- Ja po prostu, zakochuję się w tobie każdego dnia - wyrzucił to z siebie w końcu.
Patrzyłem na bruneta jak sparaliżowany. Coś we mnie mówiło, żebym pocałował go jeszcze raz. Podobało mi się to. Strasznie mnie to kręciło.
Nie czekając chwili dłużej znów wpiłem się w usta Duff'a. Całowaliśmy się długo i namiętnie. Chłopak przygryzł moją wargę, a ja lekko się uśmiechnąłem.
Nagle usłyszeliśmy zbliżające się głosy. Oderwaliśmy się od siebie.
- Siema - powiedział Tommy Weart do Jack'a.
- No siema - odpowiedział i podali sobie ręce.
Gdy w końcu odeszli popatrzyłem na bruneta. Dlaczego powiedział mi o swoich uczuciach do mnie dopiero teraz?!
- Wiesz - zacząłem - Poznałem cię przypadkiem i był to najpiękniejszy przypadek w moim życiu - powiedziałem.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że czuję coś do niego, ale jest to silniejsze niż tylko przyjaźń...
***
Staliśmy patrząc sobie w oczy. To koniec. Obóz się skończył, a my jesteśmy już na parkingu i czekamy na rodziców. Jego mama już czekała, więc nie mieliśmy dużo czasu.- Każda chwila spędzona z tobą była wspaniała - powiedział i wsiadł do samochodu.
Po chwili zjawili się moi rodzice. Wpakowalem torbę do bagażnika i wsiadłem do samochodu. Droga minęła strasznie szybko i zanim się obejrzałem byłem w domu. Wyciągnąłem bagaż i poszedłem do pokoju, aby go rozpakować.
Długo nie mogłem przestać myśleć o Jack'u. Dzięki Amy go poznałem i mam ochotę jej za to podziękować.
***
Mijały dni, miesiące. Kontakt z Jack'iem urwał mi się na dobre. Z początku pisaliśmy do sobie i rozmawialiśmy, ale po pewnym czasie to się skończyło. Sam nie wiem dlaczego.Dziś sylwester, więc razem z moimi kumplami postanowiliśmy, że pójdziemy do klubu „Magnum” i będziemy świętować właśnie tam.
Wstając rano od razu napisałem do Harvey'a.
Do Harvey:
Bądźcie wieczorem u mnie. Napijemy się czegoś przed imprezą.Od Harvey:
Przyniesiemy alkohol.Do Harvey:
Na to liczyłem.Odłożyłem telefon i zszedłem do kuchni na śniadanie. Zrobiłem sobie naleśniki.
- Czemu tak szybko wstałeś? - zapytała mama.
- Nie umiałem spać - odpowiedziałem.
W ciszy zjadłem i poszedłem do kuchni odnieść naczynia.
- Wychodzisz gdzieś dzisiaj? - zapytała.
- Tak - oznajmiłem - Jedziemy na Magnum.
- Dobrze - odpowiedziała - My jedziemy do babci, więc wrócimy jutro koło południa.
Ucieszyła mnie ta wiadomość. Mogę spokojnie napić się z chłopakami, a ona nie będzie widzieć w jakim stanie wrócę do domu. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Co cię tak cieszy? - zapytała z uśmiechem.
- Przypomniałem sobie sytuację z obozu.
Każde kłamstwo jest dobre, gdy ktoś w nie uwierzy. Nie powiem jej przecież tego, o czym myślałem.
Od razu przypomniał mi się wysoki brunet. Jack Duff. Byliśmy świetnie zgrani, te wszystkie żarty...
Nie mogłem sobie wybić z głowy incydentu z ostatniego dnia, mimo że nie utrzymujemy już kontaktu, jakoś nie specjalnie zależy mi żeby znowu pogadać. To co się wydarzyło miało miejsce dobre cztery miesiące temu. Nie będę rozdrapywać spraw z przeszłości.
***
Dzień minął strasznie szybko. Za piętnaście minut mieli przyjść do mnie kumple, więc postanowiłem się przebrać. Ubrałem białą koszulę, jeansy oraz białe buty. Od razu, gdy się przebrałem usłyszałem pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć. W drzwiach stało czterech brunetów, a jeden z nich trzymał w ręce wódkę. Uśmiechnąłem się i gestem pokazałem, żeby weszli do środka.Z racji, iż nie było już nikogo w domu usiedliśmy w salonie.
