, w którym żyje się z rodziną, w zdrowiu, bez problemów. Pełnego zdrowia nigdy mieć nie będę, i nie oznacza to, że nie mogę być szczęśliwa. Nie pozwolę sobie tego odebrać, zanim jeszcze to zdobyłam.
Dla mnie szczęście to chwila. Setki, tysiące chwil.
Może być ona na przykład, gdy spadamy na bungee z wysokiego mostu w pięknym, egzotycznym parku krajobrazowym, podziwiając nieokiełznane dzieła natury, wodospady i bujną roślinność.
Albo, gdy jemy wyjątkowo dobre ziemniaki dyskutując z ukochaną, uśmiechniętą babcią o najnowszych plotkach na wsi.
Albo teraz. Kiedy po raz pierwszy odważyłam się wejść do tej pieprzonej wody. Pokonać swój strach, i spróbować choćby poruszać nogami imitując pływanie. Zapomnieć o swojej tymczasowej bezbronności, o byciu pozbawioną jednego z pięciu jakże istotnych zmysłów. Okazuję się być silniejszą od lęku przed żywiołem, przed tonią, która mogłaby mnie pochłonąć i wyrwać ze mnie ostatnie tchnienie.
Teraz. Gdy obejmują mnie silne, bezpieczne ramiona należące do najbardziej wyjątkowej osoby na świecie. Do kogoś, przy kim zebrałam się w sobie, odpychając w zapomnienie swój kompleks, przypadłość, problem, czy jakkolwiek można to nazwać. Wiem, że nie zwycięży to nade mną.
Dzięki niemu.
Dzięki niepozornemu, wyrośniętemu prawie na dwa metry chłopakowi z burzą niesfornych loków, o głęboko brązowych, karmelowych oczach.
Z każdą chwilą mam wrażenie, że jestem mu wdzięczna coraz bardziej. To przy nim, po raz pierwszy od dawna, doświadczam mnóstwa chwil prawdziwego szczęścia.
W takich momentach jak teraz - kiedy mam czas, aby zapatrzeć się w jeden, nieokreślony, losowy punkt przed sobą i przeanalizować burzliwe emocje i uczucia w mojej głowie, zwykle uświadamiam sobie, co jest dla mnie ważne.
Dawno o tym nie myślałam, ale w tej chwili uważam, że czymś, a raczej kimś najistotniejszym w moim życiu mimowolnie stał się właśnie Shawn.
Nie tylko ten, którego wyobrażałam i kreowałam sobie w swoim umyśle przez ostatnie lata, ten, którego traktowałam jak jedynego, najlepszego idola. Ale ten, którego poznałam od jemu najbliższej, zupełnie innej strony. Prawdziwego, wspaniałego człowieka - takiego, jakim jest prywatnie.
Mówi się, że w życiu właśnie szczęścia pragniemy. Ale, jak to się nazywa, kiedy bardziej od swojego, chcemy szczęścia drugiej osoby?
Poznałam go zaledwie kilka tygodni temu, a całą sobą czuję i wiem, że zasługuje na wszystko, co najlepsze.
Na najbardziej dojrzałe truskawki. Najszczersze uśmiechy. Najgłębsze spojrzenia. Najgorętsze łzy.
Najwierniejszą miłość.
Nagle Shawn odrywa się ode mnie i ciągnie mnie za rękę w stronę brzegu małego jeziorka. Przez długą chwilę ogrzewał mnie całym swoim ciałem, więc teraz, zwłaszcza po moich plecach przebiega powiew nocnego chłodu.
Patrzę na piękne, pełne usta bruneta. Po ich ruchu widzę, że mówi „chodź". Wybiegamy z wody i wpadamy szybko do namiotu, przy czym mój towarzysz zbiera pospiesznie ubrania leżące przed nim i dwa ręczniki, które, nie mam pojęcia, jak się tu znalazły. Nie wiem o co chodzi, ale mam nadzieję, że nie stało się nic złego. Wyciągnął nas z wody dosyć gwałtownie, a myślałam, że się dobrze bawimy.
CZYTASZ
Where were you? | Shawn Mendes
FanfictionEden jedzie do Toronto. Spotyka Shawna szybciej niż się spodziewa - jest całkiem inny niż myślała. Jednak poznaje Connora, i to na nim chce się skupić z wzajemnością, ale czy jej się to uda? • jeśli nie słuchasz Shawna też możesz przeczytać! • po z...