🇦🇹Kraftböck🇦🇹

478 38 24
                                    

W hotelu, po jednym z konkursów, który dla Stefana nie zakończył się pomyślnie, Michael postanowił pocieszyć jakoś swojego chłopaka.

— Stefi, miejsce w pierwszej dziesiątce nie jest wcale złe. — zaczął Hayböck siadając obok Krafta.

— Jest. — odburknął czarnowłosy. — Szczególnie wtedy, kiedy wiesz, że mogłeś skoczyć lepiej, ale zawaliłeś. — był perfekcjonistą przez co szybko wyłapywał, gdzie popełnił błąd, a to odbijało się negatywnie na jego humorze.

— Skrzaciku… Czasami coś nie wychodzi i trzeba się z tym pogodzić. Tym razem ktoś inny okazał się lepszy. — powiedział blondyn, nieświadomie dolewając oliwy do ognia. Chciał dodać otuchy chłopakowi, ale jego słowa zostały odebrane w zły sposób. Bywały dni, w których Stefan nie przejąłby się tym, że Michi nazwał go skrzatem, a nawet odpowiedziałby coś w stylu “to nie ja jestem niski, to ty jesteś wielkoludem”, ale nie dzisiaj, nie w takim humorze. Tym razem nie umiał podejść do tego z dystansem, ponieważ odkąd pamięta miał kompleksy z tego powodu. Jednak Hayböck nie zdawał sobie z tego sprawy, dlatego też nie rozumiał dlaczego Kraft odsunął się od niego gdy chciał go objąć ramieniem. Przecież zawsze każdy rodzaj bliskości działał na niego kojąco i uspokajająco.

— Ej… Skarbie, co jest? — zapytał blondyn, widząc reakcję swojego chłopaka.

— Domyśl się. — odparł ostro czarnowłosy i wstał z łóżka podchodząc do okna, nie obdarzając przy tym Michiego żadnym spojrzeniem. Zawsze tak robił, gdy był na niego o coś zły, a ten jasny znak nie umknął czujnemu oku starszego z Austriaków. To sprawiło, że zdziwił się jeszcze bardziej, przecież Stefan jeszcze chwilę temu wściekał się z powodu swojego występu na konkursie, a teraz nagle jest zły na niego. Przecież w tak krótkim czasie nie mógł zrobić nic złego. Czy jednak mógł? Michael jeszcze raz, w głowie, odtworzył sobie to co powiedział i zrobił w przeciągu tej chwili, ale nic nie wzbudziło jego podejrzeń, dlatego też cofnął się trochę dalej, ale tam też nic. Może i nie zachowywał się wzorowo, ale na pewno nie dał Kraftowi powodów do takiego zachowania. W końcu się poddał i po prostu spytał:

— O co jesteś na mnie zły?

Nie słysząc żadnej odpowiedzi ze strony chłopaka, podniósł się z łóżka i stanął za czarnowłosym opierając ręce na parapecie, blokując mu przy tym ewentualny plan ucieczki.

— Stefan… Nie wyżywaj na mnie swojej pokonkursowej frustracji. Zachowujesz się jakbyś był na mnie zły, a jeżeli naprawdę tak jest, to po prostu mi to powiedz, a nie milczysz. Nie zachowuj się jak dziecko. — powiedział to tuż przy jego uchu, przez co po ciele czarnowłosego przebiegł dziwny dreszcz.

— Nie umiesz dobierać słów do sytuacji. — wyszeptał Kraft dalej stojąc tyłem w jego stronę. Jego głos zadrżał, a po jego policzku spłynęła jedna, samotna łza. Nie chciał się rozklejać, ale też nie umiał nad tym zapanować. Czuł się z tym okropnie, ale tylko przy Michim był w stanie zaakceptować tę chwilę słabości.

Nagle w głowie Hayböcka wszystkie fakty się połączyły i dotarło do niego, dlaczego Stefan tak zareagował, jednak wolał się o to zapytać żeby mieć pewność.

— Chodzi ci o to, że nazwałem cię skrzatem…?

Pokiwał twierdząco głową.

Tyle wystarczyło, aby blondyn objął go rękami w pasie przysuwając do siebie i oparł brodę na jego ramieniu.

— Przepraszam… — powiedział Michael, nie poluźniając nawet na chwilę uścisku, w którym trzymał chłopaka. Bał się, że jak go puścić, to ten się rozpłynie, albo rozsypie. Nie chciał tego, a poza tym lubił czuć jego ciepło przy sobie, napawało to jego serce jakąś dziwną, dodatkową i niezwykle przyjemną energią.

— Wiesz, że nie umiem się na ciebie długo gniewać. — stwierdził cicho Kraft, wpatrując się w górski krajobraz. Kochał góry, mimo że czasami miał ich dość, jednak zawsze wiązało się z nimi tyle miłych wspomnień. W końcu gdyby nie one, to nie mógłby wykonywać swojego zawodu, który tak uwielbiał, a bez tego zapewne nigdy nie spotkałby Hayböcka.

— Wiem. — odparł równie cicho blondyn, patrząc przez okno na to samo, co czarnowłosy.

Stali tak, nie wiadomo jak długo, a przez ich głowy przelatywały najróżniejsze wspomnienia, bo w końcu w miłości chodzi o to, aby nie patrzeć się na siebie, lecz spoglądać razem w tym samym kierunku.

~~~~~~
Tym razem coś ode mnie. Mogliście to kiedyś widzieć na moim głównym koncie, ale teraz tam nic nie ma. Postanowiłam jednak dać coś od siebie, więc macie to ❤

~sadystka

ZJARANE ONE SHOTY - ski jumping.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz