Miesiąc później
POV Sapi
Siedziałem w szpitalu z Żabsonem i czekaliśmy na lekarza. Co się stało?
Oktawia zemdlała, na chwilę przestała oddychać i prawie umarła. Powody narazie nie znane bo czekamy na tego jebanego lekarza!
No wylazł.-Przepraszam. Co z nią? -zapytałem lekko podenerwowany.
-A pan to? -zwrócił się do Mateusza.
-Jej chłopak-skłamałem, bo by go wyjebali.
-Dobrze. Jej stan jest stabilny, wybudziła się i jutro powinna wyjść. Co do dziecka to niestety nie udało się go uratować-poklepał Mateusza po ramieniu i poszedł.
-Jakie dziecko?! -zdenerwowałem się.
-Nie wiem... -przetarł twarz ręką.
-Idziemy do niej-otworzyłem drzwi i zobaczyłem płaczaczącą Okti-co się dzieje, słońce? -zapytałem siadając obok niej i chwytając ją za rękę.
-Przepraszam-wyszeptała.
-Oktawia, czyje było to dziecko? -zapytał Mati zaciskając pięści.
-Usiądź, proszę-wyciągnęła do niego drżącą dłoń.
-Zostawię was-wyszedłem i postanowiłem zadzwonić do Kuby, żeby się nie martwił.
POV Oktawia
-Mateusz posłuchaj... Pamiętasz jak mówiła ci o tym facecie z gimnazjum? -pokiwał głową, że pamięta-on... Znalazł mnie... I... No domyśl się-hamowałam łzy, które napływały do moich zmęczonych oczu.-Czemu mi nie powiedziałaś? -zapytał z wyrzutami.
-Ja miałam wyjechać i tam urodzić to dziecko i zamieszkać... -wyznałam z bólem.
-Księżniczko... -pocalowal mnie w czoło.
-Nie mam chłopaka i zostałabym sama z tym... -uroniłam kilka łez.
-Masz Karola, Kubę... Mnie-chwycił moją twarz w ręce.
-Nie wiem jak Karol by to przyjął... Siostra z niczyim dzieckiem? -wytarłam łzy z policzków.
-Kicia... Zawsze mogłaś powiedzieć, że to moje dziecko-próbował mnie pocieszyć.
-Dobra było minęło... Już nie ma tego dziecka... -zaczęłam płakać.
-Już ciiii-uspokajał mnie.
Czuje sie w jego ramionach tak bezpiecznie jak u Karola... Ciepło, bezpiecznie i jeszcze ten jego uzależniający zapach... Mogłabym trwać w tym stanie całe wieki...
-Boje sie, cholernie się boję-chwyciłam kurczowo jego koszulkę.
-Nie masz czego... Będę przy tobie-zapewnił głaszcząc mnie po plecach.
-Dziękuję, że jesteś-wychlipałam.
-Ty zawsze przy mnie byłaś, teraz moja kolej-zaśmiał się.
On jest taki... Inny... Niedość, że jest cholernie przystojny, męski i ma śliczne oczka... To potrafi być uczuciowy i romantyczny. Japierdole... Oczywiście najchętniej Mateusza. Cały jest nie idealnym ideałem... Wszystko w nim mi się podoba! Ale tak wszystko, wszystko?
Wszystko na max'a! Pierdolony idealny, jebany cudowny chłopak.
Kurwa, KUrWA, KuRWA, KURWA!
OPANUJ FUNGIRL!
NOPE!
OPANUJ KURWA!
NO DOBRA!
OFF/ON-Daj buzi-poprosił.
Mniam kurwa. Zjadłabym go jak takie ciasteczko z czekoladą i popiła kawą... Mniam, mniam, ciacho. No dosłownie!
Zdecydowanie za długo zwlekamy z tym związkiem... Ja już nie mogę, a co dopiero on! 3 dni temu byliśmy nad Wisłą. Siedzieliśmy sobie, piliśmy, paliliśmy i rozmawialiśmy, Ogólnie było bardzo fajnie, zresztą jak zawsze. No i wszystko super, git aż do czasu w którym ktoś obok nas usiadł. Chciałam zobaczyć kto to więc się odwróciłam i zobaczyłam kolesia z liceum. No to mu pomachałam on mi odmachał i w sumie na tym skończyliśmy jakikolwiek kontakt tego wieczoru. No to odwróciłam się do Mateusza, a ten miał w oczach takie uczucia jak między innymi:
-chęć mordu (to chyba do tego kolegi)
-zazdrość (to raczej do mnie)
-i ewidentny żal z braku wina w butelce (a to akurat chyba do monopolowego)
Wynika z tego to, że jest on w kurwe zazdrosny... Ale się boi. Z resztą ja też...
Inaczej wygląda związek w wyobraźni, a inaczej w realu..