-12

628 56 7
                                    

- Ja też cię kocham - powiedziałem i znów zaczęliśmy się całować.

- Będziesz moim... - zaczął.

- Tak - przerwałem mu.

***
Zbliżały się egzaminy gimnazjalne, więc razem z Jack'iem spędzaliśmy jeszcze więcej czasu, niż zwykle. Umawialiśmy się na wspólną naukę, ale większość czasu robiliśmy inne rzeczy. Ostatecznie jednak zrezygnowaliśmy z dalszej nauki, gdyż nie miało to sensu. Właściwie na egzaminach mogłoby być wszystko.

Czas wykorzystaliśmy na chodzenie do kina czy do parku rozrywki. Jutro mieliśmy pisać pierwszą część egzaminów. Szczerze? Nawet nie wiem co będziemy pisać, więc gdy ktoś o to pyta to mówię, że jest to tajemnica. Bo co mam powiedzieć? Nie wiem? Nie słuchałem? Nie interesuje mnie to za bardzo, więc nie mam pojęcia. Wyszedłbym na większego debila, niż jak powiem, że jest to tajemnica.

Było już dość późno, więc zadzwoniłem do Duff’a i życzyłem mu powodzenia na jutrzejszym egzaminie, po czym poszedłem spać.

***
Usłyszałem dźwięk budzika, niechętnie otworzyłem oczy, wyłączyłem urządzenie i położyłem się na drugi bok.

Po dziesięciu minutach telefon zadzwonił drugi raz, tym razem bardziej irytującym dźwiękiem, po kilku sekundach zdałem sobie sprawę, że to nie budzik. Wzięłem telefon do ręki i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił do mnie Jack.

- Halo? - odebrałem.

- No halo - powiedział - Czy ty jeszcze śpisz?

- Jest wcześnie - powiedziałem.

- Jest wpół do ósmej! Za piętnaście minut wszyscy mają być pod salą!

- To chyba tylko u ciebie w szkole - oznajmiłem.

- Typie - zaczął - Wszyscy piszą o tej samej godzinie.

- Kurwa! Faktycznie - odpowiedziałem i natychmiast się rozłączyłem.

Szybko umyłem zęby, ubrałem się i wzięłem czarny długopis oraz dowód tożsamości, po czym wybiegłem z domu. Dobrze, że do szkoły mam niedaleko, bo dzieli mnie do niej tylko niecałe dwa kilometry. Biegałem ile sił.

Gdy dobiegłem na miejsce, zostały mi dwie minuty, więc szybko wylosowałem numerek ławki, w której miałem siedzieć i zajęłem miejsce. Wylosowałem numer sześćdziesiąt, więc siedziałem na samym końcu w środkowym rzędzie.

Tyle co usiadłem, a na salę weszła już komisja. Zaczęli przypominać o wyłączeniu telefonów, wtedy uświadomiłem sobie, że tego nie zrobiłem, ale nie miałem już czasu na jego wyłączenie, bo zaczęto rozdawać arkusze. Modliłem się, aby nikt do mnie nie napisał przez najbliższe dziewięćdziesiąt minut.

W końcu wszyscy mieli już przed sobą arkusze. Kazano nam wypełnić test swoimi danymi, a w między czasie pani z komisji wyświetliła na ścianie godzinę, do której należy oddać egzamin.

Patrząc na pierwsze zadanie, wiedziałem, że będę strzelał. Dobrze, że nie mam problemu z trafianiem.

Minęło piętnaście minut, a ja siedziałem przy skończonym egzaminie. Chciałem podnieść rękę, aby oddać arkusz, ale dziwnie by to wyglądało.

Ostatecznie po pięciu minutach znudziło mi się bezczynne siedzenie i podniosłem rękę. Ludzie z komisji patrzeli na mnie jak na debila. Bo w sumie czterdzieści zadań w dwadzieścia minut? Z tego co widziałem, to reszta rówieśników była dopiero przy dziesiątym zadaniu, a ja już skończyłem.

Facet z komisji pokazał mi gestem, że mogę oddać egzamin, więc wzięłem swoje rzeczy, a dokładnie długopis, dowód oraz arkusz i ruszyłem w jego kierunku. Moi rówieśnicy, gdy szedłem podnosili głowy i spoglądali na zegarek. Czułem się dziwnie, gdy tak szedłem. Jak przestępca idący na skazanie.

