🇩🇪 Lellinger 🇩🇪

2K 52 34
                                    

Tak bardzo się o niego martwiłem... i nadal się z resztą martwię, ale nigdy nie pomyślałbym, że moje ataki zazdrości były w stu procentach uzasadnione.

Zrobił to.

Nadal nie mogę dopuścić do siebie myśli, że to prawda, a nie zły sen.

W tym jednym momencie cały mój świat zniknął. Nie było go, ani mnie.

Przestałem myśleć logicznie, z nikim nie rozmawiałem, a jeżeli już musiałem, to były to bezsensowne dialogi.

Koledzy podejrzewali, że coś się ze mną dzieje, ale nie chciałem powiedzieć im co.

Wellinger udawał, że jest jak dawniej, ale nie było.

Jak niby miało być, skoro zdradził mnie z Kamilem?

Przepraszał. Dużo razy... ale to tylko słowa. Puste słowa.

Właśnie oparłem się o blat w kuchni... zrobić to czy nie? Chcę tylko jego. Zranił mnie okropnie, ale nie potrafię wyrzucić go ot tak z mojego serca.

Kocham go, ale nie wiem czy jestem w stanie mu wybaczyć. To chore prawda?

Trzymam nóż w ręce. Przykładam go do mojej skóry.

Tak właśnie kosztem zewnętrznego siebie „złagodziłem” mój ból w środku.

Dzwonek do drzwi. Nie mogę otworzyć. Nie mogę się ruszyć. Nie mam sił.

Coraz ciemniej przed oczami... w końcu opadam na ziemię... Słyszę, że osoba zawzięcie puka i dzwoni do drzwi.

To nie ma znaczenia, nie mogę otworzyć...

- Stephan... - słyszę łamiący się głos. Poznałem go.

Andreas...

W tej chwili straciłem przytomność.

To trwało około trzy godziny, aż obudziłem się w szpitalu.

Obok mnie siedział zapłakany Wellinger z kwiatami w rękach.

- Stephan! - ucieszył się Andi, przytulając mnie.

Brakowało mi tego. Brakowało mi jego.

- Andreas... Kocham cię... - odwzajemniłem słabo uścisk, po czym znowu opadłem na łóżko.

Nic nie czułem, nie słyszałem, nie widziałem.

Ledwo usłyszałem „Ja ciebie też”, a potem nic.

To ten moment...

Wellinger POV

Dwa dni po moich odwiedzinach w szpitalu nie mogłem nic zrobić. Leżałem zapłakany na łóżku, dławiąc się własnymi łzami.

„Znany skoczek narciarski Stephan Leyhe zmarł.”

To nie może być prawda... To moja wina. Umarł przeze mnie, dlatego wiadomość o jego śmierci bolała podwójnie.

Nie. On na to nie zasługuje.

Wsiadam w samochód. Jadę tam, gdzie znajduje się najbliższy most.

Stoję tam. Patrzę w dół

- Twoja śmierć nic nie naprawi, wręcz przeciwnie. Nie rób tego...

Stephan!? To musiał być on, poznaję ten głos... Ale ja nie dam sobie rady.

- Zawsze przy tobie będę, spokojnie...

Postanowiłem więc, że mu uwierzę i pojadę do domu. Nie zapomnę o nim, wierzę, że tu jest...

***

Taki krótki shot. Wiem, że dramaty jak w „Trudnych sprawach”, ale cóż.

Pisane przez KakaukoZeSzwabii
Wbijajcie, bo zajumię Wam towar Laniška! <3

ZJARANE ONE SHOTY - ski jumping.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz