Olivier
Siedzę w raz z moimi najlepszymi przyjaciółmi na lekcji muzyki. Zajmujemy dwie ostatnie ławki w rzędzie pod ścianą i na środku,nauczyciel w tym czasie sprwdza obecność a ja latam wzrokiem po klasie.
-Cisza! -uspokaja szum w klasie - Za chwilę przyjdzie dyrektor z waszą nową koleżanką, miłoby było gdybyście przywitali ją dobrze - mówi i z powrotem zasiada za biurkiem uderzając palcami o klawisze które wydają charakterystyczny dźwięk.
Moi przyjaciele Damian, Zack i Nick popatrzyli na mnie znacząco a ja tylko przytaknąłem dając im do zrozumienia co to oznacza. Moja mate, możliwe, że to ona albo kolejny plastik do bandy Klaudi, typowe dziwki, duży dekold, mini aż szkoda gadać...
Po klasie rozchodzi się dźwięk pukania, przełykam ślinę i widzę jak drzwi się otwierają. W tedy dochodzi do mnie zapach wiśni i lili...MOJA MATE.
Wchodzi do klasy z dumnie uniesioną głową, jest śliczna! Klaudia i jej psiasiułeczki mierzą ją wzrokiem i widzę jak rzyłka na czile klaudi zaraz pęknie ze złości, że ktoś jest ładniejszy...No nie przecież to koniec świata.- Witam! - mówi dyrektor a klasa milknie - Przedstawiam wam waszą nową uczennicę i koleżankę z klasy Nadię Morgan.
Dyrektor wychodzi a PAN od muzyki każe usiąść jej w ostatniej wolnej ławce pod oknem.
Kiedy przechodzi obok mnie i moich przyjaciół patrzy mi w oczy, jestem pewny ,że moje mają tak samo jak jej kolor czerwieni.
Mija nas a po chwili w powietrzu jesteśmy w stanie wyczuć jej rangę, jest...
ALFĄ?!!
Patrzę na chłopaków ,a oni tylko wąchają zapach i otwierają szeroko oczy.
Nadia siada na krześle i swój wzrok kieruje za okno,po chwili słychać dzwonek. Jako pierwsza spakowała swoje rzeczy i wyszła od razu z klasy.
Dałem znak chłopaką i poszliśmy za nią, skierowała się do wyjscia na boisko i skręciła. Tam akurat moża rzec, że był ślepy zaułek, kaery tam nie sięgały więc mogliśmy być spokojni.
W tej szkole jest tylko pare wilkołaków, ale ze stada mojego ojca.
Damian i ja stanęliśmy z tyłu a nick i Zack zaszlu ją zza zakrętu. Nie miała już wyjścia musiała z nami porozmawiać.
- Skarbie... - zacząłem, ale przerwał mi warkot, jej warkot...
- Nie nazywaj mnie tak -odwróciła się do mnie przodem a jej oczy paliły samym spojrzeniem. Na nadgarstku u lewej ręki miała bransoletkę, była zrobiona z złotego łańcuszka a na srodku miała znak ognia.- Wiem, że jesteś moim mate, ale nie po to tu jestem. Zrobię co będę musiała i spadam - Mówi i chce mnie wyminąć ale staje za mną Damian na o cicho prycha.
- Nigdzie nie odejdziesz, twoje miejsce jest przy mnie kochana. - mówię i w myślach wzywm ojca, Tsa to chyba rodzinne, że mamy uparte mate. Muszę ją tylko chwilę przytrzymać.
Po chwili kłótni jej i Damiana przychodzi mój ojciec i daje znak. Ludzi stada mojego ojca podchodzą do niej. Nie wiem jakim cudem ale odwraca się i powala ich trzech, naszczęście ja i mój ojciec dajemy sobie radę.Przytrzymują ja kolejni ludzie ojca i wstrzykują substancje po której jest nieprzytomna.
-Co to jest? -pyta mój ojciec patrząc na jej nadgarstek na którym miała delikatną złota bransoletkę a teraz jest cała czerwona a ogień na niej mieni się w trzech kolorach :żółty, pomarańczowy i czerwony.
- Przecież to było złote -mówię a ojciec patrzy mi w oczy
-Zabierzcie ją i zamknijcie w pokój przesłuchań, zakujcie kajdankami ze srebra. -mówi a moją Nadię zabierają.
-Czemu mają ją zakuć - pytam a ojciec patrzy na mnie.
- Czas abyś poznał pewną historię synu- mówi i kładzie dłoń na moim ramieniu...
***
Pierwszy rozdział, jak się podoba?
Pamiętajcie o gwiazdkach i komentarzach kochani! ❤❤
Jak dobijemy pod tym rozdziałem minimum 20 gwiazdek to wstawiam kolejny😊 taki mały szantażyk heh ❤
CZYTASZ
Mate Alfy ✔
Hombres Lobo" Czułam się jakby ktoś mnie obserwował, niestety nie mogłam nic zobaczyć bo było ciemno i w dodatku w lesie ~pewnie zaraz wyskoczy jakiś dzik i będę musiała spadać na drzewo ~pomyślałam sobie i zaśmiałam się w duchu Rozglądałam się uważnie przypatr...