Po paru chwilach poszedłem po pięć kieliszków i sok. Tom postanowił, że będzie rozlewał.
Dochodziła dziewiąta wieczorem, więc niektórzy byli już wstawieni. Rozmawialiśmy strasznie głośno i chyba obudziliśmy dziecko sąsiadów, ale nikt się jakoś tym nie przejął.
W końcu zebraliśmy się i pojechaliśmy na „Magnum”. Najpierw musieliśmy odwieźć Ethan'a do domu, bo nie byłby w stanie bawić się dalej. Po niecałych dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy kupić bilety.
Weszliśmy bez żadnych problemów. Harvey przed wejściem zwymiotował do krzaków, ale to nie powstrzymało go, żeby wejść do klubu.Od razu po wejściu poszedłem do toalety załatwić potrzeby. Wychodząc wpadłem na wysokiego bruneta. Popatrzyłem na jego twarz. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Facet wyglądał jak bandyta. Szybko przeprosiłem żeby nie oberwać i poszedłem do kolegów. Gościu śledził mnie jeszcze wzrokiem.
Bawiliśmy się świetnie. Było już dawno po drugiej w nocy, ale ludzi nie ubywało,wręcz przeciwnie. Było ich coraz więcej. Z racji, że jest już nowy rok, klub otwarty jest do rana.
Byłem już nieco śpiący, więc postanowiłem kupić sobie drinka z energetykiem. Był strasznie mdły, ale pobudził mnie i od razu było mi lepiej. Nagle odwróciłem się i zobaczyłem, że Tom prawdopodobnie zaraz zwymiotuje. Postanowiłem szybko wyprowadzić chłopaka z budynku. Na całe szczęście zdążyłem i zwymiotował obok wejścia do klubu.
- Brook - zająkał się - Spać mi się chce.
Cała sytuacja była zabawna, bo chłopak nie umiał się wysłowić. Nie chciałbym być na jego miejscu. Zastanawiam się jak to możliwe, że prawie każdy z nas wymiotował, tylko nie ja. Przecież piliśmy tak samo, ale jakoś nie narzekałem na to.
Tom postanowił położyć się pod ścianą, zadzwoniłem do Archie'ego, żeby mi z nim pomógł. Przyszedł niemal od razu i pomógł mi przenieść go do samochodu Jacoba. Chwilę siedzieliśmy przy nim, ale gdy tylko zasnął poszliśmy z powrotem do budynku.
- Idziemy do baru? - zapytał Archie.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - powiedziałem - Ktoś musi ich teraz pilnować.
- Jeden drink - oznajmił - Ja stawiam.
Nie odezwałem się. Kręciło mi się już w głowie od alkoholu, więc niespecjalnie chciałem pić.
- Nie daj się prosić - powiedział patrząc na mnie, jak pies błagający o jedzenie.
- Niech będzie - powiedziałem w końcu - Ale tylko jeden.
Idąc do baru Archie'mu zadzwonił telefon. Odebrał. Po chwili oznajmił, że Jacob zabrał wszystkich nawalonych do domu, a po nas przyjedzie później. Drugim kursem.
Będąc już przy barze, chłopak zamówił dwa drinki, zabraliśmy je i poszliśmy usiąść do pierwszego wolnego boxu.
- Można się dosiąść? - zapytał ktoś.
- Tak - odpowiedziałem.
Facet usiadł obok mnie i przyglądał mi się.
-Tobie to już chyba starczy - oznajmił.
Co?! Jakiś obcy koleś nie będzie mi mówił, kiedy mi starczy. Nie powiem, byłem wstawiony, ale nie najebany!
Popatrzyłem na typa. Przypominał mi kogoś. Po chwili rozpoznałem go i uśmiechnąłem się. Obok mnie siedział człowiek, którego kocham.
![](https://img.wattpad.com/cover/185271622-288-k310475.jpg)
CZYTASZ
Nieodebrane | JACKLYN ✅
Roman d'amourNadeszły upragnione wakacje. Brook planował wyjechać z kumplami w góry, jednak coś, a raczej ktoś pokrzyżował jego plany. Amy - jego dziewczyna, prosi go, aby wraz z nią pojechał na obóz. Chłopak nie chce się zgodzić, gdyż nie podoba mu się wizja sp...