Mężczyzna sprawdził, czy wszystkie moje dane zgadzają się z tymi na arkuszu. Po chwili mogłem opuścić salę gimnastyczną.

Od razu wciągnęłem telefon i go wyciszyłem. Miałem ochotę napisać do Jack'a, że wszystko strzelałem nie czytając praktycznie treści zadań, tylko polecenia, tyle że on pewnie był w trakcie pisania. Nie chciałem przeszkadzać.

Uznałem, że mam sporo czasu, więc poszedłem na miasto coś zjeść. Miałem cholerną chcicę na hot-doga ze stacji benzynowej.

Zamówiłem cztery bułki z parówką oraz sosami. Kasjerka zaproponowała mi powiększony zestaw, a ja bez zastanowienia go wziąłem. Odebrałem jedzenie i usiadłem, aby zjeść.

Po posiłku spojrzałem na zegarek. Była już pora, żeby się zbierać, więc kupiłem jeszcze coś do picia i wróciłem do szkoły.

Przedemną została druga część egzaminu. Jak poprzednio wchodząc na salę sprawdzono nam dowody, po czym mogliśmy wejść na salę. Zająłem wylosowane wcześniej miejsce i usiadłem czekając, aż pojawi się komisja.

Teraz będę musiał się skupić i coś napisać, bo będą same zadania otwarte. Jestem w dupie.

Tradycyjnie dostaliśmy arkusze, wypisaliśmy je swoimi danymi i mogliśmy zacząć pisać.

Było piętnaście zadań i tylko godzina. Pisałem cokolwiek, opierając się na różnych pierdłach, żeby myśleli, że coś tam wiem. Za każdym razem, gdy przeczytałem to, co napisałem, śmiałem się pod nosem. Przecież to nie przejdzie, to nie ma sensu.

Tym razem pisałem egzamin pięćdziesiąt minut, więc nie oddałem go jako pierwszy. Szkoda, ale zapamiętają mnie po najniższych w historii wynikach. Poważnie. Pisałem takie bzdury, że współczuję człowiekowi, który będzie to sprawdzał.

Po całkowitym zakończeniu dzisiejszych egzaminów podano nam kanapki i sok. Co prawda jadłem godzinę temu, ale nie można marnować darmowego jedzenia. W końcu nie zawsze dostaje się coś za darmo.

- Siema - usłyszałem za swoimi plecami.

Odwróciłem się i zobaczyłem Harvey'a.

- Siema - odpowiedziałem - Jak ci poszło?

- Coś tam napisałem - powiedział - Co ty tak szybko wyszedłeś?

- Nie miałem co tam robić - oznajmiłem.

- Jak nie miałeś co robić? - zapytał - Tam było czterdzieści zadań!

- Czytałem tylko polecenia i strzelałem.

Chłopak zaczął się śmiać i gratulował mi sposobu. Stwierdził, że mogłem chociaż spróbować i przeczytać treść zadania.

Do domu wróciłem coś około piętnastej, i od razu napisałem do bruneta.

Do Jack:
Co dziś robisz?

Od Jack:
Nic. Zaraz u ciebie będę.

***
- To jak? - zapytał.

- Sam nie wiem - wahałem się - Jutro piszemy egzaminy, a ja nie wstanę.

- Wrócimy szybko - oznajmił - Obiecuję.

Po tych słowach mnie pocałował, a ja odwzajemniłem pocałunek.

Jack chce mnie wyciągnąć dziś na domówkę jego kuzyna. Nie jestem do tego przekonany, bo jutro ostatnia część egzaminów i wiem, że nie będę umiał rano wstać.

Długo zastanawiałem się czy iść, ale ostatecznie chłopak mnie namówił. Moja mama o dziwo nie miała nic przeciwko i bez problemu się zgodziła. Z tego, co mówił Jack, będziemy spać u niego, bo mieszka jakieś pięćset metrów od mojego gimnazjum. Do szkoły bruneta jest nieco więcej, ale jego kuzyn obiecał, że go zawiezie.

- Tylko nic nie pij - oznajmił - Masz być w stanie wstać do szkoły.

Powiedział i weszliśmy na imprezę.

Nieodebrane | JACKLYN ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz