Patelnia

694 42 6
                                    

Jin POV

-i co ja mam z tymi dziećmi- powiedziałem zrezygnowany siadając na kanapie obok mojego chłopaka.

-raczej co my z nimi mamy. Przecież ja ich adoptowałam razem z tobą

-racja... tatusiu~?

-tak kochanie?

-chce buziaka-namjoon przewrócił tylko oczami i wciągnął mnie na kolana przyciskając swoje usta do moich

-dlaczego tylko my się nie kłócimy

-bo my jesteśmy odpowiedzialni, a nasze dzieci nie

Joonie wsunął ręce pod moją koszulkę i położył mnie na kanapie, a sam zawisnął nade mną zaczynając składać pocałunki na moim brzuchu.

Ding

-o moja kawa gotowa

-oj skarbie zostań tu proszę

-skarbie potem skończymy. Nie chce pić zimnej kawy

-oj no dobrze

Knj POV

Jin poszedł po swoją kawę. Troszkę się bałem że mnie ukatrupi gdy zobaczy...

-NAMJOON!!!!!!

-co się stało kochanie?- o kurwa

-COŚ TY ZROBIŁ Z MOJĄ RÓŻOWĄ PATELNIĄ?!!? JA JUŻ DO CHOLERY ROZUMIEM ODERWAĆ RĄCZKĘ BO JĄ DA SIĘ PRZYKRĘCIĆ Z POWROTEM, ALE ZŁAMAĆ PATELNIE W PÓŁ TO JUŻ PRZESADA.

-kochanie nie krzycz. J-ja przepraszam. To się stało przypadkiem. Kochanie nie bądź zły.

-joonie ja nie jestem zły- zaczął zbliżać się do mnie wolnym krokiem- ja jestem wściekły

Nagle zaczął biec w moją stronę, więc zacząłem uciekać

-jinie przepraszam no... ja naprawdę nie chciałem

-niech ja cię dopadnę to ukatrupię

Biegaliśmy w koło kanapy. Nagle się zatrzymałem, a jin na mnie wpadł. Szybko złapałem za jego nadgarstki i przyszpiliłem do podłogi na której oboje wylądowaliśmy.

-powiedziałem przepraszam kochanie

-to nie wystarczy puszczaj mnie

-kupię ci nową i ładniejszą

-to wciąż za mało

-jeszcze raz powiesz mi że to nie wystarczająco to wezmę cię tu i teraz

Wiedziałem że to na niego podziała. Zauważyłem że udaje jakby się nad czymś zastanawiał i robił przy tym słodkie miny.

-To. Nie. Wys-tar-cza-ją-co- powiedział, a raczej przesylabował.

I chyba każdy wie co dalej się działo. Wziąłem go na dywanie, który był wygodniejszy nawet od kanapy więc było dobrze. Tylko żal mi sąsiadów, którzy to wszystko słyszeli, bo ściany u nas są cienkie, a tylko ja mogę słuchać jęków  mojego malucha i tego jak słodko wypowiada moje imię. Szkoda też tej kawy bo pewnie już jest zimna, ale jin nie będzie miał mi tego za złe, przecież i tak już wygrałem naszą kłótnie.
Doszedłem we wnętrzu mojego malucha a on na nasze brzuchy.

-tylko nie myśl sobie że nie jestem zły

-i kogo ty próbujesz okłamać

-osz ty-zaczął mnie łaskotać.

-kocham cię jinie

-też cię kocham namie

___________________

Lekarstwo na ból | jjk & kth✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz