neuf

5.4K 471 176
                                    

j.onee dzwoni do ciebie!
odbierz.         odrzuć.

— Dobra, jesteś już na arenie? — spytał Jisung, nawet nie witając się ze starszym.

— Mhm, wpisuj SG vote, bo nie chce mi się czekać — odpowiedział Lee, szukając nicku jego sojusznika wśród wszystkich innych ustawionych wokół spawnu.

— Zrobione — zadeklarował blondyn, a chwilę później rozpoczęło się odliczanie do startu gry.

— Biegniemy w stronę tej groty ukrytej, bo na środek nie ma co — oznajmił Minho, wiedząc, że zginęliby szybciej niż by tego chcieli, jeśli rzuciliby się na skrzynki przed nimi.

— Jasne — zgodził się młodszy, aby, zaraz po pokazanej na czacie cyfrze zero, na sprincie pobiec w kierunku, o którym mówił wcześniej starszy.

Udało im się zabrać ze skrzynek drewniany miecz, trzy marchewki, łuk i cztery strzały, więc podzielili się łupem jak mogli i ruszyli w dalsze poszukiwanie ekwipunku. Po drodze zaatakował ich jakiś idiota z toporkiem i skórzanymi butami, który zginął marnie dzięki sile sojuszu.

Szło im odziwo całkiem nieźle, ale nic nie mogło wiecznie trwać i w pewnym momencie musieli rozegrać walkę na śmierć i życie z graczem uzbrojonym w diamentowy miecz, kolczugowy napierśnik, żelazne buty i ulepszone skórzane spodnie. Efekt był przewidywalny i marnie zginęli.

— Co to miało być?! Jakim cudem on miał juz prawie cały set i zasrany diamentowy miecz?! — krzyknął Jisung, niedowierzając, co się właśnie stało.

— No właśnie! I jeszcze napierdalał, jakby miał co najmniej padaczkę. Założę się, że mial kill aurę — odparł równie wzburzony Minho, po czym cicho westchnął. — To co? Jeszcze jedna rundka?

minsungkraft ↳minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz