XV

46 0 0
                                    

Obudziłam się w zjebanym humorze dlatego, że jest poniedziałek i trzeba wstać do mojej najukochańszej szkółki. Wstałam i zrzuciłam wkurwiona budzik z szafki nocnej.

- Jebane chlerstwo - mruknęłam sama do siebie.

Udałam się do łazienki z ubraniami i zaczęłam ogarniać włosy i twarz, żeby chociaż wyglądać jak człowiek. Denerwowałam się jeszcze bardziej jak musiałam czesać moje włosy. Co prawda nie były jakoś bardzo długie, ale grube i strasznie się plątały.

Po ubraniu się wyszłam z łazienki i zaczęłam się pakować do szkoły. Nagle usłyszałam niespodziewane pukanie do drzwi.

- Hej, przeszkadzam? - mama weszła do pokoju.

- No cześć, nie, coś się stało? - zapytałam

- No bo widzisz, znasz nasza sytuację i... - zaczęła i ja zaczęłam się jeszcze bardziej zastanawiać o co jej chodzi - musimy się wyprowadzić

Całe moje plany, szkoła, chłopak i przyjaciele właśnie legły w gruzach. Spojrzałam się na nią jak na idiotkę, nawet niech nie myśli że zostawię to wszystko co sobie tu stworzyłam i wyjadę z nimi na drugi koniec świata.

- Jak to.. wyprowadzić? - powiedziałam - ty chyba sobie żartujesz w tym momencie. Nawet o tym nie myślcie że z wami gdzieś wyjadę! - krzyknęłam i wybiegłam z domu do szkoły. W trakcie drogi niespodziewanie łzy zaczęły mi napływać do oczu. Dziewczyny, od razu po wejściu do szkoły zaczęły pytać dlaczego płaczę i co się stało.

- Musimy się wyprowadzić - zaczęłam i łzy spływały że mnie jak chciały. Stanęłam przy szafkach i zsunęłam się na ziemię wycierając łzy.

- Ale jak to? - przykucnęła przy mnie Charlotte i spojrzała na mnie ze współczuciem.

- No nie wiem, chyba przez tą ciążę - powiedziałam i nagle David podszedł do mnie i mnie mocno przytulił. Odwzajemniłam uścisk i wtuliłam się w jego koszulę.

- Nigdzie nie będziesz się wyprowadzać - powiedział stanowczo i się odsunął ode mnie - możesz zamieszkać u mnie.

- Niee, nie chcę robić problemu - powiedziałam zmieszana i złapałam się za kark.

- Nie robisz żadnego problemu - powiedział i starł mi łzę pod okiem - zawsze możesz na mnie liczyć - zapewnił i pocałował mnie w czoło.

Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na dziewczyny które szczerzyły się od ucha do ucha, a najbardziej Alice. Wstałam z pomocą Davida i poszliśmy pod klasę na lekcje. Po dzwonku weszłam do klasy i zajęłam moje stałe miejsce wraz z Alice.

Pani zaczęła coś tłumaczyć, zapisywać na tablicy i my musieliśmy to cale gówno oczywiście przepisywać chuj wie po co. Wzięłam długopis do ręki i zaczęłam przepisywać notatki z tablicy, dopóki nie poczułam kopania w krzesło.

- Ee, Shelley - usłyszałam ten denerwujacy głos za mną - suń łeb - Alec to chyba chciał ewidentnie dostać z otwartej rączki w ryja. Odwróciłam się i spojrzałam na niego z gniewną miną.

- Ja mam głowę, ty możesz mieć łeb - dogryzłam uśmiechając się - i do tego pusty.

- Oohoho, Davidkowa ty to się nie denerwuj, bo poronisz - powiedział z kpiącym uśmieszkiem, którego miałam ochotę zdrapać z tej jego zdradzieckiej mordy.

- A zajebał ci ktoś kiedyś z półobrotu? Może byś zmądrzał - powiedziałam i nagle mi się coś przestało zgadzać - a no tak, przepraszam, tobie już nic nie pomoże - stwierdziłam i odwróciłam się zdając sobie sprawę że wszyscy na nas patrzą. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam jakby nigdy nic przepisywać nie dokończone przez tego debila notatki.

- A co to za rozmowy były? Jest coś ważniejszego od funkcji kwadratowych? - pani sie zapytała.

- Wszystko - usłyszałam za mną i prychnęłam pod nosem.

- Alec zostajesz po lekcjach - rozkazała nauczycielka.

- A-ale to ona... - zaczął

- Bez dyskusji! - krzyknęła nauczycielka a ja się zaśmiałam cicho żeby nie usłyszała. Pani z powrotem wróciła do robienia notatek na lekcji, a ja się odwróciłam i uśmiechnęłam zadziornie do Aleca który zabijał mnie wzrokiem.

be mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz